15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Każdy ma swojego Jana Obrzyckiego”

Z Igorem Kołoszukiem, burmistrzem Obrzycka, rozmawiamy o sukcesach i nie tylko

Burmistrz Obrzycka musi być szczęśliwym człowiekiem…

Musi? Ha, ha… niekoniecznie.

Człowiek sukcesu, podwoił budżet miasta. „Zarządzana przez Igora Kołoszuka najmniejsza gmina w powiecie zgarnęła największą dotację – całe 14 milionów!” – pisaliśmy na początku czerwca po rozstrzygnięciu drugiej edycji Polskiego Ładu.

Niech to pana nie zwiedzie. Nadal pozostajemy najmniejszą gminą Wielkopolski i najbiedniejszą gminą powiatu. To tak wygląda może na papierze, ale zmienia naszą sytuację tylko krótkoterminowo. Dalej twierdzę, że istnienie samodzielnego samorządu miasta Obrzycko nie ma sensu, jest pozbawione perspektyw rozwoju. Po prostu trafiliśmy na dobry moment. Mówiąc my, mam na myśli wszystkich mieszkańców Obrzycka. Tak się składa, że wykorzystujemy chyba w stu procentach możliwości pozyskania zewnętrznych pieniędzy, które się pojawiły.

To ile tych zewnętrznych złotówek pan zdobył w ciągu ostatniego roku?

Pomyślmy. Na pewno nagrody za szczepienia – 2 100 000 złotych, 555 000 z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, 100 000 z Cyfrowej Gminy, 300 000 z pierwszej edycji Polskiego Ładu i 14 000 000 z drugiej.

Ho, ho! Mamy ponad 17 milionów! Rozbił pan bank – tak pisaliśmy w czerwcu.

No i niektórzy dosłownie potraktowali to, co napisaliście (śmiech). Nie, nie czuję się tak. Szczerze – jeśli mówimy o tej ostatniej dotacji, czternastu milionach, to liczyłem na pieniądze może na jedno zadanie z trzech, o które aplikowaliśmy, może na dwa. Natomiast wpadły na trzy. I te ogromne dotacje to jest to w tym momencie bogactwo, ale stwarza też pewne problemy. Musimy bowiem przede wszystkim zapewnić wkład własny, co przy naszym budżecie nie jest proste.

A ile wynosi budżet miasta?

Około 15 milionów.

No to faktycznie podwoił pan budżet i to ze sporym naddatkiem.

Obrzycko nigdy nie widziało takich pieniędzy na inwestycje i pewnie tak szybko nie zobaczy.

W porównaniu do największej gminy w powiecie, małe Obrzycko jest krezusem.

Być może, ale też nie chodzi o ilość. Założę się, że większość samorządów mogłaby starać się o dużo większe pieniądze. Ale tu chodzi o jakiś pomysł na ich realne spożytkowanie…

Igor Kołoszuk ma pomysł?

Tak uważam. Wydaje mi się, że damy radę. Te trzy inwestycje z Polskiego Ładu zaplanowane są trochę „na górkę”. Tak samo zresztą zrobiliśmy z ulicą Wroniecką. Zadanie oszacowaliśmy na trzy miliony, a kosztowało trochę ponad dwa. W przypadku tych trzech zadań, czyli przebudowy kina, modernizacji sieci wodno-kanalizacyjnej i rozbudowy sieci dróg, również kalkulacja, jak mówiłem, jest „na górkę”. Jednak sytuacja na rynku jest bardzo niepewna i nie wiem ile na wiosnę to realnie nas wyniesie. Tak czy owak musimy robić wszystko, żeby wykonać te trzy zadania.

Pieniądze na udział własny się znajdą?

Udział własny… Bardzo chciałbym uniknąć dalszego zadłużania miasta. Stąd będzie konieczność zwiększenia dochodów ze sprzedaży mienia. Podjęliśmy już pewne konkretne działania z radą miasta.

Powinno się spiąć?

Powinno. To się musi spiąć. Tylko patrząc na ten wkład własny… To są zadania dofinansowywane w 95 procentach, no i jedno w 90 procentach. Więc żaden inny program nie gwarantuje tak wysokiego wsparcia. Podejrzewam, że dla bogatego samorządu, którego taki realny budżet wynosi około 20 milionów, to wkład własny rzędu miliona nie byłby żadnym problemem. W przypadku Obrzycka jest trochę inaczej. To będzie się wiązało z koniecznością pewnych  oszczędności w przyszłym roku. W tym roku nasz budżet dysponuje dwoma milionami wygranymi w konkursach promujących szczepienia i to trochę jakby spacza obraz całości naszego budżetu.

