Odór dusi mieszkańców. Co na to „komunalka”?
Temat niemiłych zapachów dobywających się z szamotulskiej oczyszczalni ścieków pojawia się w przestrzeni publicznej z dużą regularnością. Mieszkańcy skarżą się na fetor, radni gminni narzekają, a kierownictwo „komunalki” robi dobrą minę do złej gry. – W ostatnich dniach odór z taką samą intensywnością co przed rokiem dusi mieszkańców – narzeka radny Łukasz Heckert. Co na to ZGK?
– Co się dzieje z odorem? Ja mieszkam w odległości kilometra od oczyszczalni i wczoraj (28 czerwca – red.) nie dało się wytrzymać tego wszystkiego – przyłącza się do chóru narzekaczy radny Bartosz Węglewski. Dodajmy, że we wtorek 28 czerwca nie dało się też wytrzymać na odległej o 4 kilometry od oczyszczalni ulicy Gross-Gerau. Węglewskiego szczególnie interesuje los nagłaśnianego w ubiegłym roku przez burmistrza Kaczmarka i szefów ZGK projektu wykorzystania francuskich bakterii do minimalizowania procesu zagniwania osadów ściekowych i w efekcie redukcji nieznośnego smrodu.
Michał Dziedzic, zastępca dyrektora naczelnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Szamotułach, uważa, że problemu odorowego w stu procentach zlikwidować się nie da. Nie brzmi to optymistycznie.
To nie fetor z oczyszczalni?
– I to nie jest problem takiej oczyszczalnie jak nasza, w średniej wielkości mieście powiatowym, ale także w dużych, bogatych zakładach wodociągowo-kanalizacyjnych, takich jak Aquanet. Wystarczy przejechać się na Wilczak w Poznaniu, gdzie stoi oczyszczalnia ścieków hermetyczna, a mimo to efekty nie są najlepsze – przekonuje Dziedzic. I zwraca uwagę na inne źródła niemiłych zapachów mylnie odbieranych przez mieszkańców Szamotuł i okolic jako odór wytwarzany przez osady ściekowe. Jednym z nich jest zrzut ścieków z wozów asenizacyjnych, a dziennie zajeżdża ich do oczyszczalni przy ul. Nowowiejskiego około piętnastu.
– Każdy oddaje ścieki od kilku do kilkunastu minut. Przy okazji mocniejszych wiatrów może to być odczuwalne – tłumaczy dyrektor. Z takich tłumaczeń śmieje się Łukasz Heckert: – Rozróżniam fetor z osadów od zapachu ścieków z beczki czy zapachu gnojowicy. To są śmieszne tłumaczenia. Zresztą zapach gnojowicy jest znacznie przyjemniejszy niż zapach osadu.
Dziedzic wskazuje na inne jeszcze źródło smrodu. – Kiedy osad ściekowy odbierany jest z oczyszczalni, mamy wówczas do czynienia z naruszeniem struktury osadu i gazy, które tam się utrzymują, mogą się ulatniać. Na przełomie marca i kwietnia taka sytuacja faktycznie mogła mieć miejsce – przyznaje.
– Co więcej, wbrew twierdzeniom pojawiającym się w przestrzeni publicznej, oczyszczalnia nie jest jedynym źródłem nieprzyjemnego zapachu. Ja gratuluję jeżeli ktoś umie rozpoznać różnicę, bo pojawia się gnojowica, zapachy z fermy drobiu etc. Pojawiają się sytuacje takie jak w kwietniu, że osady z oczyszczalni w Gaju Małym wypadły i również był zapach. Mimo to, wszyscy zakładają, że to jest nasza robota – oburza się Dziedzic.
WIOŚ stwierdził nieprawidłowości, ale będzie lepiej
Tymczasem Łukasz Heckert przypomina o zakończonej niedawno kontroli przeprowadzonej na terenie oczyszczalni przez Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Efekt – stwierdzenie naruszenia prawa przez „komunalkę” i grzywny.
Heckert przypomina, że w obszernych wypowiedziach prasowych przedstawiciele ZGK wielokrotnie zapewniali o załatwieniu sprawy odoru, gwarantowali poprawienie komfortu życia mieszkańcom, ale nic takiego nie nastąpiło.
– Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że zarówno w ubiegłym jak i w tym roku kontrole WIOŚ nie wskazywały, że zapach odbiega od tego, co się dzieje na oczyszczalni. Padło takie stwierdzenie, że jest to zapach charakterystyczny dla osadów ściekowych – broni dobrego imienia ZGK Michał Dziedzic.
