15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

W Przecławiu dyskutowano o przyszłości wioski

Radni spotkali się z mieszkańcami. Gdzie są urzędnicy, gdzie jest burmistrz?

– Na takie zebranie powinien przyjść planista, kierownik wydziału nieruchomości, burmistrz. Aby przeprowadzić konsultacje, aby mieszkańcy mogli określić, jakie są ich oczekiwania – mówił Mariusz Grzywniak, rolnik, podczas zebrania wiejskiego w Przecławiu, w minioną środę. Do świetlicy w Przecławiu nie przyjechał jednak żaden urzędnik, ani burmistrz. Przyjechali natomiast radni gminni, nieco chyba zakłopotani brakiem władzy.

W styczniu pisaliśmy o perypetiach mieszkańców Przecławia Ewy Paul i Mariusza Grzywniaka, którzy przez kilka lat bezskutecznie zabiegali u burmistrza Szamotuł o wydanie warunków zabudowy dla swojej działki (otrzymali je po ukazaniu się naszego artykułu). Jak się okazało, nie byli  jedynymi przecławianami odbijającymi się od urzędniczej ściany. Ludzi niemogących otrzymać popularnych wuzetek jest całkiem sporo. Źródłem dodatkowych problemów dla właścicieli ziemi w wiosce jest przygotowywany obecnie przez magistrat plan zagospodarowania obejmujący część Przecławia. W połowie stycznia grupa mieszkańców złożyła w urzędzie adresowaną do radnych i burmistrza petycję.

Petycja

Na co skarżą się mieszkańcy? 

„We wskazanym miejscowym planie nieruchomości gruntowe będące naszą własnością zostały zakwalifikowane jako grunty rolne bez prawa zabudowy, co ogranicza istotne prawo własności właścicieli, którzy nie mogą swobodnie dysponować wskazanymi nieruchomościami” – piszą autorzy petycji.

I zaznaczają: „Przede wszystkim należy mieć na uwadze, iż do wskazanych nieruchomości jest możliwość podłączenia wszystkich mediów, co więcej, mają  one bezpośredni dostęp do drogi publicznej, w związku z czym niezasadne jest pozbawienie nas możliwości zabudowy wskazanych nieruchomości. Co więcej,  w sołectwie Przecław funkcjonują rodzinne gospodarstwa rolne od kilku pokoleń. Aby mogły się rozwijać i dalej funkcjonować, muszą mieć możliwość rozbudowy i możliwości inwestowania w budynki i infrastrukturę rolniczą (magazyny, budynki gospodarcze, nawodnienia, tunele foliowe, szklarnie). Jeśli ich grunty zostaną zakwalifikowane jako grunty rolne bez prawa do zabudowy zagrodowej, skazani są na zamykanie swoich gospodarstw”.

Autorzy petycji wskazują na potrzeby młodego pokolenia mieszkańców wioski, którzy mają w planach założenie rodziny, chcą swój los związać z Przecławiem i wybudować się na swoich lub rodziców gruntach. „Nie będą mieli takiej możliwości i będą zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania lub kupna domu od dewelopera lub innego podmiotu gospodarczego, którzy budują domy na sprzedaż w Przecławiu” – twierdzą nie bez racji autorzy petycji. I na koniec pytają: „Dla kogo robiony jest ten plan zagospodarowania, jeśli nie bierze się pod uwagę opinii, sugestii i potrzeb  mieszkańców Przecławia?”

Dla kogo plan?

Nad petycją mieszkańców Przecławia pochyliła się w styczniu komisja skarg szamotulskiej rady miejskiej. Powołano zespół roboczy, który szczegółowo miał zająć się rozpatrzeniem uwag mieszkańców. Po siedmiu miesiącach komisja zaprosiła przecławian. Radni chcieli usłyszeć, co mają do powiedzenia.

W minioną środę w świetlicy pojawili się mieszkańcy, pojawili się radni, ale zabrakło urzędników.

