„Żeby to się udało, potrzeba kilkanaście, a później kilkadziesiąt milionów”
Wiele osób niepokoi czy wznowiona zostanie działalność szamotulskiej pływalni. Jest to istotne nie tylko dla amatorów wodnego relaksu i wypoczynku, ale także dla osób niepełnosprawnych, którym zajęcia na terenie krytych basenów, zapewniały stałą i skuteczną rehabilitację.
Na temat perspektyw rysujących się przed obiektem przy ul. Sportowej oraz przed spółką Zakład Gospodarki Komunalnej pod której pieczą znajduje się basen, wypowiada się Michał Dziedzic, zastępca dyrektora naczelnego „komunalki”.
– 1 września uruchamiamy pływalnię niezależnie od tego, czy uda ją się zmodernizować, czy też nie. Obiekt będzie czynny przez około 1 miesiąc, do 1,5 miesiąca. Po tym okresie wyznaczymy krótką przerwę techniczną. Bierzemy pod uwagę, że niektóre przewidziane prace, jak instalacja fotowoltaiki na dachu, można przeprowadzić na działającym obiekcie. Ale wymiana pieca, wentylacji, będzie wymagała przestoju i trochę czasu. Natomiast nie zmienia to faktu, że są i będą potrzebne pokaźniejsze pieniądze na utrzymanie krytego basenu. Dodatkowe dofinansowanie w tej mierze jest wręcz niezbędne – mówi Dziedzic. – Nigdy nie analizowaliśmy w jaki sposób jest skonstruowany budżet miasta. W tym roku będziemy jednak musieli wysłać konkretny sygnał do samorządu przygotowującego nowy plan finansów gminnych na rok 2024, pod kątem zarezerwowania środków na dokapitalizowanie spółki.
Czy pływalnia może przynosić dochód?
Dyrektor podkreśla, że nie zna rentownej pływalni.
– Nawet w przypadku aquaparków, Tarnowa Podgórnego, poznańskiej Malty, nie słyszałem by którykolwiek z tamtejszych obiektów, na dłuższą metę się samofinansował. Oczywiście ktoś, żeby się pochwalić, może zastosować pewną inżynierię finansową. Ale jak się temu dobrze przyjrzeć, to okazuje się, że na przykład z powodu przydzielania dodatkowych zadań do wykonania, dany obiekt nagle jest na lekkim plusie – tłumaczy. – Nie wynika to jednak z realnych wyników działalności, które niestety są na minusie. I każdy powinien być do tego przygotowany i przyzwyczajony.
Michał Dziedzic przypomina, że szamotulska pływalnia nie jest przedsięwzięciem komercyjnym, pełni przede wszystkim funkcję społeczną.
– Radni i urząd miasta nie raz, nie dwa na to wskazywali. Podobnie jest z placówkami oświatowymi. Nikt nie oczekuje, żeby szkoła czy przedszkole generowały zyski. Na pewno pływalnia nie powinna zostać zamknięta. Powinna funkcjonować. Myślę, że jest to oczywiste dla wszystkich. Natomiast niekoniecznie jest to oczywiste dla dostawców gazu czy energii elektrycznej. Niestety, cierpimy przez to, że koszty mamy rynkowe, a przychody regulowane. Każda normalna firma kiedy wzrastają jej koszty, podnosi cenę swoich usług albo towarów. Kiedy przychodzą do nas faktury na coraz większe kwoty, my nie możemy podnieść cen – wskazuje na źródło problemów.
– Rozumiem zainteresowanie radnych w tej sprawie, bo taka jest ich rola. Owszem, jest z ich strony próba podpowiedzenia, pomocy. Ale muszą iść za tym konkretne poczynania i musi odbywać się to z jakimś pomyślunkiem. Jeżeli ktoś opowiada, że 2 czy 3 lata temu trzeba było robić fotowoltaikę, to nie ma w tym pomyślunku. Fotowoltaika działa głównie wtedy, kiedy potrzebujemy najmniej energii, czyli wiosną i w lecie. Druga sprawa jest taka, że 2 czy 3 lata temu energia była tańsza, a fotowoltaika była mniej więcej taka droga jak teraz. Więc proponowane rozwiązanie nie kalkulowało się. Musielibyśmy wydać na fotowoltaikę naprawdę duże pieniądze, żeby mieć stopę zwrotu w przeciągu 9 czy 10 lat – stwierdza wiceszef szamotulskiej spółki.
A może zarabiać na śmieciach?
I kontynuuje swój wywód: – Nie jest tak, że tylko siedzimy i patrzymy w ścianę. Rozważamy różne scenariusze. Dla mnie zastanawiające jest, że z pływalni korzysta cały powiat, a utrzymanie jej spoczywa na barkach spółki jednej gminy. Są u nas mieszkańcy z Wronek, Obrzycka… Może trzeba zastanowić się nad jakąś proporcjonalną alternatywą? Wiem, że pan burmistrz próbował wszczynać pewne rozmowy w tej kwestii. Pływalnia jest dla nas ważnym tematem.