I dodaje: – Jeśli chodzi o działania spółki to trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, które padło z ust jednego z panów radnych, iż te działania zeszłoroczne były w przypadku gminy czy spółki niepełne. Dlatego też rada gminy przekazała nam środki. Spółka te pieniądze wydatkowała prawidłowo i te środki dzisiaj powodują, że pracuje na oczyszczalni prasa do odwadniania osadów, która jest znacznie lepsza od poprzedniej. Ilość osadów z prawie 5 tysięcy ton spadła do 3,5 tysiąca ton, więc ten system działa. Oczywiście mamy świadomość, że jest problem i nie poprzestajemy na prasie.
Dyrektor wspomina o zakupie przez ZGK zamgławiacza antyodorowego. W założeniu urządzenie ma niwelować złe zapachy. Jest mobilne, więc może być przestawiane w te miejsca, gdzie coś się dzieje, na przykład na miejsce załadunku osadów na samochody przy ich wywozie z oczyszczalni. Jak się okazuje, zamgławiacz nie jest ostatnim słowem „komunalki”.
– Rozstrzygnęliśmy postępowanie przetargowe na zakup bariery antyodorowej, która otoczy otwarty magazyn osadów na oczyszczalni. Ten system powinien za około trzy, cztery tygodnie pojawić się na oczyszczalni i funkcjonować – mówi z dumą dyrektor Dziedzic.
I to jeszcze nie koniec nowości. – Przeprowadziliśmy w tym roku modernizację zlewni dla wozów asenizacyjnych. Oddawanie ścieków odbywa się teraz szybciej. Udało się w tym roku – to jest nowość – skutecznie zakontraktować kompostownię osadów ściekowych. Dlaczego to jest nowość? Dlatego, że ubiegły rok był pod tym kątem bardzo trudny. Znalezienie kompostowni, która chciałaby przyjąć jakieś osady ściekowe było bardzo trudne, a ceny które się pojawiały, to były kwoty rzędu 490 złotych za tonę. W tym roku komunalne osady ściekowe przekazane na cele rolnicze kosztowały nas 30 złotych za tonę. Różnica jest ogromna. I potwierdzam, że zaraz wyjedzie od nas transport osadów, a kolejny na przełomie lipca i sierpnia.
Kolejne wyzwanie – suszarnia
Kolejne wyzwanie jakie stoi przed szamotulską „komunalką” to budowa suszarni słonecznej osadów ściekowych.
– Jesteśmy przygotowani na to przedsięwzięcie, które będzie prowadziło dalej do rozwiązania problemów pojawiających się w mieście – zapewnia Michał Dziedzic. Ale – jest problem natury finansowej. – Nie oszukujmy się – wycena z zeszłego roku to 7,5 miliona złotych. W tym roku to pewnie będzie znacznie więcej. To są kosztorysy razy dwa. Czekamy niecierpliwie na dofinansowanie skierowane na tego typy obiekty – zaznacza.
Dyrektor podkreśla, że spółka komunalna stara się robić wszystko, aby problem nieznośnego odoru opuścił Szamotuły, choć, w stu procentach nie da się go wyeliminować.
Radny Tomasz Łączkowski zastanawia się, czy zamiast inwestować w drogą suszarnię osadów, nie lepiej byłoby zainwestować w kompostownię. Ta przerabiałaby osad na nawóz rolniczy. – I nie trzeba by później płacić za wywożenie tego osadu. Czy to nie byłoby mądrzejsze rozwiązanie? – pyta radny.
Zakład Gospodarki Komunalnej sprawę kompostowni rozważał, ale…
– Suszarnia ma tę cechę, że faktycznie zmniejsza ilość osadu – z 3,5 tysiąca ton w skali roku do 800 – 900 ton. Znacząca różnica! – wyjaśnia Dziedzic. – Funkcjonują już na rynku rozwiązania, które potrafią z takiego osadu zrobić pelet do zastosowań rolniczych. Myślimy o takim rozwiązaniu, ale to w momencie, kiedy suszarnia podziała rok, dwa i będziemy wiedzieli co po wysuszeniu dokładnie wychodzi.
Dyrektor przyznaje, że oglądał kompostownię w Śmiglu i zapoznał się z jej zaletami, ale i wadami. Jedną z tych ostatnich jest ogromna prądożerność instalacji. Twierdzi, że koszt takiego przedsięwzięcia jest niewspółmierny do korzyści.
Kaluga: – Nas się oszukuje!
