
„Nie zrobimy tego z przyjemnością”
W publikowanej na naszych łamach przed tygodniem rozmowie z prezesem Centrum Sportu Szamotuły Rafałem Krzykałą, poruszyliśmy sprawę zamknięcia pływalni przy ul. Sportowej na okres zimowy. Nasz rozmówca był zdania, że nie jest to dobry pomysł. Sprawą zainteresowali się radni na ostatniej, w minioną środę, sesji rady miejskiej. Zamknąć basen, czy nie zamykać? – zastanawiano się.
– Koszty utrzymania pływalni są ogromne. Tam jest kwestia podgrzewania wody, elektrycznych silników, pomp, które nieustannie muszą pracować. Chociaż można pomyśleć o innych rozwiązaniach. Nie wiem czy dobrym pomysłem jest zamknięcie pływalni na okres zimowy. Być może lepiej utrzymywać basen przy Sportowej otwarty zimą, a zamykać go latem, kiedy jest alternatywa na kąpiel, na przykład w basenie letnim na Piaszczychach. Poza tym zamknięcie basenu na zimę może spowodować trudną do przewidzenia degradację techniczną obiektu. Jeżeli pływalnia ma rocznie kosztów, nie wiem – ze cztery miliony złotych, to może w ten sposób dałoby się je zredukować do dwóch i pół miliona utrzymując basen przy Sportowej otwarty tylko zimą. I już będą oszczędności – podkreślał w rozmowie z „Gazetą” Rafał Krzykała. Temat zamknięcia pływalni podjął na środowej sesji rady Bartosz Węglewski, pracownik Centrum Sportu.
Węglewski pyta…
– Panie dyrektorze, czy faktycznie planowane jest zamknięcie szamotulskiej pływalni? – pytał Węglewski przypadkiem obecnego na sali obrad Michała Dziedzica, zastępcę dyrektora naczelnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Szamotułach. – A jeżeli tak, to od kiedy i czy jest to zamknięcie dla zamknięcia, bo stoi za tym rachunek ekonomiczny, bo jeśli tak, to wydaje mi się, że jest to początek drogi, którą szedł basen w Sierakowie. Jeżeli będziemy podejmować tak drastyczne kroki, to nie można robić tego w sposób nieprzemyślany i zamknąć trzeba pływalnię jak najwcześniej i doprowadzić do tego, aby zaoszczędzić środki inwestycyjne pozwalające na uniezależnienie się od obowiązujących stawek energii na rynku. Myślę, że gdyby miało to nastąpić, byłoby to bardziej zrozumiałe dla mieszkańców, niż zamykanie z powodu samych wyników finansowych – czytał radny przygotowane wcześniej wystąpienie.
– To oczywiście sugestia i propozycja, bo my jako rada miasta też możemy poszukać środków. Dzisiaj przekazaliśmy czterysta tysięcy ZGK, to dlaczego nie mielibyśmy znaleźć pieniędzy w przyszłorocznym budżecie? Na to, by dzieci się uczyły, by seniorzy mogli ćwiczyć, rehabilitować się. Z mapy Szamotuł nie może zniknąć obiekt, który wpisał się w nasze życie, obiekt na którym mamy siedemnaście etatów, siedemnaście rodzin i wielu pracowników, którzy przez całe życie byli związani z tym obiektem – apelował Węglewski.
Zwracał uwagę, że tygodniowo z pływalni korzysta około 2900 osób, w tym prawie 1000 dzieci. Podkreślał znaczenie pływania dla zdrowia, także psychicznego. Wskazał na znaczenie basenu dla funkcjonowania całego kompleksu przy ul. Sportowej.
– Zmniejszenie się atrakcyjności obiektu spowoduje obniżenie przychodów, a czasem wręcz będzie decydowało o rezygnacji z naszych usług – dowodził.
Węglewski usiłował szukać sposobów wyjścia z krytycznej sytuacji.
– Czy nie warto ponownie przyjrzeć się cenom biletów? – zastanawiał się. – Odstąpić od wejść bez ograniczeń? Ludzie bardziej zrozumieją podwyżki cen biletów, niż całkowite zamknięcie basenu. Podobnie zresztą można zmniejszać koszty wyłączając częściowo niecki basenowe – doradzał.