Nowe pomysły będą potrzebne również w kontekście gospodarki śmieciowej. Nawet dziś dotarła do mnie informacja, że był jakiś problem na terenie Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Polega on na tym, że ktoś na przykład przyjeżdża z odpadem co do którego wiem, że jeśli go odbiorę, to nikt go nie odbierze ode mnie. I co dalej mam z nim zrobić? Ludzie często wrzucają wszystko do, że tak powiem, jednego wora, a potem są obrażeni, że nic dalej się z tym nie dzieje. Z jednej strony nie dziwię się im, bo jesteśmy od usuwania nieczystości. Niezadowoleni mieszkańcy, usiłujący coś załatwić, cytują nam przepisy ustawy, a ja przecież znam się na tych przepisach.
Dyrektor Dziedzic uważa, że jeśli chodzi o gospodarkę komunalną, Szamotuły mają ogromny potencjał. Ale… – Problem dotyczy odpowiedniego wykorzystania tego potencjału. Żeby to się udało, na początek potrzeba kilkanaście, a później kilkadziesiąt milionów złotych. Mamy dobre tereny, mamy składowisko. Można by było urządzić dodatkowe kwatery, albo zacząć myśleć o przetwarzaniu części odpadów, zamiast tracić pieniądze na odstawianie ich do innych miejsc poza gminą. Jeżeli coś takiego planuje się, to trzeba to zrobić na większą skalę niż odpady gminne. Tymczasem od radnego Łączkowskiego czy radnej Augustyniak słyszę pretensje, że ZGK przywozi obce odpady. Przecież powinno ich cieszyć to, że posiadamy instalację na której można coś zarobić.
Trudny dialog z radnymi
Zdaniem Dziedzica dialog z radnymi nie jest łatwy.
– Zadawałem już radnym pytanie: czy państwo zdają sobie sprawę, gdzie lądują wasze odpady? Bo one absolutnie nie zostają w gminie. Wszystko z niej wyjeżdża i ktoś na tym zarabia. Na naszym wysypisku przechowywane są przede wszystkim bezpieczne odpady, na przykład przemysłowe, pobudowlane typu gruz, ceramika czy pyły. Nie są to jednak nasze śmieci, bo na naszym terenie nie mamy tego rodzaju produkcji czy przemysłu. Odpady zmieszane lub bio nie mogą trafiać na szamotulskie składowisko. Mogą one dostać się tam dopiero wtedy, kiedy przejdą przez sortowanie, suszenie, instalację tlenowego kompostowania, jako resztówka z tych wszystkich procesów. Trzeba by więc postawić instalację za co najmniej kilkanaście milionów złotych. Jeżeli pozostawilibyśmy na gminnym obiekcie niedozwolone odpady, groziłyby nam potężne kary, naliczane z tytułu ochrony środowiska.
Rozumiem, że ktoś może się nie orientować w pewnych sferach działalności gminy. Tylko irytuje mnie, że wyjaśniam coś trzy razy radnym, a tu nagle czwarty raz ktoś wstaje i pyta znowu o to samo. Odnoszę wrażenie, że jest to robione trochę dla mediów, żeby w nich zaistnieć, żeby na przykład gazeta o nich napisała. Z moich obserwacji wynika, że jedni są za, czego bym nie powiedział, inni z kolei zawsze są przeciw. Jedni i drudzy reprezentują bardzo dziwne postawy. Radni nie chcą pewnych rzeczy przyjąć do wiadomości.
W ubiegłym roku na spotkaniu odbywającym się chyba w listopadzie czy grudniu, dotyczącym modernizacji szamotulskiej pływalni, powiedziałem samorządowcom wprost, że 1,7 miliona złotych rocznie to suma, której do tej pory brakowało na funkcjonowanie pływalni. Ta wiadomość spotkała się z oburzeniem radnych. Zaznaczałem, że skoro wymienionej kwoty, którą gmina musiałaby nam zapewnić, nie otrzymywaliśmy, musieliśmy sami utrzymywać pływalnię. Radni natomiast mieli tę kwotę do swojej dyspozycji, na chodniki, drogi i tak dalej – wypowiada się Michał Dziedzic.
W ostatnich trzech latach koszt utrzymania szamotulskiej pływalni oscylował na poziomie 2,7 mln zł. Przy czym dochód wypracowywany przez obiekt wynosił w granicach 1 mln zł. Rocznie gmina przekazuje 500 tys. zł na naukę pływania, odbywającą się na terenie krytej pływalni.