15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„To wszystko było oszustwo. Przeszłam piekło”

Historia pani Elżbiety z Kępy jak scenariusz filmu obyczajowego. Bez happy endu

Elżbieta, mieszkanka podszamotulskiej Kępy, to kobieta niezwykle zaradna życiowo. Od ponad czterdziestu lat z powodzeniem prowadzi rozmaite biznesy. Jest jednak jeden problem, z którym nie do końca sobie radzi – samotność. Kiedy więc przed czterema laty w jej życiu pojawił się Marian, myślała, że karta wreszcie się odwróciła, że to może książę z bajki zastukał do drzwi. W końcu już pierwszego dnia mówił coś o zakochaniu… Życie bywa jednak przewrotne.

W 2019 roku, w październiku, poznałam Mariana. Przywiozła go moja pracownica, do której miałam bardzo duże zaufanie, była dla mnie prawie jak córka. Marian, to był jej ojciec, po rozwodzie, a więc z czystą kartą. Wiedziała, że mam pieniądze – zajmuję się handlem winami, wiedziała, że mam na sprzedaż wartościową nieruchomość. On przyjechał, pierwszy raz mnie zobaczył i… i się zakochał! – wspomina pani Elżbieta. – Owszem, było to dla mnie trochę podejrzane, ale… Jeszcze mnie prosił, czy może u mnie przenocować, bo pokłócił się z zięciem. Powiedziałam, że nie ma sprawy, że może spać w salonie. Zrobiłam to bardziej dla jego córki, niż dla niego.

Marian pojawił się w życiu pani Elżbiety wprawdzie niespodziewanie, ale  pozostał na dłużej.

Śpiewał o miłości, o moim imieniu śpiewał. Ujął mnie. Wspominał o ślubie – mówi pani Elżbieta.

„Bombardował miłością”

Wie pan jak działają oszuści? Ja to wiem, ale dopiero dzisiaj. Marian to człowiek o osobowości narcystycznej, przekonany o swojej wyjątkowości. Osoby narcystyczne często wchodzą w związki po to, by mieć kogoś, kto będzie ich doceniać i potwierdzać ich „wyjątkowość”. Osoby narcystyczne są doskonałymi manipulatorami i owijają sobie inne osoby wokół palca, przekonałam się o tym. Narcyz bombarduje miłością, opowiada, że nagle na starość spotkał super kobietę, ale tylko po to, aby ta kobieta się w nim zakochała. Jak już się zakocha, to on ma już ją w garści i robi z nią co chce. Osoby narcystyczne nie widzą nic poza własnymi potrzebami i zawsze stawiają je na pierwszym miejscu. Nie zwracają uwagi na potrzeby i emocje drugiej osoby. Nie okazują empatii, nie słuchają partnera, nie okazują troski o jego osobiste sprawy. Robią rzeczy, które ranią drugą osobę, nie mając przy tym żadnych wyrzutów sumienia. Nigdy nie przepraszają i nie słuchają drugiego. Na słowa krytyki ze strony partnera mogą reagować agresją. Marian był do tego stopnia manipulatorem, że pojechał do Niemiec załatwić swoje sprawy, bo tam pracował, i od razu po powrocie wprowadził się do mnie i ze mną zamieszkał. To było w marcu 2020 r. Dzisiaj myślę, że to była inicjatywa mojej pracownicy, to było przemyślane, celowe działanie. Dlaczego tak myślę? Bo ona po kilku tygodniach chciała ode mnie pożyczyć 30 tysięcy złotych. Ona wiedziała, że będzie miała z tego korzyść, z tego, że jej tata będzie ze mną  – kontynuuje swoją opowieść mieszkanka Kępy.

Wspólna przyszłość

Po półtora roku wpłaciłam na jego konto bankowe 450 tysięcy złotych. Po paru dniach wyciągnęłam 100 tysięcy, bo na coś pilnie potrzebowałam, zostało 350 tysięcy. Dlaczego mu wpłaciłam? Bo to było takie gadanie, od rana do wieczora, że jeśli mamy być razem, no to mieliśmy budować wspólną przyszłość.  Jak sprzedam nieruchomość w Szklarskiej Porębie, to wszystko razem zainwestujemy w jakiś hotel, który będziemy później prowadzić. Byłam spokojna. Dzisiaj wiem, że to był błąd. Dopiero jak wpłaciłam te pieniądze, to się zaczęło. Zaczęło się dziać źle. Firma, którą prowadzę, sprzedaż win, ma duże obroty, dobrze prosperuje, obracam niemałą gotówką. On to widział. Teraz wiem, że to te pieniądze były magnesem, który przyciągnął Mariana pod mój dach – podkreśla pani Elżbieta. Niestety, zrozumiała to dopiero dzisiaj.