Miała być pani kierownik wydziału nieruchomości, ale z przyczyn osobistych nie dojechała – usprawiedliwiał Agnieszkę Czapkę Damian Dubiel, szef komisji. Dlaczego nie dojechał zastępca kierownika, któryś z burmistrzów, czyli osób mających realny wpływ na kształt planu zagospodarowania, przybyli na spotkanie nie dowiedzieli się. Można było odnieść wrażenie, że mieszkańcy czuli się zlekceważeni przez władzę.

Ani pani Czapki, ani pana Luthra, ani burmistrzów tu nie ma, a ludzie marnują czas, odrywają się od pracy – recenzowała postawę urzędników radna Ilona Kaluga. – Bez sensu jest tu dzisiaj się spotykać, skoro nie ma władz odpowiedzialnych za ten plan. Jeszcze tak nie było, żeby władza nie znalazła czasu dla mieszkańców. Byłaby rozmowa, odpowiedzi na pytania, wątpliwości. Ale nie ma osoby odpowiedzialnej. A chyba biorą za coś pieniądze? Wczoraj pani Czapka była w pracy, a dzisiaj nagle jej nie ma?

– Zgadzam się, że dzisiaj stanowiska nie wypracujemy – przyznał Damian Dubiel.

Jak wskazał przewodniczący komisji, sprawa planu zagospodarowania części Przecławia budzi szereg kontrowersji. – Ta komisja została zwołana, ponieważ pojawiły się informacje, że gros mieszkańców chce uchwalenia planu w formie zaproponowanej przez pana burmistrza. Pani sołtys sygnalizuje, że są takie osoby. Chcemy poznać argumenty za i przeciw, chcemy spotkać się z jedną i drugą stroną. Sprawa się troszkę ciągnie, a to dlatego, że zgłosiliście państwo dużo uwag do tego planu, a te uwagi muszą być odniesione do studium dużo wcześniej przyjętego – tłumaczył Dubiel.

Okazało się, że zwolenników planu w wersji zgłoszonej przez burmistrza Kaczmarka na sali nie ma wielu, w zasadzie była jedna taka osoba. Zdecydowaną większość stanowili przeciwnicy planu, bądź osoby zgłaszające wątpliwości.

Jesteśmy zainteresowani uchwaleniem planu, ale niekoniecznie w tej formie, w której był przedstawiony. Ten plan budzi wiele kontrowersji, dlatego trzeba wypracować jakiś kompromis, który będzie satysfakcjonował władze gminy i nas mieszkańców – zaznaczała jedna z nowych mieszkanek wioski. Dopytywana przez radnych o swoje oczekiwania, wskazała na potrzebę zapanowania nad żywiołowo rozwijającym się budownictwem mieszkaniowym, choćby dlatego, że rodzi to problemy z zaopatrzeniem w wodę (a z tym Przecław ma problem). Podkreślała za to, że nie przeszkadza jej rozwijające się rolnictwo.

Słyszałam sugestie mieszkańców, że problemem jest to, że mają grunty na których chcieliby coś tam budować, na przykład dla dzieci i rozumiem, że mieszkańcy, którzy żyją tu od lat, posiadają wiele gruntów, powinni mieć taką możliwość – mówiła kobieta.

Nie postawią nawet silosa na zboże

Rolnik Mariusz Grzywniak podkreślał, że na zebraniu zabrakło przede wszystkim gminnych decydentów: Na takie zebranie powinien przyjść planista, kierownik wydziału nieruchomości, burmistrz. Aby przeprowadzić konsultacje, aby mieszkańcy mogli określić, jakie są ich oczekiwania.

I dodał: – Nie może być tak, że robi się na szybko plan zagospodarowania na gruntach rolnych, gdzie my mamy zaplanowane inwestycje, które kosztują miliony złotych i ten plan pozbawia nas prawa zabudowy. My jako rolnicy w świetle tego planu nie będziemy mogli postawić ani silosa na zboże, ani ogrodzenia wyższego niż 2,5 metra, ani wywiercić studni głębinowej, ani postawić szklarni, tunelów foliowych, czy budynku gospodarczego. Nic. Gdyby grunty rolne były pozostawione jako grunty zagrodowe, to można by w ramach przepisów na działce rolnej, siedliskowej, budować budynki gospodarcze albo  silosy.

