„Kwiatki” nowej organizacji ruchu na szamotulskim rynku
Rankiem we wtorek 14 czerwca kierowcy i piesi na szamotulskim rynku zmierzyli się z nową organizacją ruchu. Tą na gotowej drogowo wschodniej części rynku i bliską docelowej formie. No i mamy o czym pisać. I z czego się pośmiać. W jednym miejscu znaki wskazują nawet, żeby jechać prosto… w sklep „Kokardka”!
Musimy zmierzyć się z kolejnym etapem rewolucji komunikacyjnej na rynku. Od 14 czerwca możemy poczuć, jak to będzie. Z punktu widzenia kierowców jest dużo węziej, niż było. Pojawiły się wyznaczone pasy ruchu kanalizujące ruch drogowy. Nie ma już jazdy od Sasa do lasa, całą szerokością i z dużą szybkością. Ku zgryzocie klientów i pracowników sklepów ubyła część miejsc postojowych.
Co ważne, na otwartej dla ruchu drogowego, nowej części rynku zaczęła obowiązywać strefa zamieszkania, która faworyzuje pieszych. Prędkość jest ustawowo ograniczona do 20 km/h. Piesi mają pierwszeństwo przed pojazdami, w dowolnym miejscu jezdni. Przypomnę, że w strefie nawet kilkuletnie dzieci nie muszą mieć zapewnionej opieki dorosłych. Mniej zorientowanych przechodniów irytuje brak przejść dla pieszych, których w strefie zwykle się nie wyznacza.
W pierwszych dniach pojawiły się skutki uboczne nowej organizacji ruchu. Do tej pory w godzinach szczytu na ul. Dworcowej stało się w korku do świateł koło starostwa. Teraz korek tworzy się w przeciwną stronę, do rynku. To dlatego, że pojazdy jeżdżą dużo wolniej, niż kiedyś i częściej się zatrzymują.
Nie wszystkie rozwiązania przypadły mi do gustu. Na północnej pierzei rynku pas rowerowy między parkingiem a chodnikiem został oznaczony jedynie wieloznacznymi strzałkami powtarzanymi co kilkanaście metrów. Jego nawierzchnia nie odróżnia się od chodnika. Będzie tu często dochodzić do kolizji rowerzystów z osobami, które właśnie wysiadły z zaparkowanego auta i idą do sklepu. Nic nie ostrzega tych drugich, że wchodzą na aktywny pas dla rowerów.
Niestety, nie udało się uniknąć błędów w elementach stałej organizacji ruchu. Dojeżdżając rynkiem do ul. Poznańskiej, napotykamy znaki poziome i pionowe, które nakazują jazdę w lewo lub w lewo i na wprost. Kłopot w tym, że fizycznie można tu skręcić w lewo lub w prawo. Prosto pojedziemy… w jedną z witryn sklepowych. Te kuriozalne znaki sprawiają, że niektórzy kierowcy rezygnują ze skrętu w prawo, w ul. Poznańską.
Z końcówki ulicy Poznańskiej w pobliżu rynku powinien zniknąć stary znak B-21 „Zakaz skrętu w lewo”. Obecnie powoduje konsternację u kierowców, ponieważ wjeżdżając na rynek w nowej formie, muszą najpierw skręcić kierownicą w lewo, aż „przejmie” ich nowy znak C-2 „Nakaz skrętu w prawo”. Ustawianie znaków B-21 i C-2 przed tym samym skrzyżowaniem w ogóle jest niedorzeczne.
Wrzucę jeszcze dwa kamyczki do ogródka autora mapy z tymczasową organizacją ruchu, którą publikowaliśmy również w „Gazecie”. Popełnił jeden z niezwykle powszechnych błędów, używając do określenia wyłączonej z ruchu zachodniej części rynku znaków B-2 „Zakaz wjazdu”. Ten znak zakazuje wjazdu w ulicę jednokierunkową „pod prąd” i do niczego innego nie powinien służyć. Ruch wyłącza się znakiem B-1 „Zakaz ruchu”. Niestety, tu i ówdzie, równie oryginalnie oznakowane są bariery blokujące wjazd na zachodnią pierzeję rynku. Przy wjeździe w ul. Braci Czeskich na barierze dotkliwie brakuje znaku C-1 „Nakaz jazdy w prawo przed znakiem”.