Radny ubolewając nad losem pływalni, widzi jednak światełko w tunelu w postaci przygotowywanej przez rząd ustawy zapewniającej tańszy prąd dla samorządów, jednostek budżetowych. Proponowana cena 66 groszy za kilowatogodzinę nie jest znacząco wyższa od obecnie obowiązującej gminę Szamotuły – 58 groszy.
– Ustawy jeszcze nie ma, ale już dziś można negocjować cenę prądu i z doświadczenia wiem, że da się negocjować – przekonywał.
Podsumowując dodał: – Powinniśmy doprowadzić do tego, żeby pływalnia funkcjonowała dalej i została jak najszybciej dostosowana do obecnej koniunktury.
…Dziedzic odpowiada
– Nie chcielibyśmy absolutnie zamykać pływalni – uspokajał Michał Dziedzic, ale… – Jeżeli będziemy do tego zmuszeni, a wiele wskazuje na to, że takie działanie będzie musiało być wykonane, to nie zrobimy tego z przyjemnością, nie zrobimy tego dlatego, że mamy taki kaprys. Na pewno nie pójdziemy scenariuszem sierakowskim, to znaczy nie zostanie wyłączona całkowicie pływalnia. Tak nie może być, dlatego, że ona by niszczała. Tam są pompy, elementy, które muszą pracować, nawet na minimum.
Dlaczego „komunalka” stanęła przed decyzją o zamknięciu, po 20 latach nieprzerwanej pracy, pływalni przy Sportowej? Dziedzic tłumaczył to gigantycznym wzrostem cen energii – prądu i gazu.
– Jeżeli na dzień dzisiejszy poznańska grupa zakupowa, do której należy ZGK, otrzymuje najniższą ofertę w wysokości 1,22 zł za kilowatogodzinę i mamy do czynienia z piętnastokrotnym wzrostem ceny gazu, no to mamy duży problem – mówił dyrektor. – No bo jak mamy dzisiaj trzysta tysięcy za gaz i trzeba to pomnożyć razy piętnaście, to jest problem. I nie jest to inwestycja, tylko bieżące utrzymanie. A dla pływalni gaz jest największym kosztem. Jeśli chodzi o prąd, mamy wzrost cen pięciokrotny. Są to pozycje kosztowne, które powodują, że widzimy przyszły rok w bardzo czarnych barwach. I nie mamy na tę chwilę rozwiązania.
Dyrektor Dziedzic poinformował o losach siedemnastoosobowej załogi pływalni. Czterech pracowników pozostanie w obiekcie nadzorując jego funkcjonowanie w czasie zawieszenia działalności, kilka osób znajdzie zatrudnienie w innych oddziałach ZGK, jedna przejdzie na emeryturę.
– Z troski o pracowników i ich rodziny, udało nam się ograniczyć konieczne wypowiedzenia z pracy do dwóch osób – podkreślał.
– Jeżeli takie kroki podejmujecie, to znaczy, że to zamkniecie nastąpi, to jest jednoznaczne – mówił Węglewski. – Czy nie lepiej przeprowadzić inwestycje, które uniezależnią nas energetycznie? Które zmniejszą koszty?
Michał Dziedzic zapewniał, że „komunalka” nie chciałaby wygaszać pływalni, ale przy obecnych kosztach nie widzi innych rozwiązań.
– Szukanie alternatywnych źródeł ogrzewania to też są bardzo duże koszty inwestycyjne. Obiekt ma dwadzieścia lat i nie jest przygotowany do tego, żeby tam wejść i coś postawić. Dość powiedzieć, że ponad dwa lata temu rozważaliśmy kwestię fotowoltaiki i okazało się, że będzie to niecelowe, a wręcz niebezpieczne ze względu na konstrukcję dachu pływalni. Niestety, nie mamy dużego pola manewru jeśli chodzi o szukanie alternatyw – wyjaśniał.
Trzeba szukać rozwiązań
Zdaniem Bartosza Węglewskiego należy pomyśleć o zainstalowaniu fotowoltaiki, która zasilałaby obiekty obu spółek przy ul. Sportowej. Wskazuje na potrzebę przeprowadzenia modernizacji basenu.
– Zamknięcie dla zamknięcia będzie gwoździem do trumny dla tej pływalni. Ciężko będzie ją reanimować – podsumował.
