Twórcy rybołówstwa śródlądowego w Wielkopolsce
W periodyku łowieckim pod tytułem „Łowiec Wielkopolski” znalazłem dość elektryzującą informację, która dotyczyła między innymi rodziny Agacińskich: „Zawód rybaków na jeziorach i stawach wielkopolskich jest pięknym wyzwaniem. Wśród hodowców i rybaków wód słodkich wyróżniają się rodziny Frankowskich, Agacińskich, Tuszewskich i Dreczkowskich. Wielka tradycja rybactwa wielkopolskiego wiele zawdzięcza Wincentemu Agacińskiemu zamieszkałemu obecnie w Kobylnikach koło Szamotuł” („Ł.W.” 1913).
Z perspektywy geografii to spore nadużycie, ale Agacińscy (Agacinscy) często w dziejach swej rodziny „orbitują” woków naszego miasta. Ot, choćby znana powszechnie w naszym mieście Łucja Zielke (de domo Agacińska). Warto także w tym miejscu wspomnieć o jej antenatach, na przykład Walentym Agacińskim (ojciec Łucji Zielke), Władysławie Agacińskim (1898-1951) urodzonym w Szamotułach, Wiktorze Agacińskim pochowanym w Ostrorogu, czy o mistrzu rybackim Edmundzie Agacińskim, urodzonym w Komorowie w powiecie szamotulskim.
Szczegółowe informacje o rodzinie Agacińskich opracował Jan Budych, zmarły w ubiegłym roku inżynier rybołówstwa. Postać wyjątkowa, o której przedstawiciele Towarzystwa Miłośników Ziemi Sierakowskiej wspominają z miłością; „Mimo, że obowiązki zawodowe nie pozwoliły mu pozostać w Sierakowie przez całe swe życie, pozostał dziejopisem miasta, jego mieszkańców i ukochanej Szkoły Rybackiej. Mieszkając w Międzyrzeczu, a później pod Chodzieżą, angażował się we wszystkie przedsięwzięcia kulturalne i historyczne dotyczące miasta. Mnogość artykułów i opracowań, zarówno o tematyce ichtiologicznej jak i historycznej, publikował w wielu czasopismach fachowych. Popularyzował tajniki trudnego zawodu rybaka śródlądowego, ale nade wszystko opowiadał o ludziach z nim związanych, o swych mistrzach, kolegach i współpracownikach. (…) Wyjątkowo cenił sobie dokonania zawodowe i organizacyjne osób tworzących i prowadzących w niełatwych czasach sierakowską Szkołę Rybacką, od prof. Sakowicza poczynając, poprzez dyr. Woynarowskiego, a na nauczycielach zawodu kończąc. Szczególnym uznaniem obdarzał Bernarda Olewskiego, swego wychowawcę i mistrza. Wiele swych prac przekazał do Muzeum Rolnictwa w Szreniawie oraz do zasobów Katedry Rybactwa w poznańskim Uniwersytecie Przyrodniczym”.
W 2008 roku Jan Budych napisał bardzo szczegółową biografię rodu Agacińskich. Jest w moich rękach dzięki pani Łucji Zielke. Tekst prawdopodobnie jest częścią obszerniejszego opracowania pod tytułem „Rodowody rybaków wielkopolskich”, atrybucja wydawnicza Sieraków Wlkp. – Chodzież – Oleśnica. Jeden z rozdziałów poświęcony jest Agacińskim. To rybacka rodzina mocno wpisująca się w tradycje wielkopolskiego rybołówstwa, o którym profesor Michał Iwaszkiewicz napisał: „Ryby morskie z pewnością nie były w stanie zaspokoić głodu całej Europy. Im dalej od wybrzeży w stronę Europy Wschodniej, tym więcej spotykało się ryb słodkowodnych. Kolosalną rezerwą ryb zdawała się być rzeka Wołga, Loara słynęła z łososi i karpi, Ren zaś z okoni. Także w Polsce dominowały ryby słodkowodne, a potwierdzeniem tego faktu mogą być liczne stawy hodowlane. Charakterystyczne jest to, że nawet cudzoziemców podróżujących przez nasz kraj uderzała liczba stawów oraz wysoki poziom gospodarki rybnej. W sumie nie należy się temu dziwić, gospodarka stawowo-rybna w XVI wieku rozwijała się wręcz idealnie, wykorzystując korzystny układ cen w Europie. Największe rozmiary przybrała ona na Śląsku, w zachodniej Małopolsce i na terenie województwa sieradzkiego oraz ziemi wieluńskiej. Sporo stawów zakładano również na terenie Rusi Czerwonej, Podola i województwa bełskiego. Polska była po Czechach drugim krajem Europy, w którym gospodarka stawowa przybrała w tym okresie tak duże rozmiary i w którym osiągnęła bardzo wysoki jak na owe czasy poziom