Wie pan, ja w życiu prowadziłam ogrodnictwo, miałam rozmaite sklepy w Poznaniu – kwiaciarnię, kilka wędliniarskich, odzieżowy, pierogarnię, restaurację, na Sołaczu uruchomiłam nawet targowisko, wreszcie teraz zajmuję się winami. Radzę sobie i to całkiem dobrze. Po rozwodzie musiałam przyzwyczaić się do samotności, a to akurat nie jest łatwe. Samotność doskwiera. Towarzysz życia jest potrzebny. Ja sobie wyobrażałam, że Marian się zaangażuje w prowadzenie firmy, bo facet jest potrzebny w firmie. W mojej firmie jest 6 samochodów, trzeba o nie zadbać, jest duży magazyn w Rokietnicy. Pamiętam, że kiedyś mój brat zapytał Mariana – a co ty będziesz robił z Elą? A to jego zaangażowanie było takie… hmm… Raz jedyny pojechał do magazynu w Rokietnicy posprzątać. Ucieszyłam się, bo ja prowadzę biuro i nie na wszystko mam czas. Ale to był jeden, jedyny raz, i do tego źle się skończyło. Źle, ponieważ w Rokietnicy się upił, nawet nie wiem z kim i gdzie. Wracając samochodem, na krzyżówce w Pamiątkowie spowodował stłuczkę – wjechał w auto stojące na światłach. Poszkodowana kobieta wyczuła alkohol, ale nie wezwała policji, skończyło się na wypłacie odszkodowania. To nie był jednak koniec. Jak idiota pojechał dalej i już w Kępie wjechał mojemu sąsiadowi w płot. Doszło do awantury, sąsiedzi wezwali policję. Skończyło się sprawą w sądzie i utratą  prawa jazdy, o co mnie później obwiniał, a do tego poniosłam niemałe koszty. 38 tysięcy na odszkodowania i honoraria adwokackie. Ja go po tym zajściu wyrzuciłam z domu, bo stwierdziłam, że tak dalej nie może być. Wyrzuciłam go, ale… Ale pomyślałam o pieniądzach, które mu wpłaciłam na konto. No i poprosiłam, żeby wrócił. Wrócił i dopisał mnie do swojego konta. To był marzec 2022 r. Akurat sprzedawałam dużą nieruchomość w Szklarskiej Porębie, pieniądze miałam otrzymać w czerwcu. Do tego czasu było trochę spokoju w domu – relacjonuje pani Elżbieta.

Awantury, coraz więcej awantur

Kiedy się do mnie wprowadził w marcu 2020, to akurat rozpoczynała się pandemia. W naszej branży nic się wtedy nie działo, nie było winobrań, targów winnych, jarmarków, nic. Mieliśmy dużo czasu. Na rozmowy, pracę w ogrodzie, na wyjazdy na grzyby, które uwielbiam. Tak, w tym czasie było naprawdę fajnie, muszę to uczciwie powiedzieć. Problemy pojawiły się, kiedy życie po pandemii wróciło do normy, kiedy znowu zaczęły się wyjazdy biznesowe na jarmarki, winobrania. Marian chciał jeździć sam, beze mnie, żeby mieć dostęp do gotówki z obrotu winami. Jeżeli szykowałam się do wyjazdu, zaraz pojawiały się problemy, kłótnie. Miałam siedzieć w domu. Wiedziałam, że na takich wyjazdach mnie zdradza. Pojawiły się wyzwiska, było kilka pobić, po których trafiałam do szpitala. Taki przykład nalegał na wyjazd na jarmark bożonarodzeniowo-noworoczny w Sopocie, było to w grudniu 2022 r. Pojechaliśmy. W sylwestra awantura, bo jego zdaniem powinniśmy się bawić, a my sprzedajemy wina. No ale sam tego chciał. Atmosfera była napięta. Wie pan, on zawsze o wszystko mnie obwiniał. Tam mnie uderzył, mocno, a miał siłę, trenował zapasy. Było to na balkonie apartamentu, który  wynajmowaliśmy. Uderzał mnie pięściami w piersi i żebra. Nie wezwałam policji, bałam się go. Przerażona poprosiłam pracownika, aby przywiózł mnie do domu, on został w Sopocie do końca jarmarku. Zadzwoniła do mnie właścicielka apartamentu, opowiadała, że nie mogła się Mariana pozbyć. Okazało się, że on tam balował, pewnie były panienki, w każdym razie zostawił niezły bałagan. Z jarmarku nie przywiózł żadnych pieniędzy, żadnego obrotu, a za towar trzeba było zapłacić – opowiada pani Elżbieta.