A jak ten – nie bójmy się tego słowa – sukces odbierają mieszkańcy? Zbierają już na jakiś mały pomnik burmistrza?

Nie no, bez przesady. Przecież to nie jest żaden sukces burmistrza.

Zawsze wszystko zaczyna się od burmistrza, jego koncepcji, wizji, pomysłów…

Jest taki sposób myślenia, ale myślę, że trzeba podziękować wszystkim – począwszy od radnych miejskich, pracowników urzędu, poprzez osoby, które takim realnym wsparciem spowodowały, że te pieniądze mają trafić do miasta, choć mają one na razie postać promesy.

No właśnie, ma pan już chyba niezłą kolekcję tych promes, czy jak kto woli – tekturowych czeków.

Leżą na parapecie okna, proszę zobaczyć…

Oho ho… Osiem!

I to nie są wszystkie!

Można by je zlicytować na jakiś zbożny cel.

Będą miały wartość historyczną za jakieś kilkadziesiąt lat.

Proszę przypomnieć na co pan te miliony wyda.

Wroniecka jest już na ukończeniu. Rozstrzygnęliśmy przetarg na remonty ulic z Funduszu Rozwoju Dróg. I tutaj z pięciu zadań, które były planowane, cztery znalazły się na liście podstawowej, a piąte na rezerwowej. I na wiosnę wykonaliśmy to piąte zadanie ze środków własnych, nie licząc na to, że ono może awansować na listę podstawową. Ale awansowało – mówię o remoncie ulicy Marcinkowskiego. W efekcie, chyba miesiąc temu, otrzymaliśmy informację, że możemy ubiegać się o refundację w wysokości ponad 70 tysięcy złotych. Natomiast po rozstrzygnięciu przetargu na remonty ulic: Podgórna, plac Lipowy, Prusa i Mickiewicza, okazało się, że nie stać nas na wykonanie wszystkich czterech zadań. Więc wybraliśmy dwie najpilniejsze, czyli plac Lipowy i Podgórną. One stanowią taki naturalny ciąg komunikacyjny i zarazem jedyną drogę łączącą Brączewo oraz Jaryszewo z drogą wojewódzką. To jest jedyna droga dopuszczająca ruch ciężkiego sprzętu. W tym tygodniu podpiszemy umowę na te remonty. Plac Lipowy ma być ukończony do 1 września, tak, żeby dzieci bez problemu mogły dotrzeć do szkoły (przy placu Lipowym mieści się szkoła – red.). Będzie tam zmiana organizacji ruchu, mieszkańcy bardzo się o to upominają, tam się dzieją dantejskie sceny, kiedy dowozi się dzieci do szkoły. Jeżeli chodzi o zadania z Polskiego Ładu, to są trzy. Pierwsze, chyba najbardziej nośne medialnie, choć w mojej ocenie wcale nie najważniejsze, to jest przebudowa i wyposażenie budynku dawnego kina. To nam rozwiąże kilka problemów. Przede wszystkim chciałbym przenieść do kina bibliotekę z ulicy Marcinkowskiego, co by odblokowało kolejny problem, czyli jej dostępność, a w tej chwili jest z tym kiepsko. No i moglibyśmy myśleć o sprzedaży budynku na Marcinkowskiego, który generuje nam głównie koszty.

Czyli kino stanie się czymś w rodzaju domu kultury?

Tak. Oprócz biblioteki na dole będzie sala widowiskowo-teatralna, a tego nam bardzo brakuje. Najpotrzebniejszą jednak inwestycją, choć najmniej widoczną, będzie modernizacja sieci wodno-kanalizacyjnej. Miasto boryka się tutaj z takim problemem, który polega na tym, że w przypadku przerw w dostawie prądu nic nie działa. Stacja uzdatniania wody przestaje pompować wodę, oczyszczalnia się wyłącza – same problemy. Musimy więc zapewnić zasilanie awaryjne dla wszystkich obiektów, poza tym wybudować nową przepompownię ścieków w rejonie ulicy Dworcowej (obecna znajduje się na terenie prywatnym, co kosztuje, i jest awaryjna) oraz rozbudować sieć kanalizacyjną w rejonie ulicy Leśnej. Pewnie jeszcze rozbudujemy sieć wodociągową i wymienimy hydranty. Wreszcie trzecie zadanie to drogi: ulice Cisowa, Sportowa, Słoneczna i Spichrzowa. I tak naprawdę zostaną nam w Obrzycku do remontu trzy ulice – Kościelna, Prusa i Mickiewicza. Wykonanie tych przedsięwzięć potrwa na pewno ponad rok.