Rolnik starał się uświadomić zebranym, że dzisiejsze gospodarstwo rolne to coś więcej niż sielski widok podwórka z konikiem i krówką. To poważne przedsiębiorstwo, które musi spełniać szereg wymogów. – A to płytę obornikową musimy mieć, a to pomieszczenie na środki ochrony roślin, pomieszczenie na puste opakowania, miejsce do płukania, a to wymaga pozwoleń na budowę. W przypadku uchwalenia tego planu, gdzie pozbawia się nas prawa do zabudowy, to my nie zrobimy już nic – wyjaśniał rolnik.

Tu się z panem zgodzę. To jest ogólny grzech tych planów, że zbyt mały obszar jest zarysowany na działkach rolnych jako działka siedliskowa z możliwością budowania – stwierdzał radny Jan Dziamski. – Często ta granica przebiega kilka metrów za ostatnim budynkiem i to wiąże ręce rolnikowi.

– Ja nie chce się użalać, ale mam już dosyć telefonów ze straży miejskiej, bo coś komuś śmierdzi, bo jest pole podlewane, a jest podlewane z mojej studni głębinowej, za moje pieniądze zbudowanej, a nie z sieci wodociągowej ZGK. A czy nasza „komunalka” nie potrafi zmodernizować linii, przecież  przepompownia już jest? – kontynuował Mariusz Grzywniak. – Braki wody występują z tego powodu, że mieszkańcy nowych osiedli podlewają swoje ogródki za wcześnie. Niech ustawią instalacje na noc, kiedy jest mniejszy pobór wody i to wszystko będzie funkcjonować. Poza tym jesteśmy chyba jedyną wioską w gminie, która nie ma kanalizacji, a co dopiero mówić o wodociągu. Kiedyś byliśmy podpięci pod Rokietnicę i problemów nie było, odkąd Szamotuły to przejęły, są wieczne problemy.

Dlaczego nie cała wioska?

Grzywniak sugerował, iż plan powinien objąć cały Przecław, a nie tylko jedną czwartą wioski. – Niektóre grunty są wyjęte z tego planu – to jest dla mnie dziwne. Nawet na tej jednej czwartej niektóre działki nie są ujęte w tym planie, nie wiadomo z jakich powodów. Działka przy lesie też nie jest ujęta w planie, jest wyłączona z planu. A to też jest Przecław. I nikt nie potrafi powiedzieć dlaczego – dziwił się rolnik.

Podkreślił, że studium zagospodarowania wsi pochodzi z 2014 r. i jest już przestarzałe, wymaga nowelizacji. Dopiero potem przyjdzie czas na plan zagospodarowania. Z tą uwagą zgodził się Damian Dubiel: – Ten plan musi być ponownie wyłożony z uwagi na okres czasu, który minął.

Reprezentantem interesów nowych mieszkańców Przecławia, mieszkańców nowych osiedli, był na spotkaniu z radnymi Dariusz Kowalski. – Ja przejrzałem projekt planu i stwierdziłem, że jest o.k., nie mam uwag. Ale w lutym okazało się, że jest sporo uwag. Dla nas jest to dzisiaj problem, problem dla całej końcówki Przecławia, który boi się o swoje domy, boi się o drogi. Ja nie chcę niczego zablokować. Pan Mariusz Grzywniak mówi, że na swojej działce chce wybudować dwanaście budynków jednorodzinnych. Ja już mówiłem – jak wam nie pasowało, że powstaje tamto osiedle, to trzeba było walczyć tak, jak ja walczę dzisiaj – prezentował swój pogląd na plan zagospodarowania.