Z poczynań „komunalki” na froncie walki ze smrodem nie jest zadowolona radna Ilona Kaluga. Swoje zdanie wyraziła jasno na ostatniej sesji rady miejskiej.
– W zeszłym roku prezentowałam, z paroma mieszkańcami, problem smrodu. Proponowałam panu prezesowi Koczorowskiemu spędzenie nocy w tym smrodzie – przypominała. – Nas nie interesuje, co kierownictwo ZGK planuje, co robi. Pan, panie burmistrzu, nie dotrzymuje od roku obietnic. Tak, to pan nadzoruje ZGK – zwracała się do Włodzimierza Kaczmarka.
– Dokapitalizowaliśmy zakład kwotą 900 tysięcy złotych. Tymczasem dzieciaki maja czerwone oczy, mają alergię. Szamotuły mają się rozwijać, a nie zmierzać do czasów Mieszka I. Bo ja mam takie wrażenie, że nas się oszukuje. Jako mieszkaniec tracę nerwy. Niech mi pan wytłumaczy, bierze pan za coś pieniądze, prawda? – pytała Michała Dziedzica. Po czym dodała: – Większość mieszkańców z tamtej strony miasta nie ma szans posiedzieć przy grillu. Nie chcę oceniać pana pracy, ale tracimy nerwy. To trwa już rok, chcę, żeby pan odpowiedział – kiedy zniwelujecie ten zapach?
– Nie odbierajcie naszych uwag jako naszej prywatnej wojny. My reprezentujemy mieszkańców – wspierał koleżankę Łukasz Heckert.
I wytknął Michałowi Dziedzicowi: – Mówi pan, że nie jesteście wstanie w 100 procentach wyeliminować smrodu. Ale parę miesięcy temu mówiliście, że na 99 procent jesteście w stanie to zlikwidować. Nie zrobiliście tego.
Heckert zastanawia się, czy wydajność zakupionej niedawno prasy do odciskania wody z osadów jest dostosowana do potrzeb.
– Prasa pracuje bardzo dobrze, po 13, 14 godzin na dobę – rozwiewa wątpliwości Janusz Manszewski, kierownik oczyszczalni ścieków. – Pozwala składować osad na pryzmach o wysokości do 80 centymetrów, a poprzednio do 20 centymetrów i po miesiącu mieliśmy problem i mieliśmy zapach. Zakup prasy spowodował, że osad nie leży już tam, gdzie leżał w zeszłym roku, czyli jest magazynowany na terenie oczyszczalni.
Manszewski zapewnia, że pracownikom ZGK zależy na rozwiązaniu problemu odoru. – W tej chwili ten zamgławiacz, który mamy, eliminuje nam zapachy w dość szerokim pasie, w stronę działek, jeżeli wieje z północnego-wschodu. Zamgławiacz pracuje 24 godziny na dobę.
Kłopoty kierownika Manszewskiego
Skoro urządzenia zainstalowane na oczyszczalni pracują prawidłowo, skąd więc biorą się problemy z odorem?
– Zapachy pojawiły się w związku z tym, że wykorzystywaliśmy magazyn otwarty, który ma swoją strukturę jaką ma i przy wywożeniu osadu niestety ładowarka musiała w niego wjechać i go porozjeżdżać. A osad porozjeżdżany, zmieszany z wodą deszczową się rozcieńczył i swoją strukturą zaczął przypominać osad, który był w ubiegłym roku i wydzielał przykry zapach. Dodatkową przyczyną były wichury w grudniu i lutym – rozerwało nam sporą połać dachu magazynu zamkniętego, który siłą rzeczy stał się magazynem otwartym. Woda dostała się z powrotem do osadu – tłumaczył. – Ja też tam mieszkam i wiem jak jest. Ja mam pięć kompletów ubrań, jak wracam z pracy to mnie żona do domu nie wpuszcza. Robimy co możemy.
Zdaniem Manszewskiego, mimo problemów postęp jest. – Jedyne co gwarantuję, to że zapach w tym roku jest dużo mniejszy niż w ubiegłym. Nie jest tak intensywny.
Zgoła odmiennie sprawę widzi radny Heckert. – Mówi pan, że prasa pracuje 13 godzin, a ile powinna pracować? Ile polimerów zużywacie w procesie? – drążył temat. – Ja już nie wiem, co mówić mieszkańcom. Nie wierzę, że państwo nie czujecie tego smrodu. Wszędzie śmierdzi.