Gorzej, że zapewne idąc skrótem myślowym, autor mapy przypisał pojęciu strefy zamieszkania regułę skrzyżowań równorzędnych, co jest bzdurą bezrefleksyjnie powielaną nawet na stronach internetowych niektórych komend policji (sic!). Niestety, mało kto wnika w niezmiernie istotne szczegóły. Owszem, w strefie zamieszkania należy się spodziewać skrzyżowań równorzędnych jako standardu – i tak będzie na szamotulskim rynku – ale nie jest to sztywna reguła. Przepisy dają możliwość ustalania pierwszeństwa przejazdu znakami B-20 (Stop) i A-7 (Ustąp pierwszeństwa) także w strefie zamieszkania. I widać to choćby na placu Wolności we Wronkach w pobliżu ul. Krętej.
Będę też bronić kierowców, którzy jeszcze nie zorientowali się, że na odnowionej części rynku w Szamotułach od 14 czerwca działa zasada pierwszeństwa z prawej strony. Jak już wiemy, strefa zamieszkania nie oznacza wymogu takiej organizacji ruchu. Wytknę zarządcy drogi, że krążąc po szamotulskim rynku, próżno było przez lata szukać jakichkolwiek znaków potwierdzających, że jedziemy drogą z pierwszeństwem przejazdu. Wyjątkiem było skrzyżowanie z ul. Wroniecką, ale i tak mieliśmy tam do czynienia tylko z tabliczką T-6 pokazującą przebieg drogi z pierwszeństwem. Po prawdzie układ komunikacyjny rynku mocno utrudniał ustawianie takich znaków. Kierowcy-goście jeździli więc „na czuja”, widząc zachowanie innych kierowców, którzy ich przepuszczali. Napotykaliśmy znaki A-7 „Ustąp pierwszeństwa” na wlotach ulic (Poznańska, Wroniecka) lub w jedynym miejscu na rynku, przy wlocie ul. Dworcowej, żeby bardziej skomplikować sytuację. W ramach modernizacji znaki podporządkowania znikły. Znaków informujących o jeździe z pierwszeństwem nigdy nie było, poza wspomnianym wlotem ul. Wronieckiej. Skąd więc u licha miejscowi kierowcy, jadąc tędy pierwszy raz po zmianach, mają wiedzieć, że wprowadzono zasadę pierwszeństwa z prawej strony? Z gazet? Z internetu? Z gablot przy urzędzie?
Wszystkich uczestników ruchu na rynku proszę o wzajemną wyrozumiałość. Trzeba przywyknąć do nowych porządków. Włączać zasadę ograniczonego zaufania. Przymykać oko na zdezorientowanych. Piesi muszą pamiętać, że przeciętny kierowca potrzebuje 2-3 sekundy na reakcję, więc bezrefleksyjne wchodzenie na jezdnię spomiędzy zaparkowanych samochodów lub zza winkla budynku, może łatwo skończyć się wizytą w pobliskim szpitalu. Co prawda to nie będzie ich wina, ale to ich kości zostaną połamane.
RB
Na zdjęciu u góry:
Fachowcom z wykształceniem i uprawnieniami kierunki ruchu nie powinny się mylić. Tymczasem twórca stałej organizacji ruchu stwierdził, że można stąd pojechać w lewo lub PROSTO. Prosto, czyli gdzie? W witrynę sklepu „Kokardka” czy salonu AGD Kuraś Plus? Przez te kuriozalne znaki wielu kierowców rezygnuje ze skrętu W PRAWO w ulicę Poznańską. Poza tym ta nagła konsternacja w tym miejscu może przeszkodzić w zorientowaniu się, że wyjeżdżający z ul. Poznańskiej mają pierwszeństwo
Wielu kierowców nawet nie zauważa, że wjechali w strefę zamieszkania. A może trzeba znak D-40 „Strefa zamieszkania” na ul. Dworcowej zamontować jeszcze wyżej? Dołożyć pod nim wielką tablicę „Patrz w górę”, bo ona byłaby widoczna nocą w światłach mijania. Ten kluczowy znak D-40 najlepiej widzą ludzie z pierwszych pięter kamienic, miłośnicy plażingu na balkonach i pasażerowie górnych pokładów londyńskich autobusów
Ten zakaz skrętu w lewo musi zniknąć. To jest element dublujący nowe oznakowanie i wprowadzający zamęt w głowach kierowców. Wjeżdżając na rynek, trzeba bowiem skręcić lekko w lewo, zanim przejmie nas nowy znak „Nakaz skrętu w prawo”