Perły znakologii w powiecie szamotulskim
Oznakowanie poziome poza siecią dróg krajowych upowszechniło się na naszych drogach w latach 90. XX wieku. Niestety z upływem lat obserwuję, że jakość projektów stałej organizacji ruchu w tym zakresie jest coraz gorsza, z negatywnymi skutkami dla bezpieczeństwa. Jednym z najnowszych złych przykładów jest wyremontowana w 2022 r. droga powiatowa nr 1855P Jastrowo – Gałowo.
Tłumacząc z formalnego języka przepisów na polski, linie środkowe mają pomagać kierowcom w ocenie odległości, zasięgu tzw. trójkąta widoczności, promieni zakrętów i wskazywać miejsca wymagające zwiększonej ostrożności, zwłaszcza w porze nocnej. Dobrze wykonane oznakowanie poziome prowadzi za rękę. Niestety, takie pozytywne wrażenie towarzyszy moim podróżom coraz rzadziej.
Wygląda na to, że niewielu projektantów decyduje się na dociekliwą wizję lokalną, żeby idealnie zaprojektować oznakowanie poziome. Standardem jest opieranie się tylko na mapach geodezyjnych, z których nie odczyta się istotnych niuansów – np. niewielkich wzniesień, czy obecności zieleni – wpływających na faktyczną widoczność. W ten sposób powstają groźne buble: linie pozwalające m.in. na wyprzedzanie, mimo faktycznie niewystarczającej widoczności. Takie błędy są częste na drogach nowo wybudowanych lub zmodernizowanych.
Przykładem jest odświeżona droga wojewódzka nr 182 Izdebno – Kaczlin – Sieraków. Wymieniając nawierzchnię, powielono błędy oznakowania poziomego występujące na starej nawierzchni. Między Wronkami i Sierakowem mamy takich błędów kilkanaście, w tym parę bardzo zdradliwych (Stare Miasto przy księżej stodole, między Dąbrową a główną częścią Izdebna, w Izdebnie koło restauracji „Baron” oraz dwa między Kaczlinem i Sierakowem – po kilkaset metrów na zachód i na wschód od krzyżówki z drogą nr 133).
W wywiadzie dla portalu moto.pl pt. „Skąd się biorą (głupie) znaki” ekspert od bezpieczeństwa ruchu drogowego i konsultant projektów dla Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Jacek Gacparski wypowiedział znamienne zdania: – Świadomość, że projekty oznakowania robi człowiek zza biurka, nie zawsze mając możliwość sprawdzenia, jak to funkcjonuje w praktyce, powoduje pewien dyskomfort. Dochodzi do błędów, które wynikają m.in. z braku wyobraźni. Nie wszystko zresztą można przewidzieć. Projekty powinno się weryfikować możliwie jak najwcześniej, a na pewno przed zbudowaniem i oddaniem drogi do ruchu. Powinno się pokonać ją kilka razy autem osobowym, ciężarowym, przejść na piechotę w dzień i w nocy, w pogodę i w deszcz. Wszystko po to, by zobaczyć to, czego nie sposób przewidzieć. Od wywiadu minęło 15 lat i nadal jest aktualny.
W dzień zza kierownicy jest łatwiej samemu ocenić, czy mamy wystarczającą widoczność. W nocy bardziej opieramy się na oznakowaniu poziomym, gdyż zasięg świateł mijania do tego nie wystarcza. Światła drogowe możemy włączyć dopiero na przeciwnym pasie ruchu, zrównując się z wyprzedzanym pojazdem. Niestety kierowcy, którzy świadomie sterują swoimi światłami drogowymi, żeby ułatwić komuś wyprzedzanie, należą do gatunku wymierającego. Szkoda, gdyż służy to bezpieczeństwu obu stron – wyprzedzanego i wyprzedzającego. Czasem pozwala ocalić skórę trzeciego „artysty ze spalonego teatru”, np. rowerzysty akurat jadącego z naprzeciwka w trybie niewidzialności, bez oświetlenia.
Na 1,8-kilometrowym odcinku drogi nr 1855P między rondami w Jastrowiu i Gałowie są dwa miejsca, w których wyprzedzanie może zakończyć się tragicznie z powodu dyskretnie ograniczonej widoczności. Problem w tym, że oznakowanie poziome błędnie sugeruje kierowcom, że wyprzedzanie jest tam możliwe. Na długiej prostej mamy nieustanną linię przerywaną P-1, od ronda do ronda. Przy typowych na tym odcinku prędkościach rzędu 90-100 km/h od dostrzeżenia do wyminięcia się pojazdów (przy dyskretnym szczycie wzniesienia) upływają niespełna 3 sekundy. To za mało czasu, żeby przerwać wyprzedzanie we wczesnej fazie lub bezkolizyjnie je dokończyć. Pamiętajmy, że po naszych drogach jeżdżą też kierowcy-goście nieznający pułapek, które dla miejscowych są oczywiste.
Niestety, na drodze Jastrowo – Gałowo nie ma słupków pikietażowych, które zwłaszcza nocą pozwalają określić realną długość odcinka jezdni w zasięgu wzroku. Słupki są wymagane tylko na drogach krajowych i wojewódzkich. Podejmując manewr wyprzedzania po zmroku, powinniśmy widzieć odblaski co najmniej czterech kolejnych słupków, jeden za drugim. To oznacza tylko 400 metrów widoczności – czyli absolutne minimum, żeby z dużym przyspieszeniem wykonać wyprzedzanie pojazdu wolniejszego o ponad 30 km/h, mając niewielką rezerwę przestrzeni. Jeżeli widzimy mniej niż 4 słupki, wyprzedzanie należy odpuścić, nawet jeżeli oznakowanie poziome pokazuje, że nie ma przeciwwskazań.
Wszystkim kierującym zalecam nie ufać liniom środkowym na drogach wszystkich kategorii w Polsce. Przyjąć, że obowiązują nas linie ciągłe, a przerwane nie są wystarczającym potwierdzeniem trójkąta widoczności wymaganego do bezpiecznego wyprzedzania. To zwiększy waszą szansę na uniknięcie pośmiertnego tytułu pirata drogowego, który próbował wyprzedzić ostatni raz. Martwi nie mogą się bronić.
RB