Czyli za jakieś półtora roku w Obrzycku będą strzelać korki od szampanów.

Ha, ha… Tego życzę mieszkańcom, może się uda.

A może w tym sukcesie udział ma poprzedni burmistrz, Maciej Bieniek, który w kwietniu ubiegłego roku, w wywiadzie udzielonym naszej „Gazecie”, ostro motywował pana do roboty: „Trzeba zabiegać wszędzie, gdzie się da, o zewnętrzne środki. Niestety, pod tym względem jest dużo poniżej możliwości. Jak się prawie nie składa wniosków do programów dotacyjnych, to trudno liczyć, że będzie za co inwestować. Liczę w tej sprawie na głęboką refleksję burmistrza”. Zmotywował pana do aktywności, pojawiła się refleksja?

Nie. Po prostu punkt wyjścia do tego komentarza był błędny. My już wtedy składaliśmy wiele wniosków, choćby do Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg na ścieżkę rowerową. Nic wtedy nie dostaliśmy. To się zmieniło wraz ze zmianami, tam, wyżej.

Zastanawiałem się, skąd taka pewna kąśliwość w wypowiedzi ówczesnego wicewojewody?

To jest pytanie do pana Bieńka. Ja nie chciałbym za dużo mówić, są ciekawsze rzeczy w tym mieście.

Muszę powiedzieć, że byłem zaskoczony komentarzem Bieńka.

Ja mniej.

W lutym tego roku mamy kolejny. I to na oficjalnym fejsbuku Urzędu Miasta w Obrzycku. Chyba jeszcze bardziej kąśliwy. „W grudniu 2021 „odchodzi” sekretarz, który zajmował się przetargami. Nowy nie potrafi. W poprzednich latach przetargami zajmowała się pani sekretarz i pani mecenas. Teraz mamy kancelarię adwokacką (koszty wyższe i to nie mało w porównaniu z panią Marią)” – pisze Maciej Bieniek.

To taki łabędzi śpiew. Nie miał pan Bieniek racji oczywiście komentując to, ponieważ nie miał wiedzy. Nie wiedział co czeka miasto w nadchodzącym czasie, czyli sprawy związane z Polskim Ładem. Jak się okazało, te decyzje były słuszne, tutaj potrzebowaliśmy osoby, która zajmie się inwestycjami oraz zamówieniami publicznymi. Natomiast droga kancelaria adwokacka…

Znacznie droższa od pani Marii…

Tak, znacznie droższa… Tutaj myślę, że możemy wyciągnąć realne dane i poprzeć to konkretnymi liczbami. Niedawno ta kwestia była obiektem pytań ze strony radnych miejskich i pamiętam, że radny Ryżek wystąpił do mojego poprzednika o informację na temat wysokości wynagrodzenia radcy prawnego. W zestawieniu z kosztami, jakie obecnie ponosimy na kancelarię prawną, to kwoty wynagrodzenia radcy były znacznie wyższe. Takie kąśliwe uwagi panu Bieńkowi się zdarzają, ma taki charakter, taką potrzebę i należy to zrozumieć. Nie ma co się wdawać w jakieś ostre spory, bo to nikomu nie służy. Jak się śledzi stare, medialne informacje na temat Obrzycka, sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat, to widać, że konflikt był tu wbudowany na stałe. Przynajmniej od momentu podziału na miasto i gminę konflikt to było coś, co charakteryzowało Obrzycko. To się trochę potem wyciszyło i ja miałem nadzieję, że unikając takich bezpośrednich konfrontacji można się będzie skupić na tym, czego to miasto potrzebuje, czyli na inwestycjach, na promocji, na życiu kulturalnym.

Tak, w obrzyckim tyglu znowu wrze. Po okresie względnego spokoju coś się ostatnio zmieniło. Na przykład reaktywowały się takie persony jak Jan Obrzycki, raczący naszą redakcję mejlami typu: „Chciałbym zapytać dlaczego jeszcze nie napisaliście w gazecie o zarzutach karnych dla Igora Kołoszuka – burmistrza Obrzycka? O Grzeszczyku i Bieńku pisaliście od razu. Czy Kołoszuk jest jakoś specjalnie traktowany?”