– Już dawno mówiłem, że pływalnia to obiekt energochłonny, że tam trzeba zainwestować w fotowoltaikę, filtry zeolitowe. Już dawno to mówiłem i do dnia dzisiejszego nic nie zostało uczynione – wytknął kierownictwu ZGK Tomasz Łączkowski. Po czym dodał: – Jakbyście państwo posłuchali, zainwestowali, to na dzisiaj bylibyście przygotowani do kryzysu energetycznego. Pan mówi – zwracał się do Dziedzica – że fotowoltaiki nie da się zamontować na obiekcie. Wokół jest sporo terenów, można na gruncie postawić farmę fotowoltaiczną. Nie na budynku. To byłoby bezpieczne, a koszty utrzymania pływalni by spadły.
– To jest dla mnie ciekawe, że akurat pan wspomina o energii odnawialnej, bo od paru dobrych lat w skali krajowej ta energia odnawialna z wiadomych przyczyn jest w odwrocie – odgryzał się Łączkowskiemu Michał Dziedzic, nawiązując do jego przynależności do PiS. – Natomiast mogę powiedzieć, że dopóki gaz kosztował nas osiem groszy za kilowatogodzinę, to też nie rozważaliśmy szukania alternatywnych źródeł energii. To chyba oczywiste. Jeszcze parę miesięcy temu nie wiedzieliśmy, że energetyka pójdzie w taką stronę. Mieliśmy istotniejsze wydatki związane z wodą, ściekami, odbiorem odpadów. Na coś się trzeba było zdecydować.
– Fotowoltaika jest bardzo opłacalna właśnie dzisiaj. I ZGK mógłby wybudować farmę fotowoltaiczną. Farma jednomegawatowa kosztuje trzy miliony złotych i obecnie taka inwestycja zwraca się po trzech latach – podpowiadał Dziedzicowi szamotulski przedsiębiorca Mikołaj Trąbczyński.
„Jest pan powieściopisarzem”
Zamknięcia pływalni nie wyobraża sobie Ilona Kaluga. – Non stop dokładamy, żeby ten obiekt funkcjonował – załamywała ręce. I domaga się konkretnych działań ratunkowych ze strony burmistrza i ZGK.
Z kolei Grażyna Augustyniak skomentowała wystąpienie Bartosza Węglewskiego. Wytknęła mu hipokryzję, pokrętność wywodów.
– Widzę, że jest pan powieściopisarzem, lubi pan dużo pisać, ale i czytać – zwróciła się do Węglewskiego, nawiązując do przygotowanego przez niego na piśmie i odczytanego przemówienia. – Nie tylko na sesji, ale również na fejsbuku. Gratuluję! – kpiła z kolegi radnego.
I kontynuowała: – Ale z jednym nie mogę się zgodzić. A mianowicie była na tej sali poruszana kwestia kortów przy ulicy Targowej. Usłyszeliśmy: nie będziemy tam zadaszać kortów, bo to straszne koszty, przeniesiemy więc to na ulicę Sportową. Natomiast dzisiaj zadaje pan pytanie dyrektorowi ZGK: dlaczego, czy to jest prawdą, że będzie zamknięty basen? I nie widzi pan, że ZGK w tym układzie będzie musiał ponieść koszty utrzymania basenu? Czyli najlepiej zrzucić na kogoś. Mówi pan: my, jako spółka Centrum Sportu nie będziemy obiektu przy Targowej dofinansowywać, bo to są koszty, a ZGK to skąd weźmie pieniądze? To, że faktycznie utrzymanie pływalni staje się nieopłacalne, to już pana nie interesuje.
Radna Augustyniak wskazywała, że dominującą grupą osób korzystających z pływalni są dzieci i młodzież: – Trzeba im dać szansę korzystania z obiektu, tym bardziej, że urząd miasta dopłaca do pływalni za te dzieci.
Na koniec skomentowała pomysł podwyższenia cen biletów na basen: – Trzeba faktycznie powiedzieć, że jeżeli cena wzrośnie, to zainteresowanie spadnie, zwłaszcza wśród emerytów.
(mal)
FOTO
Na zdjęciu u góry: – Z troski o pracowników i ich rodziny, udało nam się ograniczyć konieczne wypowiedzenia z pracy do dwóch osób – podkreślał Michał Dziedzic