Po czym dodał: – Ta wieś jest podzielona na pół. My, jako mieszkańcy tamtej strony powinniśmy płacić rolnikowi za ziemię, deweloperowi za wybudowanie, gminie płacić podatki, a najlepiej to wypier….ć stąd za przeproszeniem. „Tutaj nie bardzo nam pasujecie do całości” – tak odbiera to mieszkaniec tamtej strony.

Kowalski starał się wyjaśnić powód swojego zdenerwowania: – My też jesteśmy mieszkańcami, tam nas żyje 260 rodzin. Każdy z nas zainwestował swoje pieniądze, żeby na tej wsi tutaj zamieszkać. Kupiłem dom tutaj, bo mojej żonie tutaj się spodobało, bo ten widok na te pola… Przeprowadziliśmy się tu, na wieś  bez sklepów, z krówką, koniem. Chodzi mi tylko o moje dobro, tam, na tej naszej ulicy. Jeśli mnie obstawicie domami, to mi się nie będzie tu podobać, to będę musiał tę wioskę opuścić. Za chwilę ta betonowa droga z osiedla się zakorkuje i będziemy stać jak palanty, żeby wyjechać. Wody nie będzie, ulice będą rozjeżdżone, proszę bardzo… Nie chcę, żeby moje miejsce życia wyglądało jak Rokietnica przed stadionem. Ja chcę żyć na wsi, a nie chcę żyć w kołchozie.

– Ja też nie jestem rdzennym mieszkańcem Przecławia, mieszkam tu kilkanaście lat, ale jakoś nie miałem problemu, aby się tu zaaklimatyzować – polemizował z Dariuszem Kowalskim Mariusz Grzywniak. – Jakoś nie sądzę, aby rolnicy uprzykrzali życie nowym mieszkańcom, jest odwrotnie. To my ciągle jesteśmy na telefonie ze straży miejskiej, to do mnie przychodzą na pole o 17.00 i każą wyłączyć traktor, bo położyli dziecko spać. Albo dzwoni straż miejska, bo mają skargi, że śmierdzi. Albo przyjeżdża policja po trzy, cztery razy dziennie, bo wyjechałem z pola na szosę, a musiałem tak wyjechać ze trzydzieści razy w ciągu dnia, zamiatając na bieżąco miotłą, a na końcu zamiatarką, bo pani pobrudziła sobie właśnie umyty samochód i chce zwrotu kosztów. Po 22.00 kombajn nie może w żniwa wyjechać w pole. My też nie chcemy pracować po 22.00, ale jeśli jest pogoda, to my musimy wykorzystać okienko pogodowe i musimy pracować – tłumaczył.

Deweloper może więcej

Rolnik Stefan Jabłoński zwrócił uwagę na nierówne traktowanie rolników i deweloperów. – Chce się w planie zablokować grunty, które są przy drogach, które mają już częściowo media. To są grunty słabe, a poprzednim rozdaniu poszły pod budowę naprawdę bardzo dobre grunty. Ja nie mam metra takiej ziemi, na której stoją te nowe domy od dewelopera. My rdzenni mieszkańcy też byśmy chcieli wytyczyć kilka działek.

Jabłoński zaznaczał, że sytuacja w rolnictwie nie jest najlepsza i rolnicy chcieliby zabezpieczyć swoją przyszłość. – Jeszcze trochę i tego rolnictwa nie będzie. Kiedy deweloper przejmie grunty, to bardzo szybko podzieli je na działki. A nas, mieszkańców, się nie bierze pod uwagę. My na działki chcemy przeznaczyć czwartą i piątą klasę, która w tym roku prawie nie daje plonów – mówił. Mariusz Grzywniak dodał, że grunty będące w posiadaniu deweloperów nie są ujęte w planie zagospodarowania. Dlaczego?

Mieszkańcy wielokrotnie podkreślali, że ich zdaniem zarówno studium zagospodarowania z 2014 r., jak i projekt planu z 2018 r. są przestarzałe i nie odpowiadają dzisiejszym realiom. Nie odpowiada na pytanie, jak Przecław będzie wyglądał za 10, 15 lat.

