Rada Miejska Szamotuł podniosła o 5 zł stawkę za odbiór odpadów. Czy podwyżka naprawdę była konieczna? – pytamy Michała Dziedzica, prezesa ZGK.
– Podwyżka jest konieczna, bo koszty systemu są wysokie i jest to problem ogólnopolski. Poprzednia podwyżka miała miejsce w 2021 roku. Od tego czasu skumulowana inflacja w Polsce wyniosła niemal 40 procent. Tymczasem podwyżka stawki za odpady wynosi około 14 procent, czyli podnosimy dużo niżej, niż wzrosły ceny w ostatnich latach. Warto sobie przypomnieć, ile w 2021 roku kosztowało ogrzewanie, energia elektryczna i inne podstawowe media i usługi. Bardzo mocno wzrosła płaca minimalna (z 2800 zł do 4300 zł!) i płaca realna. Wzrosty płac i mediów mocno odczuł również nasz Zakład Gospodarki Komunalnej.
A właśnie! Opozycja w radzie twierdzi, że podwyżki w dużej mierze to wina ZGK…
– Niesłusznie. Cena odbioru przez ZGK w poprzednich latach faktycznie wzrosła, bo tworzyliśmy wtedy flotę pojazdów do odbioru, zakupywaliśmy sprzęt, pojemniki. To wszystko kosztowało, ale pozwoliło nam zrezygnować z podwykonawców. Dzisiaj mamy sprzęt, mamy kompetentnych, przygotowanych ludzi i możemy działać taniej. W efekcie przez cały 2024 rok systematycznie obniżamy koszty naszej działalności, a gmina płaci za 1 tonę odpadu mniej, niż w latach poprzednich. Ponadto, zadeklarowałem publicznie zarówno burmistrzowi, jak i Radzie Miasta i Gminy, że na 2025 rok przewiduję jeszcze większe obniżki stawek.
Skoro w ZGK będzie taniej, to czemu nadal będzie drogo?
– To bardzo dobre pytanie. Trzeba pamiętać, że system zagospodarowania odpadów to nie tylko ZGK. Nasza gminna spółka odbiera odpady od mieszkańców, ale potem zabierają je inne podmioty. Takie, które posiadają sortownię, kompostownię i inne instalacje do zagospodarowania. Koszt utylizacji odpadów przez te podmioty jest bardzo wysoki i nie ma na to wpływu ani gmina, ani ZGK. Firmy dokonujące utylizacji wybierane są w przetargu i wygrywają te najtańsze, ale mimo to ceny są bardzo wysokie. Koszty pracy i energii, o których mówiłem wcześniej, znacząco wzrosły również dla tych podmiotów zagospodarowujących odpady. Na przykład sortownie są bardzo energochłonnymi instalacjami, co przy rosnących kosztach energii elektrycznej widać od razu w cenach ofertowych.
Pojawiają się zarzuty, że nic z tym nie robicie…
– To nieprawda. Faktycznie, nie mamy wpływu na firmy posiadające sortownie czy kompostownie, ale gdy tylko pojawia się okazja, próbujemy znaleźć tańsze rozwiązania. Kilka miesięcy temu nowy już burmistrz podjął próbę zawarcia umowy z poznańską spalarnią odpadów. To znacznie obniżyłoby koszty. Niestety, Miasto Poznań skierowało odpowiedź odmowną wobec Szamotuł. Szkoda, bo w innych kwestiach oba samorządy potrafią sprawnie i zgodnie współpracować. Również ZGK pracuje nad rozwiązaniem przynajmniej części lokalnych, odpadowych problemów. Chcemy postawić na budowę własnej instalacji do zagospodarowania odpadów BIO, ale koszty takiego przedsięwzięcia są bardzo wysokie, bo oscylują wokół kilkunastu milionów złotych. Czekamy na dofinansowania unijne z KPO w tym zakresie.
Ciekawe, że wspomina Pan o spalarni. Szamotuły porównywane są do innych okolicznych gmin. A tam stawki są niższe? Dlaczego? Podobno przez spalarnię…
– Bądźmy precyzyjni. W okolicy stawkę 40 zł mają już Duszniki, więc nie każdy ma niższą stawkę. I faktycznie, niektóre gminy stawkę podnoszą, inne jeszcze nie, ale mówię to z dużym naciskiem na „jeszcze”. To wyłącznie kwestia czasu. Porównując się do innych gmin trzeba mieć na względzie wiele czynników takich jak liczba mieszkańców, powierzchnia gminy, rozmieszczenie mieszkańców na terenie gminy, a w konsekwencji liczba i długość tras odbioru. Ponadto, niektóre gminy mają własne kompostownie do zagospodarowania odpadów BIO (Tarnowo Podgórne), niektóre (Pniewy) ulokowane są blisko zakładu utylizacji odpadów w Mnichach, a więc mają niższe koszty transportu odpadów. A jeszcze inne oddają bardzo tanio odpady zmieszane właśnie do poznańskiej spalarni (Rokietnica, Oborniki). Koszt zagospodarowania odpadów w spalarni jest kilkakrotnie niższy, niż nasz obecny koszt. Dlatego bardzo ucieszyła mnie inicjatywa burmistrza i jednocześnie niezwykle zasmuciła odpowiedź z Poznania. Jeśli ktoś obserwuje tą branżę, to z pewnością potwierdzi, że gminy w całym kraju regularnie, co kilka lat podnoszą stawki, a te, które tego nie robią, muszą rezygnować z planowanych inwestycji. Bo gmina za koszty zagospodarowania odpadów musi zapłacić. I albo zrobi to z opłat za odpady, albo z podatków, czyli tak naprawdę i tak z pieniędzy mieszkańców. W tym drugim przypadku dzieje się to kosztem innych zadań gminy. Jeśli gmina, tak jak Szamotuły, ma zbyt nisko ustaloną stawkę za odpady, to corocznie musi dopłacać do systemu po kilka milionów, rezygnując jednocześnie z niektórych inwestycji w edukację, drogi czy obiekty sportowe. A przecież nie tego chcemy. Wolimy, aby te inwestycje powstawały i służyły mieszkankom i mieszkańcom.
To ważny argument, jeśli chcemy więcej inwestycji lokalnych i tak chyba możemy zakończyć rozmowę. Może jakaś dobra informacja na koniec?
– Tak. Od przyszłego roku zwiększamy częstotliwość odbioru odpadów wielkogabarytowych. Obecnie jest to jeden odbiór w roku, ale w 2025 roku będą już dwa. Jeżeli mieszkańcy będą z tej usługi intensywnie korzystać, rozważymy w latach kolejnych jeszcze częstsze odbiory. A patrząc szerzej mogę zapewnić, że nie będziemy ustawać w poszukiwaniu środków finansowych na budowę własnych instalacji do zagospodarowania odpadów. Takie inwestycje z pewnością obniżą koszty funkcjonowania systemu albo przynajmniej powstrzymają kolejne podwyżki. Tutaj jednak musimy czekać na dofinansowania zewnętrzne, w tym przede wszystkim z KPO.
(Red.)
FOTO: Michał Dziedzic