15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Szamotulscy wędkarze oburzeni!

„Chyba ktoś to wstrzymał”

W Szamotułach pasjonaci wypoczynku na łonie przyrody, połączonego z połowem ryb, skupieni są w kołach Polskiego Związku Wędkarskiego o nazwach Miasto i Sum. Grono to liczące około 500 członków, od trzech lat ze zniecierpliwieniem i utęsknieniem oczekuje na ponowne udostępnienie im popularnego Jeziórka przy ul. Wojska Polskiego. Niestety bezskutecznie.

– Jako wędkarze jesteśmy oburzeni tym, że tak długo Jeziórko stoi bezużyteczne i opuszczone, a wokół niego wszystko powoli niszczeje, znajdując się w opłakanym stanie. Inne tereny o tak dużym potencjale  położone nieopodal Szamotuł, w Międzychodzie czy Rogoźnie, są odnowione, elegancko urządzone, wyposażone w chodniki, deptaki, restauracje. Żeby ludzie mogli z nich korzystać i wypoczywać w wolnych chwilach. Wiadomo też, że w Szamotułach wymaga remontu zrujnowana, wysłużona śluza, która ledwo się trzyma. A przecież wystarczyłoby wykonać nową 3 – 4 metry niżej. Sądzę, że znalazłyby się firmy, gotowe podjąć się tego zadania przy wcale nie tak dużych nakładach finansowych – oznajmia Jacek Koput od 17 lat zajmujący się, wraz z tatą Zbyszkiem, wędkowaniem. Wspólnie czerpią oni radość z rodzinnego hobby, zdobywając laury na ogólnopolskich zawodach.

Czy miłośnicy wodnych wrażeń będą mogli wreszcie, jak przed laty, łowić ryby nad szamotulskim Jeziórkiem, o które systematycznie troszczyli się jako członkowie PZW?

 

Pertraktacje utknęły w martwym punkcie

Od 2019 roku nie zapadły wiążące ustalenia co do zasad korzystania z akwenu, którym nie zarządza już Polski Związek Wędkarski, a Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. O zajęcie się kontrowersyjnym tematem prosił w marcu 2020 roku radny gminny Bogdan Maćkowiak. Szef rady miejskiej Marian Płachecki zaznaczał, że podjęto negocjacje z Wodami Polskimi, by doprowadzić do oczekiwanych zmian.

Na horyzoncie pojawiła się optymistyczna perspektywa, wydzierżawienia pasjonatom połowów ryb szamotulskiego akwenu. Nagle pertraktacje utknęły w miejscu…

Marian Płachecki odnosząc się do poruszonej kwestii, stwierdzał: – Ma być tak jak uzgadnialiśmy. Jest tak załatwione, że Wody Polskie udostępnią akwen miejski wędkarzom w zamian za to, że będą dbali o porządek. I tak będzie, tylko musi zostać wydane stosowne rozporządzenie. Miało być ono już dawno gotowe. I chyba ktoś to wstrzymał. Była mowa, że potrwa to miesiąc, może dwa. Teraz zaczęło się przedłużać. Generalnie Wody Polskie wolałyby wydzierżawić Jeziórko, żeby ktoś na miejscu nim się zajmował. Ale muszą mieć do tego jakąś podstawę prawną.

 

Czy uda się zawiązać partnerstwo wodne?

Do wciąż nie rozstrzygniętego tematu odniósł się również przedstawiciel Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Jarosław Władczyk, pracujący w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Poznaniu, w Zespole Komunikacji Społecznej i Edukacji Wodnej. Przypominał on, że od 4 kwietnia 2019 roku wygasły wszystkie zezwolenia na uprawianie amatorskiego połowu ryb. Od tej pory nie było możliwości zorganizowania konkursów i wydania zezwoleń w obwodach nie uprawnionych do prowadzenia rybactwa, zgodnie z obowiązującymi przepisami. Sytuacja ta dotyczy akwenów, nie mających wyznaczonego gospodarza na miejscu. Dlatego niektóre z nich są w jurysdykcji Wód Polskich. By mogło się to zmienić potrzebne są konkursy, których nie ogłaszano z powodu pandemii koronawirusa.

