Jak odnajdują się w nowych realiach szamotulscy emeryci?
„Nie chcę ryzykować, bo w listopadzie pochowałam córkę”
Czekają na odmrożenia – nie tylko zimowe, ale także koronawirusowe. Mowa o seniorach należących do szamotulskiego Oddziału Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
– Na razie wszystko jest u nas wstrzymane. Musimy poczekać aż skończą się restrykcje koronawirusowe i będzie można się spotykać. W tej chwili nie działamy na pełnych obrotach, nie organizujemy większych zgromadzeń, bo nie chcemy się narażać na ewentualne zachorowania. Mamy na przykład dziadków, którzy wyjeżdżają do wnuków za granicę. Ja też nie chcę ryzykować, bo w listopadzie pochowałam córkę. Miała 48 lat i mieszkała w Poznaniu. Być może trochę za długo czekała ze zgłoszeniem się do lekarza. Kiedy trafiła do szpitala, podano jej osocze z krwi ozdrowieńca. Dzwoniłam do szpitala prosząc, żeby zaaplikowali jej lek, który otrzymał po stwierdzeniu u niego dolegliwości związanych z koronawirusem prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Córka nie dostała tego preparatu. Leczenie trwało 8 dni. Po tym czasie stan się pogarszał. Serce zaczęło kiepsko pracować, reanimowali ją. Córka sądziła na początku, że ma zwykłe przeziębienie, ale w niedzielę czuła się źle, miała problemy z oddechem. Do środy czekała zanim powiadomiła medyka. Lekarz rodzinny też zawalił, bo zapisał antybiotyk, a nie skierował córki na test – opowiada Janina Spychała. Zajmuje ona stanowisko skarbnika w rejonowym oddziale PZERiI.
Przed nimi wybory nowego prezesa
Pani Janina jest obecnie główną siłą napędową szamotulskiej organizacji, liczącej blisko 500 członków. Wśród nich jest także około 50 osób z koła emeryckiego z Kaźmierza oraz około 100 osób z koła emeryckiego istniejącego w Obrzycku.
Latem seniorom udało się zorganizować wakacyjne wyjazdy nad morze i wycieczkę na Mazury. Teraz jednak są ostrożni i zamierzają powrócić do działalności na pełnych obrotach, gdy sytuacja z koronawirusem w miarę się ustabilizuje.
Obecnie organizacja nie ma swego prezesa. Wiosną 2020 roku zmarł bowiem kierujący oddziałem emeryckim Jerzy Kaczmarek. Pełnił on swoje obowiązki niespełna 2 lata, od listopada 2018 roku. Zaczął przewodzić organizacji, gdy zabrakło jego poprzednika Juliana Panka, który zmarł we wrześniu 2018 roku (po 17 latach dzierżenia sterów organizacji).
– Będziemy musieli zwołać zebranie i wybrać nowego prezesa. Na razie wszystko ja ciągnę, rozliczam. Funkcjonujemy połowicznie. Mamy wyznaczone dyżury w naszej siedzibie. Ale nie zjawia się na nich zbyt dużo osób. Około stu naszych członków przestało płacić składki wynoszące 36 zł na rok. Tę sytuację też trzeba wyjaśnić – informuje J. Spychała. Jak mówi, nie planuje przejęcia prezesury w szamotulskim oddziale PZERiI.
– I tak mam już dużo pracy. Praktycznie wszystko, począwszy od sprawozdań czy spraw finansowych, jest na mojej głowie. Kiedy żył jeszcze Jerzy Kaczmarek, pomagałam mu w przygotowywaniu wszystkich przedsięwzięć. Nie było łatwo, bo trzeba było zadbać o każdy szczegół. Dwa razy w tygodniu musiałam dojechać do biura, 3- 4 razy musiałam być w miejscu, gdzie miały odbyć się imprezy lub spotkania, żeby ustalić menu, wystrój sali, miejsca dla gości. Zwłaszcza, że zapraszaliśmy na nasze uroczystości i zabawy zaprzyjaźnionych seniorów z Pniew, Piotrowa, Obrzycka. Dzięki spotkaniom z udziałem 160 osób udawało nam się świetnie integrować. Byłoby mi ciężko zajmować się tym wszystkim bez wsparcia osób chcących również wykazywać się na rzecz organizacji. A ludzie mają, niestety, nie wiadomo jakie wymagania – wypowiada się Janina Spychała.
