Ostre życiowe zakręty, a potem start windą wprost do nieba
Niekiedy życie stawia nas w obliczu prawdziwych prób. Trudno je przejść bez hartu ducha, wytrwałości, pokory i samozaparcia. Wiary w to, że mimo wszystko warto się nie poddawać. Bo przecież po burzy zazwyczaj wychodzi słońce, rozniecające nowe promyki nadziei.
Bywa, że zakręty życiowe są dla nas zbyt ostre, dotkliwie nas raniąc. Ale nawet wówczas, kiedy nie przestajemy wątpić w sens naszego ziemskiego istnienia, można z wyczerpujących pogmatwanych wiraży wystartować windą wprost do upragnionego nieba. Jeśli tylko nie pozwolimy rozpaść się niebu w naszej duszy i poskładamy jego rozbite kawałki od nowa.
Stan pani Marii nie poprawiał się
Tak właśnie było w przypadku Marii Deruckiej-Knych z Mutowa. Miała szczęśliwą rodzinę i wiele planów na przyszłość. 11 lat temu, kiedy pod sercem nosiła syna Przemka, spodziewając się jego przyjścia na świat jako swojego drugiego dziecka, zaczęła źle się czuć. Dolegliwości polegały na trudnościach we władaniu lewą nogą i lewą ręką. Wydawało się, że to przejściowe pogorszenie kondycji. Jednak po urodzeniu syna stan pani Marii nie poprawiał się. W końcu zgłosiła się ona do neurologa, który zdiagnozował symptomy stwardnienia rozsianego.
Ponad 30-letnia wówczas młoda kobieta próbowała wrócić do swoich zawodowych zajęć. Ale ostatecznie realia doprowadziły do konieczności rezygnacji z nich. M. Derucka-Knych zdołała w sumie przepracować 19 lat. Przez ponad 6 z nich kierowała marketami sieci „Biedronka”, działającymi w Szamotułach i w Pniewach. Wcześniej zatrudniona była w GS-ach, w placówce handlowej w Szczuczynie.
Stwardnienie rozsiane, z którym zmaga się pani Maria, to stale postępująca choroba układu nerwowego, która może prowadzić do niepełnosprawności. Jednak dokładana przyczyna choroby nie jest znana. Przyjmuje się, że jest to schorzenie autoimmunologiczne o wieloczynnikowym podłożu. Stosowane leczenie objawowe oraz leczenie wpływające na naturalny przebieg choroby mogą spowolnić rozwój i zmniejszyć dolegliwości. Główną istotą zmian jest uszkodzenie osłonek mielinowych włókien nerwowych. W miejscach niszczenia mieliny powstają „stwardniałe blizny”. Brak lub znaczne uszkodzenie osłonek włókien nerwowych powoduje nieprawidłowe lub utrudnione przewodzenie impulsów nerwowych. Występowanie i rodzaj objawów są uzależnione od tego, w której części ośrodkowego układu nerwowego doszło do naruszenia osłonek mielinowych.
Dla stwardnienia rozsianego charakterystyczne są niedowłady kończyn górnych i dolnych, zaburzenia czucia, widzenia, zawroty głowy wynikające z uszkodzenia pnia mózgu i w obrębie móżdżku. Przypadłość o której mowa może również powodować zaburzenia chodzenia np. poprzez zarzucanie na jedną stronę, problemy z koordynacją związane z trudnościami w wykonywaniu ruchów naprzemiennych.
Kolejny nieoczekiwany cios
Kiedy pani Maria próbowała pogodzić się z faktem wykrycia u niej wspomnianego schorzenia, nadszedł kolejny nieoczekiwany cios – pięć lat temu zmarł jej mąż.
– Rano wstał do pracy, poszedł do łazienki, przewrócił się i trafił do szpitala. Po trzech dniach już go nie było. Dopiero wówczas dowiedzieliśmy się, że miał w głowie tętniaka i było za późno, żeby go uratować – wyjawia pani Maria.
Nie było jej łatwo otrząsnąć się po nowej traumie. Ale przeciwności, z którymi zderzyła się mutowianka, nauczyły ją sztuki przetrwania.
– Pomyślałam, ile można się smucić? Skoro życie tak szybko mija i jest tak kruche? Podbudowywała mnie świadomość, że powinnam żyć dla dzieci i dla nich być silna. Gdyby nie one, chyba bym się poddała. I nie umiałabym skąd czerpać nadziei – wyznaje nasza rozmówczyni. Dzięki swojemu uporowi, determinacji, odwadze i optymistycznemu nastawieniu, 45-letnia obecnie kobieta zdołała przetrwać ciężkie chwile i rozpocząć wszystko od nowa. Zdołała też przywrócić poczucie szczęścia, stabilizacji i bezpieczeństwa w swojej rodzinie. Choć nie było to łatwe, najbliżsi również dawali z siebie wiele.
Nikłe szanse i niespodziewany odzew
Dziś Maria Derucka-Knych jest pogodną, spełnioną mamą 20–letniej Patrycji i 11–letniego Przemka, śmiało spoglądając w przyszłość. Od niezłomnej 45–latki wiele osób może uczyć się, jak radzić sobie z wyzwaniami losu. Dzielna mutowianka wciąż walczy o poprawę swojej sytuacji. W domu porusza się używając kul. Zgodnie z zaleceniami lekarza powinna obciążać stawy maksymalnie do dwóch kilogramów. Kiedy zanadto je nadweręży, kręgosłup odmawia posłuszeństwa.