Szukając rozwiązania, Heckert sugeruje budowę biogazowni. – Pomyślcie państwo, czy lepiej nie byłoby postawić biogazowni, która będzie ten smród wysysała z tego osadu. Ja wiem, że to duża inwestycja, ale ona nam się zwróci w zdrowiu. A może znajdziemy kogoś, kto chciałby taką biogazownię uruchomić? – proponuje.
Janusz Manszewski uspokaja i przekonuje, że prasa wykorzystywana jest zgodnie z jej przeznaczeniem i możliwościami – produkuje około 2 – 2,5 tony osadu na dobę. I zwraca uwagę na wysoki koszt eksploatacji biogazowni. Z kolei Tomasz Łączkowski widzi szansę na rozwiązanie problemów kierownika oczyszczalni w przykryciu dachem magazynu otwartego osadów. Zachęca też to korzystania z fotowoltaiki, skoro urządzenia zużywają dużo prądu.
– Jeśli chodzi o pokrycie dachem magazynu otwartego, to jest to trudne i bardzo kosztochłonne. Lepiej postawić suszarnię osadów. Będzie to tańsze i bezpieczniejsze – dowodzi Michał Dziedzic. W jednym jednak zgadza się z Łączkowskim – fotowoltaika to dobry kierunek. I w tym kierunku ZGK zmierza.
Dokąd poszły bakterie?
Grażyna Augustyniak nie kryje zaskoczenia: – Jestem zaskoczona, bo ciągle słyszę o nowych rozwiązaniach.
Jednym z tych rozwiązań miały być bakterie z Francji, o których wiele mówił burmistrz Włodzimierz Kaczmarek, a za którymi miał stać tajemniczy człowiek z Marsylii. Co z tego wyniknęło?
– Nie wiem, czy te bakterie poszły gdzieś w inne miejsce, ale do nas to nie trafiło. Dlaczego? Nie wiem – pokpiwa radna. – Oglądając nową prasę to słyszę o deszczach, czyli osady będą nawodnione, a więc będzie więcej smrodu. Ten fetor ulatnia się nie tylko w dzień, ale i w nocy. Zbiera się na wymioty! Kiedyś przeżywaliśmy inne smrody – pieczarkarnię. Tylko, że wtedy właściciel uruchamiał instalację w nocy, a teraz jest non stop.
Augustyniak widzi sposób na zmuszenie „komunalki” do zabrania się do roboty – strajk. – Jeśli ZGK otrzymało 900 tysięcy, to pieniądze te poszły w błoto, bo to nie zdaje egzaminu. A powiedzieliście nam wyraźnie państwo, że przy tej aparaturze smrodu nie będzie. No to jak ma być? Ogrodziliście parkanem pole, żeby ludzie nie widzieli co tam jest składowane, ale ludzie czują smród! I pytam konkretnie – kiedy w Szamotułach pozbędziemy się tego smrodu? Pan tu nie mieszka – zwracała się do dyrektora Dziedzica – bierze pan dużą kasę, a ludzie smród wąchają!
Jak wyjaśnił szczegółowo dyrektor, eksperyment z bakteriami kompletnie się nie udał. – Ja zdaję sobie sprawę, że w Internecie można przeczytać wiele świetnych pomysłów, przyjść na sesję i opowiadać – odgryzał się Grażynie Augustyniak. – Ale w praktyce nie jest to takie proste.
A co jest proste? Zdaniem dyrektora prostych rozwiązań nie ma. Te, które być może okażą się skuteczne, jak suszarnia osadów, kosztują miliony złotych, których spółka komunalna nie ma. Pozostaje częstsze wywożenie osadów z oczyszczalni. Michał Dziedzic obiecuje, że będą wywożone częściej niż w ubiegłym roku.
Marek Libera
Na zdjęciu u góry: – Osad nie leży już tam, gdzie leżał w zeszłym roku – zapewnia Janusz Manszewski, kierownik oczyszczalni ścieków
– Nie wiem, czy te bakterie poszły gdzieś w inne miejsce, ale do nas to nie trafiło – kpi sobie z projektu z francuskimi bakteriami Grażyna Augustyniak
– Ja zdaję sobie sprawę, że w Internecie można przeczytać wiele świetnych pomysłów, przyjść na sesję i opowiadać – odgryzał się Grażynie Augustyniak Michał Dziedzic
– Szamotuły mają się rozwijać, a nie zmierzać do czasów Mieszka I. Bo ja mam takie wrażenie, że nas się oszukuje – przedstawia barwnie swój punkt widzenia na temat smrodu Ilona Kaluga