
Kolejna patodeweloperka w stolicy powiatu?
– Dziwię się, że w sąsiedztwie rzeki Samy i Rowu Przybrodzkiego ma zostać zbudowany budynek czterokondygnacyjny – dziwi się radny Łukasz Heckert. Jeszcze bardziej pomysłowi dewelopera posadowienia bloku wielorodzinnego na niewielkiej działce przy ulicy Dąbrowskiego w Szamotułach, przy domkach jednorodzinnych, dziwią się mieszkańcy osiedla. – Projekt ten można określić jako patodeweloperka – napisali w petycji do burmistrza Szamotuł oraz radnych.
W szamotulskim magistracie toczy się obecnie postępowanie o ustalenie warunków zabudowy dla niewielkiej działki o powierzchni 1081 m kw. położonej na osiedlu domków jednorodzinnych przy ul. Dąbrowskiego. Ma na niej powstać blok wielorodzinny. I właśnie gabaryty budynku budzą niepokój mieszkańców.
– Wuzetka nie została jeszcze wydana, ale został przygotowany projekt decyzji. Wynika z niego, że deweloper może budować. A to jest przecież typowe osiedle jednorodzinne, to widać z daleka – mówi Wiesław Skrzypczak, mieszkaniec ul. Dąbrowskiego. Nie kryje rozgoryczenia.
– Od starego młyna żytniego, zaadaptowanego na cele mieszkaniowe, nasze osiedle jest wyraźnie oddzielone pasem wysokiej zieleni oraz Rowem Przybrodzkim, który parę metrów dalej wpada malowniczo do Samy. To są dwie odrębne przestrzenie. Nikt z nas, mieszkańców, nie będzie miał oczywiście pretensji, jeżeli ktoś będzie chciał na tej działce pobudować dom jednorodzinny, maksymalnie dwukondygnacyjny. Proszę bardzo. Takie właśnie budynki stoją na naszym osiedlu. Tu wszystkie są dwukondygnacyjne, ale oni chcą zbudować obiekt praktycznie czterokondygnacyjny. To ma być budynek ponad 13 metrów wysokości. Jak tu, na tę małą działeczkę, wciskać blok wielorodzinny? – pyta. I na razie jest to pytanie bez odpowiedzi.
– Ten blok zajmie praktycznie całą działkę, nie wiem jak oni to sobie wyobrażają – dodaje Skrzypczak.
– Wnioskodawca złożył wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy na budynek wielorodzinny, dwu, trzykondygnacyjny. I my to postępowanie prowadzimy zgodnie ze wszystkimi przepisami – wyjaśnia Agnieszka Czapka, kierownik wydziału nieruchomości w urzędzie miasta. – Zawiadomiliśmy wszystkie strony, żeby państwo, którzy są sąsiadami, wiedzieli jakie są zamierzenia inwestycyjne. I wpłynęły skargi od mieszkańców Dąbrowskiego. Wnioskodawca skargi otrzymał i ma się do nich odnieść. Jak już projekt decyzji będzie gotowy, zostanie on przesłany do uzgodnienia do Wód Polskich, konserwatora zabytków i zobaczymy co będzie po uzgodnieniach, jaki będzie projekt decyzji. Dzisiaj jest za wcześnie, aby rozstrzygać ten temat.
Petycja
Pod koniec września mieszkańcy wystosowali petycję do burmistrza Szamotuł, starosty, radnych, a także mediów. „Nasz wniosek wyraża sprzeciw przeciw budowie budynku mieszkalnego, wielorodzinnego, 12-lokalowego, na osiedlu domków jednorodzinnych dwukondygnacyjnych. Projekt ten można określić jako patodeweloperka” – napisali w piśmie. Podpisały się pod nim 52 osoby.
Mieszkańcy zwracają uwagę, że inwestycja ma powstać na terenie ładnym krajobrazowo, przy zbiegu dwóch rzek, i co istotne – w strefie objętej ochroną konserwatorską, narusza ład urbanistyczny i architektoniczny terenu. Blok pasuje tam jak przysłowiowa pięść do nosa.
„Inwestycja jest nie do pogodzenia z istniejącym otoczeniem nieruchomości oraz obecną zabudową domów jednorodzinnych dwukondygnacyjnych o dachu płaskim” – piszą mieszkańcy. I zwracają uwagę na bardzo istotną kwestię: „Ponadto poziom wody gruntowej na tym terenie występuje na głębokości 50 centymetrów”.
– Jest to teren pod którym jest kilka metrów torfu. Jest to teren podmokły o podłożu niestabilnym – podkreśla Wiesław Skrzypczak. – Kiedy była budowana aleja Jana Pawła II, to był wybierany torf aż do twardego podłoża i nawożono w jego miejsce ziemię – przypomina.