Ja myślę, że człowiek o osobowości narcystycznej ma zupełnie inny umysł, inny sposób myślenia. On uważał, że dom, w którym mieszkał, jest jego domem, firma, w której pracował jest jego firmą, kasa, którą przynosiła działalność firmy, to jest jego kasa. W 2021 roku chciał, żebym mu założyła firmę. Założyłam. Na konto tej firmy wpłacił pieniądze za sprzedaż swojego samochodu. Jakoś tak po miesiącu zapukał do niego komornik i zabrał mu te pieniądze na poczet zaległych alimentów. No i było po firmie – uśmiecha się nasza rozmówczyni.

Faktycznie, miał miejsce taki moment, kiedy mogłam odzyskać te moje 350 tysięcy, które wpłaciłam Marianowi na konto. Kiedy mnie dopisał i stałam się współwłaścicielką jego konta. Mogłam przelać cała kwotę na moje. Ale się bałam. Bałam się, że będę miała jeszcze gorzej. Nie wiem, co by zrobił. Kiedy się nad tym zastanawiałam, akurat był wtedy na targach w Gdańsku, myślałam – dostanie potwierdzenie przelewu z banku, przyjedzie i zrobi aferę. A poza tym miał na targach towar za jakieś 200 tysięcy, nowy samochód firmy, gotówkę z obrotu, mógł narobić niezłego bałaganu. Bo musi pan wiedzieć, że ja przy nim byłam inną kobietą. Nie myślałam tak trzeźwo jak teraz. Ja przy nim bardzo się bałam, on mnie poniżał. On mnie niszczył nie dlatego, że on coś lepiej potrafił zrobić, tylko dla samego niszczenia. Przez trzy lata przeżyłam koszmar. Praktycznie nikt do tego domu nie mógł przyjeżdżać, i też nikt nie przyjeżdżał. Ta izolacja był mu potrzebna do manipulacji mną. Tylko jedna z moich córek miała tu wstęp, ta, na którą kupiłam dom w Kępie. Ale już druga córka i siostra z Otorowa nie były mile widziane. A z tym domem w Kępie to było tak, że kupiłam go w listopadzie 2019, miesiąc po poznaniu Mariana. Miał wówczas pretensje – mamy zamieszkać razem i nie możemy kupić tego domu razem, wspólnie? Ja jednak coś podświadomie czułam, że nie można mu ufać i kupiłam na córkę. On oczywiście złotówki do tego zakupu nie miał zamiaru dołożyć.

Złamana noga

Przełom w związku pani Elżbiety z panem Marianem nastąpił niespodziewanie i  w okolicznościach dość dramatycznych.

Domagałam się od Mariana rozliczenia z targów w Sopocie, był więc wściekły. 13 lutego ubiegłego roku, tuż po północy, doszło na tym tle do awantury. Pobił mnie i mocno kopnął w pupę. Stało się to akurat w przejściu pomiędzy garażem, a pomieszczeniem gospodarczym, na skutek kopnięcia upadłam ze stopnia. Fatalnie. Szczęście, że upadając nie uderzyłam głową w posadzkę, ale ucierpiała noga – pani Elżbieta opowiadając o tym zdarzeniu zapala papierosa. Musi się uspokoić. Mimo upływu czasu widać w jej zachowaniu duże zdenerwowanie, trauma jest ciągle ogromna. I trudno się dziwić, w dokumentacji medycznej czytamy bowiem: „Nastąpiło złamanie dwukostkowe podudzia prawego z przemieszczeniem i zwichnięciem w stawie skokowo-goleniowym”. Paskudna sprawa.

Strasznie bolało, więc mówię: dzwoń po pogotowie. On na to oczywiście, że to moja wina, że się przewróciłam, nawyzywał na mnie, powiedział, „żebyś zdechła stara k…o” i poszedł do łazienki, a potem spać. Zostawił mnie samą. Głuchy na moje wołanie o pomoc, śmiał się ze mnie, miałam „zdychać”. A ja ze złamaniem otwartym nogi, chyba tylko dzięki adrenalinie, jakoś doczołgałam się do telefonu i zadzwoniłam do mojej pracownicy z prośbą o pomoc. Ona bała się sama tutaj przyjechać, więc zadzwoniła po moją siostrę i przyjechały razem, to była pierwsza w nocy. Siostra od razu zadzwoniła po pogotowie, a ratownik z pogotowia wezwał policję. Trafiłam do szpitala. Miałam operację, poskręcali mi jakoś kości śrubami. Kiedy składano mi nogę, to w tym samym czasie, czyli 13 lutego rano, Marian pojechał do banku PKO, założył sobie konto i przelał z naszego wspólnego moje 350 tysięcy. Z PKO jak gdyby nigdy nic wrócił do domu. Do szpitala nawet nie zajrzał. Kiedy już miałam wrócić do domu, zażądałam, aby natychmiast się wyprowadził. Nie chciałam go już widzieć. Wyprowadził się 19 lutego i przy okazji zabrał sporo moich sprzętów z domu, nawet garnki i ręczniki, ale niech tam… Moja siostra pytała go, dlaczego mnie pobił, dlaczego nie udzielił mi pomocy? Powiedział, że sama sobie połamałam nogę, że wszystko miał pod kontrolą i w ogóle bardzo źle o mnie gadał. No to siostra w końcu go zapytała, dlaczego żył z takim potworem? To zaczął ściemniać, że nie zawsze byłam taka zła! – mimowolnie uśmiecha się  pani Elżbieta.