Chyba każdy wie, że jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. Każdy ma zwolenników i wrogów. Pracując na tym stanowisku nie sposób uniknąć pewnych błędów. To jest oczywiste. Przy tak szerokim zakresie obowiązków, pewne potknięcia zdarzają się każdemu. I teraz zależy, czy przeciwnicy danej osoby, moich poprzedników, czy moi, są na tyle zdeterminowani, aby budować wokół tego atmosferę konfliktu. Tak było za Grzeszczyka, tak było za Bieńka i przez prawie dwa lata tak było w moim przypadku.

Zauważyłem, że temperatura debaty w Obrzycku wzrosła, kiedy zaczęły spływać do miasta duże pieniądze, kiedy mocno wzrosły pensje burmistrzów i wójtów. A może to przypadek.

Być może.

Być może niektórzy żałują swoich decyzji o zmianie pracy.

Ja tego panu nie powiem (śmiech). Ja sobie cenię to, że ta praca mnie nie zmieniła. No, może trochę tak. Moja żona twierdzi, że trochę i owszem. Ale pewnie mogłoby być też dużo gorzej. Pan mówi o sukcesach. To jest jak gdyby efekt końcowy pracy i wielu sytuacji, kiedy się nie udało. Nie każda energia, jaką włożymy w wykonanie zadania, mówię o całym urzędzie, pracownikach, kończy się pozytywnym efektem. Przykład – żłobek. Włożyliśmy w ten projekt mnóstwo wysiłku i pieniędzy, no i skończyło się niczym. Praca burmistrza mogłaby być bardzo fajna. Najważniejsze jest w niej wrażenie sprawczości, że ma się realny wpływ na to, co w tym mieście powstanie, jak ludzie będą żyć. Ale nie ma nic za darmo.

Pana poprzednik nie tylko komentuje pańskie poczynania, ale złożył też na pana doniesienie do organów ścigania. Ostro.

Zgadza się, złożył takie doniesienie, miał do tego prawo. Sprawa pewnie niebawem stanie na wokandzie sądowej i będę musiał udowodnić swoje racje. Dodam, że nie czuję się winny w żadnym z postawionych mi zarzutów. O co chodzi? Pierwsza pula zarzutów składa się na sprawy wokół RODO, to jest rzekome udostępnienie przeze mnie danych osobowych poprzedniego burmistrza osobie trzeciej. Do tego dochodzi znieważenie.

Znieważył pan byłego wicewojewodę? A można chyba powiedzieć, że i kolegę? W jaki sposób?

Kolegami to chyba nigdy nie byliśmy, natomiast współpracowaliśmy. Mnie zależało na tym, żeby jego praca na rzecz miasta przynosiła realne efekty, bo wszyscy mieszkamy w Obrzycku i chcemy żyć lepiej. Natomiast w pewnym momencie poszło pewnie o pryncypia. I nasze drogi się rozeszły, już na poziomie tej ostatniej kadencji radnego. Można powiedzieć, że byłem w opozycji.

To jak pan znieważył Macieja Bieńka?

Chodzi o sformułowanie „oślizgły matacz”. Padło to w pewnym określonym kontekście. Były te słowa skierowane do jednej, określonej osoby prywatnej, w prywatnej informacji, natomiast mój poprzednik stara się przykleić mi jakiekolwiek przestępstwo. Stąd pewnie taki zarzut. Szczerze, to gdybym chciał komuś naubliżać, to znalazłbym ostrzejsze słowa.

No i podobno okradł pan miasto Obrzycko?

Tak. Wie pan, to jest dla mnie nie dość, że zaskoczenie, to jest absurd niepojęty.

Ktoś doniósł? Jan Obrzycki?

Nie, to jest inwencja pana prokuratora Adama Bacha, który w wyniku postępowania stwierdził, że odkrył kolejne przestępstwo. Miało ono polegać na wyłudzeniu wynagrodzenia za dwa dni pracy, której to pracy rzekomo nie świadczyłem, a w dokumentacji potwierdziłem, że świadczyłem. Wiem ile czasu, ile energii, ile wolnego czasu poświęcam na tę pracę i naprawdę nie mam sobie niczego do zarzucenia, zwłaszcza, że te dwa konkretne dni, których zdaniem pana prokuratora nie przepracowałem, były akurat bardzo pracowite. To był dzień przed sesją rady miejskiej i dzień sesji na której byłem, co jest nagrane. Będę w sądzie udowadniać, że pracowałem, że nie ukradłem 1500 złotych.

Pokazał pan prokuratorowi Bachowi kolekcję czeków na 17 milionów?

