Z radnymi na węźle przesiadkowym w Baborówku
Miało być pięknie. W Pamiątkowie, Baborówku i Szamotułach przy stacjach kolejowych powstały zintegrowane węzły przesiadkowe. Miały zmienić przyzwyczajenia komunikacyjne mieszkańców. Ich ideą jest zachęcenie podróżujących, by zostawić auto i skorzystać z transportu publicznego.
Zwiększające się z roku na rok natężenie ruchu samochodowego na dojazdach i wyjazdach z Poznania stało się inspiracją do szukania innowacyjnych rozwiązań. Z pomocą przyszła Komisja Europejska, która stawia m.in. na poprawę komunikacji obszarów miejskich, co w konsekwencji ma poprawić jakość życia mieszkańców.
Kolej metropolitalna – to ma sens
Część tych problemów może rozwiązać Poznańska Kolej Metropolitalna (PKM). Założenia są proste.
– Częstsze pociągi, nowoczesny tabor, punktualność, niezawodność, do tego kultura osobista obsługi. Pasażerowie, wsiadając do pociągu, będą mogli zostawić na parkingu przy dworcu swój samochód, rower czy skuter – wylicza korzyści Wojciech Jankowiak, wicemarszałek województwa wielkopolskiego i dodaje: – Zwiększamy częstotliwość kursowania pociągów. W godzinach porannego i popołudniowego szczytu pojadą co 30 minut, poza tym nie rzadziej niż co godzinę.
Połączenia obsługiwane będą (niektóre już działają) nowoczesnym taborem przez samorządową spółkę Koleje Wielkopolskie. Obszar został ograniczony stacjami końcowymi w Nowym Tomyślu, Grodzisku Wielkopolskim, Kościanie, Jarocinie, Wrześni, Gnieźnie, Wągrowcu, Rogoźnie oraz we Wronkach. Być może dołączy do nich Międzychód, po rewitalizacji linii z Szamotuł (mowa jest o roku 2028). Połączenie do Wronek PKM ma uruchomić w tym roku (pierwotnie miał to być rok 2021), po zakończeniu remontu linii kolejowej.
Żeby zachęcić pasażerów do korzystania z Poznańskiej Kolei Metropolitalnej, niektóre gminy i powiaty zdecydowały się na budowę węzłów przesiadkowych, na które można było zdobyć dofinansowanie z Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego 2014+. Zlokalizowana w pobliżu dworców lub przystanków kolejowych infrastruktura ma umożliwić łatwą i komfortową przesiadkę z samochodu lub roweru na transport publiczny – głównie pociąg, ale w samym Poznaniu również tramwaj, jak to już jest na os. Sobieskiego. Takie węzły przesiadkowe powstały m.in. w Pamiątkowie, Baborówku i w Szamotułach.
– Stworzenie dobrze funkcjonującego systemu integrującego transport indywidualny ze zbiorowym zachęci mieszkańców do wybierania komunikacji publicznej i do częstszych podróży niskoemisyjnymi środkami transportu, kosztem samochodów. Chodzi szczególnie o relacje z Poznaniem – przewidywał w 2018 roku na łamach magazynu „Nasz Region” Marcin Piechocki, kierownik wydziału kultury, sportu i funduszy pomocowych Urzędu Miejskiego w Szamotułach.
Rowerem do Poznania
Wokół stacji i przystanków PKP powstały parkingi, wiaty rowerowe oraz przystanki dla pasażerów komunikacji autobusowej.
– Będą też stacje rowerowe – podobne do tych, które funkcjonują w Poznaniu – zapowiadał w listopadzie 2016 r. na falach Radia Poznań burmistrz Włodzimierz Kaczmarek. – Chcemy to połączyć z systemem poznańskim. Stacje rowerowe będą w Szamotułach, Baborówku i Pamiątkowie.