I dodaje: – Nikt nie wnosi pretensji do zabudowy jednorodzinnej, o wysokości budynku 6 – 6,5 metra, bo takie budynki stoją przy Dąbrowskiego. A nie 13,5 metra! To jest nie do pomyślenia, aby kiedyś takie rzeczy się działy. Narzekano na komunę, ale nikt by się czegoś takiego wtedy nie dopuścił, aby budować budynek wielorodzinny na osiedlu jednorodzinnym.
„Najbliższe sąsiedztwo inwestycji wyraża również obawy dotyczące pozbawienia naturalnego oświetlenia zamieszkałych domów jednorodzinnych wskutek realizacji tak wysokiego budynku wielorodzinnego. Dodatkowo obawy wzbudza również wzrost ruchu kołowego i pieszego, a także hałas generowany przez zabudowę wielorodzinną. (…) Budynek zaplanowano w kanale nawiewowym miasta, co oznacza, że jego realizacja przypuszczalnie zwiększy stężenie gazów ciężkich i znacznie obniży jakość powietrza w tej części miasta” – wyrażają swój niepokój mieszkańcy.
– To jest inwestycja na prywatnym gruncie. My na prywatnym terenie nie przeprowadzamy żadnych badań geologicznych. W mieście grunty nie są chronione, można budować nawet na pierwszej klasie – tłumaczy kierownik Czapka.
„Za chwilę nie będzie terenów zielonych”
Kiedy pytamy radnego Łukasza Heckerta o stanowisko samorządowców w sprawie petycji mieszkańców ulicy Dąbrowskiego, ten otwiera szeroko oczy.
– Nic nie wiem o żadnej petycji, nic do mnie nie dotarło – dziwi się. Tuż przed ostatnim, we wtorek 10 października, posiedzeniem komisji rolnictwa rady miejskiej, kopię pisma radny Heckert otrzymał od redakcji „Szamotulskiej”. Głównym tematem obrad komisji była akurat konieczność ochrony doliny rzeki Samy oraz terenów zielonych w mieście. Dobry moment na poruszenie sprawy budowy bloku nad Rowem Przybrodzkim przy Dąbrowskiego.
– Dziwię się, że w sąsiedztwie rzeki Samy i Rowu Przybrodzkiego ma zostać zbudowany budynek czterokondygnacyjny – mówił Łukasz Heckert. – Nie wierzę, że woda nie pojawia się tam na głębokości pół metra, to jest w końcu obok Samy. Jeżeli my będziemy czekali z ochroną cennych obszarów w mieście do momentu, aż powstanie plan zagospodarowania przestrzennego, jak sugerują urzędnicy, to za chwilę nie będzie w Szamotułach terenów zielonych – przestrzegał. I zaapelował: – Przygotujmy uchwałę o objęciu ochroną wszystkich użytków zielonych występujących na terenie miasta i gminy, i te użytki powinny być wyłączone z inwestycji budowlanych.
Niestety, sprawa skargi mieszkańców ulicy Dąbrowskiego nie zainteresowała pozostałych radnych. Jedynym efektem wystąpienia Heckerta było przesłanie radnym petycji jeszcze przed końce posiedzenia komisji.
Nad petycją mieszkańców pochylili się natomiast w miniony czwartek 19 października radni z komisji komunalnej oraz komisji skarg i petycji.
– Sprawa na ten moment nie jest rozstrzygnięta, bo jest wiele niewiadomych – stwierdziła radna Maria Stachowiak. – W tej sytuacji postępowanie nad rozpatrzeniem petycji uważam za zawieszone – zgodziła się z koleżanką Anna Wicher, szefowa komisji skarg i petycji.
– W planie zagospodarowania przestrzennego miasta, który obowiązywał do 2004 roku, to ten teren pomiędzy naszymi domami a Rowem Przybrodzkim i Samą w ogóle nie był przeznaczony pod zabudowę, tylko pod zieleń – przypomina Wiesław Skrzypczak. – Oni tutaj gadają, żeby zachować ładne widoki, a bałagan sami robią – mówi o urzędnikach. – To, co tu ma powstać, i architektonicznie, i urbanistycznie powinno współgrać z otaczającym terenem. A to jest zupełnie coś innego.
Odpowiedzi na petycję mieszkańcy na razie nie otrzymali. Czekają.
– Poczekajmy, niech postępowanie o wydanie warunków zabudowy się zakończy. Wyjaśniamy tę sprawę – uspokaja Agnieszka Czapka.
Marek Libera
Foto: Blok wielorodzinny ma powstać na niewielkiej działce wciśniętej pomiędzy zabudowę jednorodzinną a Rów Przybrodzki