Rok temu 45-latka wyposażyła się w skuter inwalidzki, dzięki wsparciu firmy zajmującej się dystrybucją tego typu sprzętu. Skuter pozwala kobiecie przemieszczać się na dłuższych dystansach, odciążając osłabione znacznie nogi. Jednak spory kłopot stanowi przeprawa przez schody. Żeby móc korzystać ze skutera inwalidzkiego, pani Maria mieszkająca w bloku na parterze, codziennie musi pokonywać osiem stopni schodów. Zejście i wejście po nich z powrotem do domu, ze względu na brak odpowiedniej stabilności kończyn, wystarczająco sprawnych mięśni, jest coraz bardziej skomplikowane i niebezpieczne. Poza tym, wiąże się z dużym wysiłkiem ze strony chorej przewlekle osoby. Z tego powodu, pani Maria rozpoczęła starania o zamontowanie windy w bloku, w którym mieszka.
W marcu tego roku dowiedziała się, że Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych może wesprzeć ją kwotą 26 500 zł. Były to jednak zbyt małe fundusze, zważywszy na to, że całość inwestycji polegającej na zainstalowaniu windy oszacowano w przybliżeniu na 55 000 zł. Szansa na realizację zamierzonego przedsięwzięcia zdawała się więc nikła. Tymczasem niespodziewanie, z pomocą pospieszyli sąsiedzi i znajomi pani Marii, organizując zbiórkę na cel charytatywny, czyli na windę. W akcję włączyła się także sołtys Mutowa Bernadeta Markiewicz, znana ze swych prężnych społecznych inicjatyw. Służyła ona cennymi wskazówkami i radami, między innymi przy wypełnianiu wniosku o przyznanie dotacji na windę.
W ramach zbiórki na rzecz pani Marii, do tej pory pozyskano w granicach 5 000 zł. Kilka dni temu, pomyślną passę dopełniła wiadomość o tym, że ze względu na rezygnację kilku osób, PFRON zwiększył pulę przyznanego pani Marii wsparcia do sumy 46 000 zł. Zatem na zainstalowanie windy potrzeba jeszcze jedynie około 4 000 zł, uwzględniając również fundusze pochodzące z charytatywnej zbiórki.
Winda, zgodnie z umową zawartą z PFRON, ma zostać zamontowana do końca listopada tego roku. Chętni darczyńcy mogą dokonywać wpłat brakujących pieniędzy na zakup i zainstalowanie windy, włączając się w inicjatywę na portalu Pomagam.pl. z dopiskiem Maria Derucka-Knych. Wsparcie może być również udzielane na subkonto w Polskim Towarzystwie Stwardnienia Rozsianego nr KRS 00000 83356 „Mam szansę: Maria Derucka-Knych” bądź na konto: 51 21 30 0004 2001 0405 6198 0002 – w tytule przelewu należy zaznaczyć: PL i R Maria Derucka-Knych.
„Byłaby to dla mnie straszna tragedia…”
Okazuje się więc, że mimo nieprzychylnych, przytłaczających nas zdarzeń, warto próbować się z nimi uporać, by dojrzeć wreszcie światełko w tunelu, które z jednej maleńkiej iskry potrafi rozniecić spory płomień. Taki, który będzie potrafił rozświetlać naszą zmęczoną, pokaleczoną duszę, by mogła codziennie się odradzać, odnajdując właściwą drogę i ukryte w niej niewyczerpane pokłady nieba.
– Nie umiem bezczynnie siedzieć. Zawsze znajduję jakieś zajęcia. Dlatego nie wyobrażam sobie nawet jednego dnia, w którym musiałabym pozostać zamknięta w mieszkaniu. Zwłaszcza teraz, kiedy mamy ciepłe dni. Byłaby to dla mnie straszna tragedia – oznajmia niezwykła bohaterka naszej historii.
Pani Maria uwielbia spędzać czas w swoim ogródku działkowym, gdzie relaksuje się nie tylko podziwiając zieleń i uprawiane w miarę posiadanych sił, rośliny ale także czytając książki. Jej pasją jest również haft diamentowy, polegający na zapełnianiu kolorowymi koralikami naszkicowanych rysunków. Gotowe dzieła pani Maria oprawia w ramki, wykorzystując je jako ozdobne dekoracje bądź podarunki. Nasza bohaterka zapewnia, że to świetny sposób na ukojenie nerwów i odprężenie.
Po rezygnacji z obowiązków zawodowych, pani Maria przebywa na rencie. Jej dochody wraz z dodatkami i rentą po mężu, przysługującą uczącemu się synowi, wynoszą w granicach 2 700 zł.
Mutowianka pod kątem dbałości o swoją kondycję ma zapewnioną refundowaną przez NFZ rehabilitację domową. Obecnie jest to limit 20 godzin. W skali roku, osobom z ograniczoną sprawnością przysługuje łącznie 80 godzin tego rodzaju zabiegów. Ale ponieważ jest zbyt mało rehabilitantów, ilości świadczonych usług podzielono na krótsze cykle.
– Kiedyś ćwiczyłam codziennie po jednej godzinie. Teraz moja rehabilitacja odbywa się dwa razy w tygodniu, po jednej godzinie. I taka opcja jest właściwie idealna. Bo wcześniej intensywność ćwiczeń za bardzo forsowała mój organizm – stwierdza usatysfakcjonowana pani Maria.
Pozostaje nam życzyć, by nie opuszczała jej pogoda ducha, odwaga i wewnętrzna siła, która z niej emanuje, pozwalająca pielęgnować przestrzenie wewnętrznego nieba.
Na zdjęciu: Dziś Maria Derucka-Knych jest pogodną, spełnioną mamą 20–letniej Patrycji i 11-letniego Przemka, śmiało spoglądając w przyszłość. Od niezłomnej 45-latki wiele osób może uczyć się, jak radzić sobie z wyzwaniami losu