
Druhowie podziękowali za wygraną
W sobotę 10 lipca wiele się działo na rynku w Obrzycku. Imprezą z atrakcjami obrzyccy strażacy podziękowali za rekord frekwencji w II turze wyborów prezydenckich, dzięki czemu wygrali w „Bitwie o wozy”.
Takich tłumów na rynku w Obrzycku nie było już dawno, licząc również okres sprzed niesławnej pandemii. Goście poszukiwali miejsc do parkowania samochodów pod kościołem parafialnym lub na placu Lipowym, gdyż ulice bliższe rynku były już szczelnie zapełnione.
Funkcję konferansjera pikniku pełnił obyty z mikrofonem i niezawodny druh Leszek Nawrocki, który na początku wyjaśnił: – Ta impreza ma stanowić podziękowanie druhów wszystkim, którzy w ubiegłym roku zaangażowali się w ogólnopolską akcję „Bitwa o wozy”.
Przypomnijmy, że uzyskując jedną z największych frekwencji w wyborach prezydenckich, miasto Obrzycko zostało jedną z pięciu gmin w województwie wielkopolskim, które otrzymały w nagrodę nowy wóz bojowy dla strażaków, warty ponad 800 tys. zł.
Jak zauważył Nawrocki: – Gdy wóz przyjechał do Obrzycka w grudniu 2020 roku, pandemia nie pozwoliła na godne podziękowanie mieszkańcom, ale obiecaliśmy wtedy, że zrobimy to, jak tylko sytuacja pozwoli. Dzięki wam posiadamy fabrycznie nowy, średni wóz bojowy. Bez waszego wsparcia nie byłoby to możliwe. Bardzo dziękujemy każdemu, kto przyczynił się do tego, aby zwiększyć bezpieczeństwo w naszym mieście i okolicy. Dziękujemy również naszemu burmistrzowi, Igorowi Kołoszukowi, który od początku nas wspierał i angażował się osobiście w każdą akcję. Radnym miasta za poparcie i dofinansowanie zakupu wozu.
Kilkanaście minut później komentował akcję gaszenia pożaru, na szczęście tylko symulowaną. Około godz. 15:40 delikatny dym zaczął wydobywać się z otwartych okien poddasza budynku pod adresem Rynek 4, nad sklepem „Lewiatan”. Mogliśmy usłyszeć rozmowę zgłaszającego pożar pod numer 998 (w praktyce byłby przekierowany na 112). Przypomniano, jakich informacji trzeba udzielić ratownikom i o co będzie pytać dyspozytor. Chwilę później trzykrotnie zawyła syrena na ratuszu: – To jest ważny sygnał dla mieszkańców, że za chwilę jednostki ratowniczo-gaśnicze będą przemieszczać się ulicami miasta, a na razie nie wiemy dotąd i którymi ulicami – zauważył Nawrocki.
Syrena ostrzegała przez minutę, a 45 sekund później na rynku dał się usłyszeć sygnał pierwszego wozu bojowego startującego z remizy, właśnie tego najnowszego Volvo FL, zdobytego podczas „Bitwy o wozy”. W sumie zbiórka i dojazd na rynek zajęły ochotnikom niecałe 3 minuty, licząc od pierwszych sekund sygnału syreny. Drugi zespół w wypróbowanym Jelczu 422 010M dołączył 4 minuty po początku sygnału. Po „ugaszeniu pożaru” druhowie znieśli z poddasza na desce ratowniczej „nieprzytomnego” mężczyznę, któremu w bezpiecznym miejscu na świeżym powietrzu udzielali pomocy. – Funkcje życiowe u tej osoby zostały zatrzymane. Facet nie oddycha. Strażacy podejmą resuscytację oddechowo-krążeniową – na bieżąco informował Nawrocki, nie szczędząc przy tym wielu ciekawych szczegółów technicznych i podkreślając, jak ważna jest pierwsza pomoc podczas wypadków drogowych.
Przy okazji można było zobaczyć jak posługiwać się przenośnym defibrylatorem po zatrzymaniu krążenia, i że nie jest to nic trudnego, bo współczesne urządzenia podpowiadają (ludzkim głosem!) co robić, krok po kroku. Dowiedzieliśmy się, jak sygnalizator bezruchu może uratować życie strażaka, który straci przytomność np. podczas akcji w zadymionym pomieszczeniu. Albo który zacisk w akumulatorze odłączamy w rozbitym samochodzie (minus!). Albo dlaczego zawór butli powietrznej, niezbędnej do oddychania w zadymionym pomieszczeniu, odkręca się do końca, po czym przykręca o minimum pół obrotu z powrotem. No i jaką wadę ma kominiarka zakładana pod hełm. – Kiedyś czujnikiem temperatury u strażaka było… ucho. Jeśli wchodziło się w zagrożone miejsce i ucho zaczęło parzyć, to strażak wiedział, że musi się szybko wycofać. Dzisiaj to nie działa, bo uszy i głowa są osłonięte kominiarką. Dopiero zaczynamy wprowadzać elektroniczne czujniki temperatury – powiedział Nawrocki.
Atrakcją pikniku był całkiem spory zlot motocykli, klasycznych samochodów (głównie młodszych wiekiem youngtimerów) i lekkich pojazdów wojskowych. Ledwie pomieściły się na wolnej części płyty rynku. Publiczność oklaskiwała pokaz umiejętności psów pod okiem wolontariuszek z fundacji „Animaniacy”, a pod wieczór podziwiała popisy strongmanów z szamotulskiej siłowni Prestige Gym & Fitness, prowadzone pod okiem Marcina Wizło. Do przerzucania mieli np. oponę ważącą około 350 kg. Pod okiem fachowców swoją siłę i wytrzymałość mogli sprawdzić odważni widzowie.
Degustowano domowe wypieki od koła gospodyń wiejskich. Dzieci były wożone po okolicy wozem strażackim, lały wodę z hydronetki na czas, poszukiwały piłki w zadymionym namiocie i wchodziły na coraz wyższą wieżę z plastikowych skrzynek, w uprzęży asekurującej. Kolejki ustawiały się do kręcenia warkoczyków.
Na rynku rozłożyły się nadmuchiwane zjeżdżalnie i krążył minionek pozujący do wspólnych fotografii. Głodomorom strażacy serwowali grochówkę z wojskowej kuchni na przyczepce. Wieczorem przyszedł czas na koncert kapeli „Pioch” z Chojna, solistki Darii Tomczak, a potem na dyskotekę, którą poprowadził didżej Antek (Sebastian Spychała).
Atrakcje były gratisowe, ale co łaska, bo przez cały piknik do wielu puszek skrzętnie zbierano pieniądze na leczenie dzieci: Wiktorii i Pawełka. Udało się zgromadzić około 13 tys. złotych. Organizatorami pikniku były: Urząd Miasta Obrzycko, Ochotnicza Straż Pożarna w Obrzycku i sklep „Chata Polska”.
RB
Lżejsi zawodnicy mogli się wyżyć, skacząc na euro-bungee
Przyszłościowi strażacy lali na czas wodę z hydronetki
Ile emocji może dać wdrapywanie się na coraz wyższą wieżę ze skrzynek!
Na piknik w Obrzycku licznie zjechali fani Polskiego Fiata 126p. Z ciekawymi pomysłami na rozweselenie widzów. Tutaj malownicza instalacja, ewidentnie inspirowana sceną z komedii „Nie lubię poniedziałku”, gdzie artysta parkował swoją zdezelowaną syrenę 103 na zakazie, wkładając pod nią sztuczne nogi udające, że trwa naprawa