– Nie wiemy, jak ta miejscowość ma się rozwijać – mówił o sowich wątpliwościach Grzegorz Płachetka, miejscowy przedsiębiorca. – Akurat działki przy drodze mają infrastrukturę, a rolnicy nie mogą się na nich budować. O firmach się kompletnie nie mówi. A dla mnie z planu to powinno wynikać. Ten plan za chwilę zablokuje wszystko. Nie powstanie żaden żłobek, żadna szkoła, nic. Dzisiaj, żeby rolnik mógł funkcjonować, to musi co jakiś czas sprzedać kilka działek. Blokowanie tych kilku rolników, którzy tu są, skończy się tym, że upadną.

– Rozmawiając z burmistrzem w parę osób, była pani sołtys, mówiliśmy, żeby zaplanować chodnik, kanalizację, żeby to wszystko już ująć w tym planie, żeby była jakaś wizja rozwoju dla Przecławia na dalsze lata – wspominał wizytę u Włodzimierza Kaczmarka Mariusz Grzywniak. – A burmistrz nam powiedział: „a po co wam chodnik?” A pani Czapka: „po co wy chcecie mieć dzieci przy sobie?” Ręce opadają (sołtys Romualda Przybylska potwierdziła relację rolnika).

Argumenty przecławian rozumiał radny Jan Dziamski: – Jeśli nie ma planu, są jakieś możliwości ruchu. Rolnik, któremu sytuacja się pogarsza, może jeszcze coś zrobić, zająć się na przykład usługami rolniczymi. A jeśli uchwalimy plan, nie będzie mógł zgłosić żadnej działalności gospodarczej.

Co dalej?

Gorącą chwilami dyskusję podsumowała radna Ilona Kaluga: – Odczuwam, że jest między wami podział na ludzi, którzy są stąd i na napływowych. Miejscowi nadal chcieliby tu żyć i móc sprzedać to, czego się dorobili, czyli działki. Nie może być tak, że ktoś zablokuje innym możliwość życia, rozwoju. Trzeba zrobić porządne zebranie, porządne konsultacje. Trzeba pozwolić rozwijać się przedsiębiorcom.

Co będzie z projektem planu zagospodarowania Przecławia? Radny Dubiel przypomniał, że od nowego roku mają wejść w życie nowe przepisy o planowaniu przestrzennym. Być może radni poczekają na te nowe przepisy.

Marek Libera

DUBIEL: – Miała być pani kierownik wydziału nieruchomości, ale z przyczyn osobistych nie dojechałausprawiedliwiał Agnieszkę Czapkę Damian Dubiel, szef komisji

DZIAMSKI JAN: Problemy rolników z Przecławia rozumie radny Jan Dziamski, również rolnik. – Często plany wiążą ręce rolnikowi – przyznaje

GRZYWNIAK: Mariusz Grzywniak starał się uświadomić zebranym, że dzisiejsze gospodarstwo rolne to coś więcej niż sielski widok podwórka z konikiem i krówką. To poważne przedsiębiorstwo, które musi spełniać szereg wymogów

AUGUSTYNIAK: – Ani pani Czapki, ani pana Luthra, ani burmistrzów tu nie ma, a ludzie marnują czas, odrywają się od pracyrecenzowała postawę urzędników radna Ilona Kaluga (z lewej)

MIESZKANKA: – Jesteśmy zainteresowani uchwaleniem planu, ale niekoniecznie w tej formie, w której był przedstawiony. Ten plan budzi wiele kontrowersji – wskazywała mieszkanka

TABLICA: Smutny symbol nieudolności gminnych władz i marnotrawstwa pieniędzy – tablica informująca o wybudowaniu węzła przesiadkowego w Baborówku za unijne środki. Zarasta krzakami. Ze wstydu

Poprzedni
Następny