To się nie liczy! To nie jest praca (śmiech). Tak jak nie liczy się ostatnia sobota, kiedy od 7.30 do 19.00 byłem na Runmageddon Kids, gdzie byłem jednym z organizatorów i masa wcześniejszych. To jest specyfika pracy burmistrza, że jej nie wykonuje się od 7.00 do 15.00 i potem idzie się do domu. I to, że ja, w tamte dwa dni świadczyłem pracę będąc w domu, w stanie takim przedchorobowym, to jakie to jest przestępstwo? Ja wykonywałem normalne obowiązki, odbierałem telefony, mejle, potwierdzałem przelewy bankowe miasta, czyli robiłem to samo, co robię w ratuszu za biurkiem. Była sesja, rozmowy z radnymi, dyskusje. Rozmowy telefoniczne z panią wójt, dyrektorem szkoły.

To przed sądem stanie wielu świadków, długi proces się szykuje.

Nie zamierzam się poddać. W sprawę zaangażowany jest Rzecznik Praw Obywatelskich, bo osoba trzecia złożyła skargę właśnie do rzecznika i ten podjął postępowanie wyjaśniające. Są uwagi do pracy prokuratury. Mam nadzieję, że to będzie wyjaśnione.

Czyli ojciec sukcesu miasta Obrzycko nie ma lekko.

Sukces ma wielu ojców.

Może ten sukces zaszkodził burmistrzowi Kołoszukowi?

Być może trzeba było siedzieć cicho.

A być może, jak niektórzy sądzą, komuś chodzi o oczyszczenie przedpola przed zbliżającymi się wyborami, o wyeliminowanie Kołoszuka rękoma sądu?

Tylko jeszcze trzeba będzie wygrać wybory.

Żeby wygrać wybory warto pozbyć się groźnego konkurenta.

To jest pierwszy warunek. Natomiast potem trzeba jeszcze przekonać ludzi, żeby faktycznie zagłosowali, trzeba mieć coś do zaoferowania.

Jan Obrzycki pracuje ciężko.

Życzę mu powodzenia. Niech pracuje jeszcze ciężej. Ale nie chcę być złośliwy… Każdy ma swojego Jana Obrzyckiego. W każdym samorządzie taki Jan się znajdzie.

Trzeba przyznać, że w do niedawna sennym Obrzycku atmosfera w ostatnich miesiącach gwałtownie się ożywiła.

Tak, a to za sprawą tych prokuratorskich zarzutów.

Pierwszym symptomem był nasz wywiad w kwietniu ubiegłego roku z ówczesnym wicewojewodą.

Gdzieś już na poziomie wyborów burmistrzowskich nastąpiła zmiana. Mój poprzednik w pierwszej turze aktywnie wspierał Ewę Huet, w drugiej Ryszarda Paecha. Widać było, że moja kandydatura nie przypadła mu do gustu. Ale ma do tego prawo. Czekam na rozprawę.

A wracając do tego, co pan powiedział na początku naszej rozmowy – czy miasto Obrzycko, jako odrębna gmina, ma sens?

Powiem w ten sposób – to zależy od kontekstu. W tym momencie, w którym się znajdujemy, jeszcze ma sens. Wytłumaczę dlaczego. Bo jeżeli chodzi o pieniądze na inwestycje, to ogólna tendencja i założenia są takie, że każda gmina coś dostaje z Polskiego Ładu, ale też z innych programów. I teraz pytanie – jak długo jeszcze będzie to trwało? Jak długo te pieniądze na inwestycje będą do gmin napływać? W przypadku Obrzycka myślę, że my osiągnęliśmy maksimum, albo jesteśmy bardzo blisko tego maksimum, a to dlatego, że jakakolwiek inwestycja wiąże się z wkładem własnym. I my naprawdę mamy co robić przez najbliższe lata. Nie twierdzę, że nie ma potrzeb, bo są – choćby sala gimnastyczna. Natomiast, jeżeliby problem samodzielnego istnienia samorządu Obrzycka wyjąć z tego kontekstu, to nie ma to sensu. Najmniejszego. Bo nie ma perspektyw kompletnie. Gdybyśmy byli z dziesięć razy więksi, mieli te minimum 20 milionów budżetu i mieli większe dochody własne, to pewnie miałoby to jakiś sens. Tymczasem my jesteśmy uzależnieni od zewnętrznych transferów finansowych. A więc w obecnej sytuacji odrębny byt miasta sensu nie ma. Zarówno ja, jak i część radnych, obiecaliśmy mieszkańcom Obrzycka, że będziemy podejmować próby połączenia miasta z gminą. No i jeżeli dojdzie do tego punktu, to w pierwszym momencie poinformujemy o tym władze gminy Obrzycko, a potem podejmiemy kroki w celu łączenia. To musi być zrobione, bo nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla istnienia tak małych samorządów.