Zgodnie z wizją burmistrza, jeśli ktoś chciałby pojechać rowerem na plażę w Pamiątkowie, mógłby wypożyczyć rower w Szamotułach i oddać go w miejscu docelowym. W przyszłości możliwy miał być nawet dojazd do Poznania, bo w Rokietnicy także powstał węzeł przesiadkowy. Wystarczyłoby zatem zbudować ścieżkę rowerową z Pamiątkowa do Rokietnicy i dwa systemy – poznański i szamotulski – zostałyby połączone. Czyli miało być pięknie. A jak jest?
„Ja pierniczę!”
Środa, 19 stycznia, godzina 14.40. Na terenie węzła przesiadkowego w Baborówku pojawiają się szamotulscy radni gminni: Grażyna Augustyniak, Ilona Kaluga i Jerzy Najderek. Radny Jerzy, to zarazem sołtys Baborówka. Towarzyszą im dziennikarze naszej „Gazety”. Samorządowcy na własne oczy chcieli zobaczyć jak wygląda cenny obiekt. Cenny, bowiem budowa trzech węzłów na terenie szamotulskiej gminy kosztowała całe cztery miliony złotych!
Radni zatrzymują się przy tajemniczej tablicy, z jakimiś przyciskami, mocno zardzewiałej.
– Co to jest, nie wiadomo… – zastanawia się Ilona Kaluga.
– To jest plan stacji w języku Braille’a – wyjaśnia ze znawstwem Jerzy Najderek. – Ale nie działa – dodaje. I rzeczywiście, próba wciśnięcia któregokolwiek przycisku jest skazana na porażkę – całość jest na tyle skorodowana, że może przy użyciu młotka dałoby się uruchomić ten nowoczesny instrument.
– Już w ubiegłym roku monitowałem u pana kierownika i miało być to wszystko udoskonalone. Ale jak się okazuje, to na razie widać na tym tylko rdzę – tłumaczy sołtys Baborówka. – Tu się powinno naciskać (w tym momencie sołtys demonstruje zebranym próbę wciśnięcia guzika) i to powinno działać. No, jak widać, nie działa.
Tymczasem uwagę pań radnych przykuła ogromna „tablica informacji pasażerskiej z modułem głosowym”. Także niesprawna. W każdym razie nic nie daje wciśnięcie guzika. Nic się nie wyświetla, nic nie gada, za to z boków interaktywnej tablicy wyziera mnóstwo rdzy. Jedynym przejawem interaktywności bardzo nowoczesnej tablicy, takim w stylu szamotulskim, jest przyklejona do niej biała kartka z rozkładem jazdy autobusów miejskich.
– Ja pierniczę, tu nic nie działa! – łapie się za głowę Ilona Kaluga.
– To są wszystko atrapy – wtrąca redaktor Waldemar Górny.
– Monitorowałem też sprawę tablicy interaktywnej – informuje Jerzy Najderek. – Tu są potężne pieniądze włożone w ten węzeł przesiadkowy (jakieś półtora miliona), który wygląda, jak wygląda. W pierwszych dniach po oddaniu do użytku to nawet działało, świeciło się. Ale od jakiegoś czasu, muszę powiedzieć, że nie bardzo ma to komu służyć.
„Bareja wysiada”
Zapytaliśmy samorządowców, czy widzą gdzieś obiecywaną przez burmistrza Kaczmarka stację rowerową.
– Jest parking, wiata rowerowa jest, ale stacja? – rozgląda się sołtys Najderek. – Nie widać tego. Ja szczerze powiem – w garażu tych rowerów nie mam (śmiech), ani przy świetlicy ich nie ma… – żartuje.
Pytamy też o „płyty prowadzące dla osób niewidomych”, o których czytamy w opisie projektu węzła. Grażyna Augustyniak tylko się uśmiecha: – Przepięknie…
– Bareja wysiada – komentuje radna Kaluga.
Na zardzewiałej tablicy w języku Braille’a zaznaczony jest obiekt o międzynarodowym oznaczeniu WC. Kierujemy tam swoje kroki.