Przewodzeniem emeryckiemu związkowi nie jest zainteresowany także jego wiceprezes Jerzy Lembicz. Wybór nie będzie więc łatwy. Póki co, pani Janina może liczyć na pełniącą rolę sekretarza Halinę Pikusę. Wspólnie tworzą nie tylko zgrany duet organizacyjny, ale także świetnie wychodzi im pieczenie pysznych ciast. We władzach szamotulskiego oddziału PZERiI zasiadają także, jako członkowie zarządu: Bonifacy Łój, Ryszard Rutkowski i Stanisław Nowicki.
„Teraz już dobrze, bo jestem z wami…”
O tym, jak radzi sobie w czasie wymaganego dystansu społecznego, opowiada Anna Barańska. Jest ona związana z szamotulską organizacją emerycka od 27 lat. Przez ten czas pani Barańska wykonywała zadania powierzone jej jako sekretarzowi, a następnie skarbnikowi.
– Boję się zbyt często wychodzić z domu i raczej ograniczam stykanie się z większym gonem ludzi. Od ubiegłej niedzieli źle się czuję, więc trochę leżałam. Dokucza mu migotanie przedsionków serca. Do tej pory nie zapisałam się na szczepienie przeciwko Covidowi, bo przy moim stanie zdrowia, po założeniu bajpasów, nie jestem pewna, czy nie byłabym narażona na komplikacje. Nikt nie prowadzi rejestru, ilu ludzi umiera po szczepionce. Nie mówię, że się nie zaszczepię, ale należę do grupy ryzyka. Wyszłam dziś do pani Nadolnej po chleb i Gazetkę Szamotulską. Wracając do domu, myślałam, że nie wejdę na piętro. Byłam ostatnio we wrześniu u kardiologa i echo serca wypadło dobrze. Powodem tego, że kiepsko się czuję jest to, że rzadko wychodzę, bo człowiek ma obawy. Poza tym wiadomo, mam swoje lata. Ale nie chciała bym cierpieć, więc ponownie wybieram się do lekarza. W Dniu Babci zadzwonił do mnie wnuk pytając jak się miewam. Odpowiedziałam, że właśnie piję kawę z wnuczką Zuzią. I nie boisz się? – dociekał wnuk, wiedząc, że jej rodzice przeszli kwarantannę. Czego mam się bać, jestem po prostu ostrożna, ale nie do przesady. Ściskać mnie nie musisz, ale życzenia możesz mi złożyć – odpowiedziałam. W końcu wnuk odwiedził mnie razem ze swoimi dziećmi. I to była dla mnie największa radość, wyśmienicie poprawiająca samopoczucie – oznajmiała w miniony wtorek pani Ania, która w lipcu skończy 88 lat, choć wcale nie wygląda na swój wiek.
Kiedy ponownie rozmawialiśmy z panią Anią w ubiegły czwartek, była już pod opieką swego syna mieszkającego w Poznaniu. Dzień wcześniej pani Ania przeszła w Poznaniu niezbędne badania i czekała na ich wyniki.
– Syn i synowa dopytywali jak się czuję. Teraz już dobrze, bo jestem z wami, odparłam – stwierdzała uradowanym, znacznie pewniejszym, raźnym głosem, szamotulska emerytka. A to dowodzi, że najlepszym lekarstwem jest jak zawsze troskliwa rodzina.
ika
Foto: Pani Janina Spychała (na zdjęciu podczas jednej z zabaw karnawałowych) jest obecnie główną siłą napędową w gronie szamotulskich seniorów. Poza zajmowaniem się sprawami finansowymi, pomaga w realizacji wszystkich przedsięwzięć, na które zapraszani są goście z Pniew, Piotrowa, Obrzycka.