techniczny. W rozwijającej się hodowli ryb, na ziemiach polskich dominowała przede wszystkim hodowla karpia. Tzw. przesadkowa gospodarka karpiowa stanowiła jeden z najbardziej istotnych przejawów wzrostu aktywności ekonomicznej feudalnych właścicieli dóbr ziemskich w Polsce. W wielu rejonach kraju była ona w tym okresie drugim po produkcji zbożowej, najsilniej rozwijającym się działem gospodarstwa wiejskiego. Świadczy o tym fakt, iż udział gospodarki stawowej w strukturze dochodowości produkcji folwarcznej na ziemiach południowo-zachodniej Polski, a więc w tzw. rejonie karpiowym można było szacować średnio na nieco powyżej 10%. Jak pisał w swojej pracy O rybach i rybnikach Jan Dubrawiusz: Aczkolwiek wiele jest przykładów, z których się pokazuje wielki pożytek gospodarstwa około ryb chowania w rybnikach: jednak ten wspomnienia najgodniejszy jest z Janusza z Berestainu, który jest najbogatszym ze wszystkich czeskich morawskich panów. (…) Tenże Janusz z Berestainu przez tymiż ziemiany mówi, że go nic do dostatków, hojności nic bardziej nie przywiodło, jako gospodarstwo rybne, na co oni zezwolili, że większe pożytki z stawów pochodzą, aniżeli z łąk, ról i innych gruntów” („Rybołówstwo i rybactwo w Wielkopolsce od początku średniowiecza do 1939 roku”).
W rękopisie profesora Iwaszkiewicza znaleziono kilka starych receptur na rybę po wielkopolsku. Autorem menu był siedemnastowieczny kronikarz życia społecznego ówczesnej Polski Stanisława Czerniecki (prywatnie sekretarz Jana III Sobieskiego), który w dziele pod tytułem „Compendium ferculorum albo zebranie potraw” napisał między innymi bardzo liryczne wersy na temat potraw z ryb: „Ryby sadzone, albo po czesku. Zrysuj rybę jaką masz albo chcesz z łuszczka, włóż w kocieł, cebule niemało w talarki nakraj i pietruszki w kostkę i wzdłuż, wlej piwa (…) a warz, a gdy się ryba wysadzać będzie, wlej octu dobrego, oliwy albo masła, pieprzu, imbieru, kminu, jeżeli chcesz i kwiata [muszkatołowego], przywarz dobrze, wysadź i daj na stół. Ryba czarno. Weźmy karpia oczesz (…), wstaw w wodzie, zasol, warz, a odwarzewszy zley wodę, wlej powrót przebitych przez sito, rozpuszczonych octem, przydaj soku wiśniowego, słodkości, pieprzu, imbiru, gozdzikow, przywarz, a daj na stół Karp z juszycą. Wypuść z kilku karpi żywych na ocet winny juszyce, albo krew, oczesanego karpia we dzwon porąb: cebule i pietruszki drobno pokrajaj w maśle lub oliwie usmaż a przebij prze sito, włóż karpia w rynkę ociąganego trochę w oliwie lub maśle, wlej te cebule, juszyce, wina, cukru, pieprzy, goździków, cynamonu, przywarz, a daj soli nie przypominając. Ryby tretowane. Oczesaną rybę pokraj we dzwona, potrząsaj mąką a smaż w czym chcesz, usmażywszy włóż w kociołek albo rynkę, wlej wina, octu, chleba trochę tartego, limonia, oliwy, słodkości, rożenków, których chcesz, pieprzu, imbiru i jeżeli chcesz szafranu, przywarz a daj na stół” (pis. org.).
Nim przejdę do opowieści o „rybakach wielkopolskich” Agacińskich, przytoczę jeszcze jeden cytat świadczący o wielkości fachu, którym zajmowali się z dziada pradziada Agacińscy. Pisał mistrz Stawiarski Strumieński: „A kiedyć spust przyjdzie, jaka to pociecha: każesz zabrnąć z włókiem, zajmą ich [ryb] tak wiele, że się i włok będzie targał, wyciągnąć ano szczuki wielkie, karpie wielkie, okunie wielkie, karasie i wszelakie ryby; z małej rzeczy dał Pan Bóg barzo wiele. A ty jedno sobie używaj, a Panu Bogu dziękuj, a ubogim ludkom, zwłaszcza tym, którzy łowią, a uziębną, płociczek dawaj, a nie bij ubogiego chłopka kijem i ową rybkę co się we worku ustawia daj mu, chcesz li, aby Pan Bóg nagradzał” (pis. org.). Smacznego. CDN.
Waldemar Górny
Foto: 1 kwietnia 1939 r. otwarto w Sierakowie pierwszą w Polsce, a trzecią w Europie szkołę rybacką. Naukę rozpoczyna 12 uczniów. W 1956 r. miał miejsce II Zjazd Absolwentów Technikum Rybackiego w Sierakowie