Trudny powrót do normalności

Pani Elżbieta, a dokładniej jej połamana noga, przeszła w sumie dwie operacje. Do końca lipca ubiegłego roku mieszkanka Kępy jeździła na wózku inwalidzkim. Potem chodzenie o kulach, rehabilitacja, miesięczny pobyt w Kowanówku, pomoc psychologa, leczenie antydepresyjne.

Przeżyłam to strasznie – wspomina. – On się zachował jak… psychopata, bo tylko psychopata jest nieczuły na to, co robi drugiemu. Zrobił mi krzywdę i poszedł spać. Dlatego takich ludzi bierze się na przywódców w czasach wojen. Oni nie myślą o ofiarach, tylko o prowadzeniu wojny. A dla Mariana najważniejsze były pieniądze. Nawet nie zadzwonił po pogotowie, pewnie się bał policji. Ja każdego dnia Bogu dziękuję, że go już tu nie ma. Mam problem z nogą, ale co tam… Czasami za szybko chciałam coś zrobić, za szybko wykonać jakieś ćwiczenie, raz z wózka nawet wypadłam.

Adwokat pani Elżbiety 28 lutego ubiegłego roku złożył do szamotulskiej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Mariana. Mowa w nim m.in. o uporczywym nękaniu i znęcaniu się psychicznym, fizycznym i ekonomicznym nad panią Elżbietą, przywłaszczeniu jej środków pieniężnych w kwocie 350 tys. zł, a także wielokrotnym prowadzeniu samochodu przez pana Mariana wbrew orzeczonemu przez sąd zakazowi prowadzenia pojazdów mechanicznych. Dochodzenie zostało wszczęte, toczy się.

Ku przestrodze

Kto skorzystał na tym naszym związku? No chyba on. Bo ja straciłam finansowo, a problem z nogą to będę pewnie miała do końca życia. On nawet do mnie do szpitala nie przyjechał, tylko pojechał do banku zabrać moje pieniądze. Kupił sobie za nie mieszkanie – podsumowuje związek z Marianem pani Elżbieta. – Ja myślę, z perspektywy czasu, że to było z góry ukartowane. Jego córka, wykorzystując moje do niej zaufanie, podała mnie ojcu na tacy. Wszyscy są zadowoleni, tylko nie ja. Wie pan, pieniądze to jest tylko energia, jeśli chce je się mieć, to się je ma. Ale oczywiście trzeba mieć pomysły na zarobienie tych pieniędzy. Najgorsze dla mnie są straty moralne, jest mi przykro, że mnie tak przekręcił, że to wszystko było oszustwo – dodaje.

Dlaczego pani Elżbieta postanowiła opowiedzieć o swoim nieudanym związku? Jak mówi, ku przestrodze, aby ostrzec inne kobiety przed rozmaitej maści „donżuanami”, uwodzicielami, pożeraczami niewieścich serc, ale też przed nadmierną ufnością, czy czasem wręcz naiwnością. Opowiadając swoją historię chce skłonić do przemyśleń. Książęta z bajki zdarzają się tylko w bajkach, niestety.

Marek Libera

Ps. Imię głównego bohatera zostało zmienione.

 

MELZ32A: – Pobił mnie i mocno kopnął w pupę. Stało się to akurat w przejściu pomiędzy garażem, a pomieszczeniem gospodarczym, na skutek kopnięcia upadłam ze stopnia. Fatalnie – wspomina pani Elżbieta „Nastąpiło złamanie dwukostkowe podudzia prawego z przemieszczeniem i zwichnięciem w stawie skokowo-goleniowym” – czytamy w dokumentacji medycznej

MELZ32B1,2: Pani Elżbieta lubi kwiaty. Praca w ogrodzie daje jej radość i wytchnienie

 

 

Foto: Pani Elżbieta lubi kwiaty. Praca w ogrodzie daje jej radość i wytchnienie 
Poprzedni
Następny