No tak, jest wola połączenia po stronie miasta, ale chyba gorzej z wolą po stronie gminy.

Mam nadzieję cały czas, że mieszkańcy gminy Obrzycko również zmienią swoją perspektywę patrzenia na ten problem. Rozdział samorządów generuje szereg problemów również dla nich. Jakiś czas temu głośno było o dowozie dzieci do szkoły. Sytuacja wyglądała następująco. Miasto Obrzycko finansuje dojazdy dzieciom, które chodzą do naszej podstawówki, ale mieszkają poza granicami miasta. Teoretycznie nie mamy takiego obowiązku. W praktyce dowozimy te dzieci, bo ktoś kiedyś podjął taką decyzję i ona do pewnego momentu była opłacalna, natomiast obecnie nie jest. Ten problem natychmiast by znikł, gdyby miasto i gmina stanowiły jeden organizm. A to jest tylko jeden z wielu problemów. Ja często słyszałem od mieszkańców czy radnych z gminy, że jak nas połączą, to wszystkie inwestycje, wszystkie pieniądze pójdą na miasto, a na wioskach nic się nie będzie działo. A ja wtedy pytam – a gdzie zbudowaliście swoją siedzibę władz? W Gaju, Słopanowie? Nie, ona powstała w Obrzycku. Teraz mówi się, że gmina nabyła grunt w mieście i w przyszłości chce na nim zbudować przedszkole albo żłobek. I teraz zauważmy, że jest to kolejna inwestycja w Obrzycku.

Na terenie obcej gminy…

Na terenie gościnnego miasta Obrzycko. My stąd nikogo nie wyrzucamy. I jak te argumenty ludzi z gminy mają się do rzeczywistości? Wiem, że wioski gminne też wymagają inwestycji. Więc nie rozsiewajmy takich informacji, bo one mijają się z prawdą.

Obawiam się, że będzie problem z wolą połączenia się. Być może bez decyzji odgórnej, ministerialnej, się nie obędzie.

To jest taka pewna opcja, ale tu dużo zależy od woli politycznej. Czy politycy na górze, w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych, zdecydują się na taki radykalny krok? Co im wypadnie po przeliczeniu rachunku zysków i strat? Jeżeli zostanie tak jak jest, to nie będzie dobrze.

Może więc panie burmistrzu trzeba było pozostać przy archeologii? Święty spokój, ciekawa praca przy poszukiwaniu okruchów przeszłości.

Archeologia będzie zawsze dla mnie ważna. Staram się być na bieżąco z literaturą, śledzę osiągnięcia kolegów po fachu i czasami im szczerze zazdroszczę (śmiech). Bo nic nie daje takiego spełnienia jak nieoczekiwane, spektakularne znalezisko.

Rozmawiał Marek Libera

Burmistrz Kołoszuk sprawnie radzi sobie z pozyskiwaniem pieniędzy na miejskie inwestycje. Z różnych źródeł zdobył ponad 17 mln zł. To więcej niż wynosi roczny budżet Obrzycka (15 mln zł)

Jedną ze sztandarowych inwestycji miejskich najbliższych miesięcy będzie renowacja budynku kina. – Jego stan techniczny niebawem zacznie stwarzać zagrożenie, więc stanęlibyśmy wobec problemu – czy go rozebrać, czy zainwestować i przebudować. I w tej sytuacji pieniądze z Polskiego Ładu na kompleksową przebudowę spadają nam z nieba – mówi burmistrz Kołoszuk

 

Z pięciu zadań remontowych dofinansowanych w ramach Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, miasto Obrzycko będzie w stanie zrealizować ostatecznie trzy. Ulica Marcinkowskiego jest już ukończona, a w najbliższych dniach podpisane zostaną umowy na remont placu Lipowego i ulicy Podgórnej

 

Na ulicy Wronieckiej trwa właśnie układanie masy bitumicznej. Koniec prac coraz bliżej

 

 

Na zdjęciu: Igor Kołoszuk, z wykształcenia archeolog, funkcję burmistrza Obrzycka objął w maju 2020, po rezygnacji Macieja Bieńka, który powołany został na stanowisko II wicewojewody wielkopolskiego

Poprzedni
Następny