– Jako spółka Skarbu Państwa nie możemy przydzielać danego zbiornika wodnego komu chcemy. Musimy ogłosić konkurs ofert na użyczenie go. (…) W uporządkowaniu spraw dotyczących powierzenia pieczy nad wybranym zbiornikiem wodnym powinny pomóc partnerstwa wodne. Tylko pytanie, czy wszędzie takie partnerstwo uda się zawiązać? Taka korelacja polega między innymi na chęci dbania o udostępniane tereny – tłumaczył w 2019 r. Jarosław Władczyk. – Chodzi też o ustalenie kwestii finansowych, czy samorząd lokalny będzie w stanie łożyć środki na drobne naprawy, remonty pewnych urządzeń infrastruktury wodnej lub jej elementów. Tam gdzie nie ma wyznaczonych właścicieli obwodów rybackich, trzeba czekać aż to będzie rozstrzygane. Pod warunkiem, że w ten układ wejdą władze gminne, godząc się na dbanie wraz ze związkiem wędkarskim o zbiornik wodny i jego otoczenie, w zamian za bezpłatne przekazanie obwodu rybackiego zarządzanego przez Wody Polskie. W przypadku większych remontów  urządzeń piętrzących, musi wypowiedzieć się gmina. My możemy odnowić, odbudować infrastrukturę znajdującą się na obszarach wodnych, bo mamy na to fundusze i to są największe koszty. Ale zależy nam na tym, by ktoś na co dzień doglądał tych nieruchomości. Żebyśmy chcąc przypuśćmy odblokować szandory, czyli istniejące zastawki lub przeprowadzić konserwację, nie musieli jeździć z Poznania gdzieś dwieście kilometrów. Podejmowane zabiegi zmierzają w tym kierunku. Powinny być one teoretycznie na rękę samorządom. Bo my dokonujemy remontów, a gmina na tym zyskuje. To wszystko ma odbywać się jednak na zasadzie wzajemnej pomocy, zrozumienia się. Oczekuje się od nas, żebyśmy sprawnie przeprowadzali naprawy, czyścili urządzenia. Z kolei my oferujemy, że szybciej wydawane będą różne zezwolenia, dla obopólnej korzyści.

 

Trzeba uporządkować ogromny bałagan

Rok później przedstawiciel Wód Polskich dodawał, że instytucja, którą reprezentuje działa od dwóch lat. I panuje w niej ogromny bałagan między innymi z nazewnictwem rzek, różnych zbiorników wodnych, z usystematyzowaniem informacji odnośnie ich lokalizacji, obszarów jakie zajmują, tego kto sprawuje nad nimi bezpośrednią pieczę.

– Te rzeczy należy uporządkować. A tego rodzaju spraw są setki tysięcy. Rzeka Sama nie jest na razie uregulowana pod względem jej konkretnego oznaczenia. Nie jest znany jej przebieg. To stwarza problemy, bo trzeba to wszystko opisać, nanieść na mapę, uwzględnić gdzie jest początek, gdzie koniec. Samo Jeziórko w Szamotułach jest nasze i ileś metrów terenu od Jeziórka. Reszta jest w próżni pod względem prawnym. Dlatego trwają pomiary, wykonywane są zdjęcia, które stworzą dokumentację pozwalającą odnaleźć rzekę Samę na mapie Polski. Tym wszystkim musi zająć się wojewoda. W jego urzędzie są odpowiednie wydziały, które rozpatrzą ten temat, pod kątem zatwierdzenia dokonanych pomiarów, przyjęcia naszej oceny sytuacji. To stanowiło będzie podstawę do dokonania zmian granic obwodów rybackich. Tą kwestią zajmie się inny wydział w urzędzie wojewódzkim. Dlatego sprawa trwa tak długo i nie może się zakończyć. Nam również ta sytuacja jest nie na rękę, ponieważ jako Wody Polskie nie możemy pobierać opłat na rzecz Skarbu Państwa za korzystanie z Jeziórka. Jeżeli wyznaczony zostanie konkretny obwód rybacki w Szamotułach, wtedy będziemy mogli wkroczyć do akcji – wyjaśnia przedstawiciel Wód Polskich.

 

Dzierżawca akwenu wyłaniany jest w przetargu

Po uregulowaniu trwających formalności, ogłoszony zostanie przetarg w ramach którego wyłoniony zostanie dzierżawca miejskiego Jeziórka. Będzie on nim zarządzał. Akwen wodny w Szamotułach może zostać użyczony kołu wędkarskiemu lub spółce rybackiej. Wówczas w ramach pobieranych opłat za udostępnianie akwenu, jego gospodarz musi wykonywać prace konserwatorskie na zbiorniku wodnym.

– Jeziórko jest nasze, ale nie wygląda to tak, że nadzorują je nasi pracownicy i w ustawionym przez nas obiekcie dyżuruje kierownik jeziora. Nasze zarządzanie polega na tym, że w drodze przetargu wyłaniamy kogoś, kto robi to za nas. I tak jest wszędzie. Z reguły wyznaczony podmiot pobiera opłaty za dostęp do jeziora, ale musi o nie dbać – odsłania meandry zawiłego tematu J. Władczyk.

Szef szamotulskiej rady gminnej Marian Płachecki, który pilotuje sprawę z ramienia samorządu lokalnego, informuje: – Wody Polskie nadal chcą użyczyć Jeziórko amatorom połowów ryb. Tylko wciąż czekają na odgórne zarządzenie, które jest niezbędne i nie należy do ich kompetencji. A Warszawa jeszcze go nie wydała.

Okazuje się więc, że trudno pokonać okowy wszechobecnej biurokracji. A dla szamotulskich wędkarzy kolejny sezon może być stracony, tylko przez jedno uporczywe zarządzenie…

 

FOTO: Rozpoczęty właśnie sezon dla amatorów wędkowania na Jeziórku wydaje się być kolejnym straconym. Przez wszechobecną biurokrację

 

Poprzedni
Następny