– Ja nie idę – stwierdza stanowczo Ilona Kaluga, zapewne wyczuwając nosem przepiękną woń otaczająca wiadomy przybytek. Pozostali, odważniejsi, podchodzą bliżej. I o ile, zgodnie z sugestią radnej Ilony, teren stacji kolejowej w Baborówku, z nowoczesnym węzłem przesiadkowym, może przypominać plan filmu „Miś” Stanisława Barei, to dworcowa toaleta kojarzy się raczej z planem filmowym „Czterech pancernych i psa”. Sam zaś uroczy niegdyś budyneczek WC wygląda w środku jak po trafieniu przez Rudego 102 odłamkowym.
– Ja jestem w szoku. I nawet jeśli zwrócę uwagę, poproszę o posprzątanie tego bałaganu, to pan burmistrz powie – pani radna, to należy do kolei – stwierdza z pewnym zażenowaniem Kaluga.
– Węzeł należy raczej do gminy – zauważa sołtys Baborówka. – Uważam, że węzeł powinna sprzątać gmina.
Ach, ten peron…
– A jak ludzie mają się tu dostać z tego nowego peronu, po torach mają iść? – zastanawia się Grażyna Augustyniak nad możliwością skorzystania z węzła oraz z toalety, oczywiście gdyby ona istniała.
– Gdyby tu była ubikacja, to nawet gdyby ktoś chciał z niej skorzystać i przebiegł te pół kilometra w jedną stronę i pół kilometra w drugą, to w tym czasie pociąg mu zagwiżdże i odjedzie – odpowiada Jerzy Najderek zwracając uwagę na problem znacznego oddalenia – co jest swoistym kuriozum – nowego peronu od węzła przesiadkowego. Wybudowanie nowych peronów, w ramach modernizacji linii kolejowej, w zupełnie nowej lokalizacji, pół kilometra od budynku dworca i węzła przesiadkowego, stawia pod znakiem zapytania sens budowy tego ostatniego w „starym” miejscu. Dlaczego węzeł nie powstał przy nowych peronach?
– Ja mam tu pisma składane do burmistrza Kaczmarka z 2019 roku w sprawie lokalizacji nowego peronu – mówi Najderek otwierając teczkę z dokumentami. – A tu kolejne pisma. Pan burmistrz znał więc problem. I żadnej odpowiedzi na żadne pismo. Żadnej. Praktycznie zbudowaliśmy martwy węzeł przesiadkowy, który w obecnym miejscu nie ma racji bytu.
Radna Kaluga zastanawia się, czy nie dałoby się wykorzystać, zagospodarować, chociaż część infrastruktury nikomu niepotrzebnego (w tym miejscu) węzła przesiadkowego.
– Chciałabym zaznaczyć, że społeczeństwo Szamotuł walczyło o wiaty rowerowe dla młodzieży, wiaty przy szkołach, z budżetu obywatelskiego. Ja uważam, że niepotrzebnie były wydane tu pieniądze – wskazuje na baborowski węzeł. – I zastanawiam się, czy tej wiaty nie można by przenieść do szkoły – „jedynki” albo „trójki”. Pomysł Ilony Kalugi gorąco popiera Grażyna Augustyniak.
– Monitowałem, że takie rzeczy dzieją się tutaj na węźle w Baborówku, że tablica Braille’a jest nieaktywna, tablica świetlna nie działa – przypomina swoje działania sołtys-radny Najderek. I zastanawia się: – Nie wiem, czy jest gospodarz w tej gminie, czy go nie ma? Ja, jako sołtys Baborówka, ubolewam nad tym. Jako mieszkańcy składaliśmy petycje do pana burmistrza Kaczmarka i odnośnie peronu, i odnośnie dworca, pytaliśmy, dlaczego zostało to tak zrobione. I nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Jesteśmy bezsilni. Co więcej na to powiedzieć…
Egipskie ciemności
Jerzy Najderek zwraca uwagę na jeszcze jeden problem z jakim borykają się mieszkańcy korzystający w Baborówku z kolei.
– Miałem wiele monitów od osób, które dojeżdżają do Poznania. Jest godzina 23.00, idziemy drogą z nowego peronu w kierunku węzła przesiadkowego, a tu ciemno jak u Murzyna… Zarośnięte wszystko po jednej i po drugiej stronie. Nie ukrywam, że osoby dojeżdżające boją się tędy chodzić w godzinach wieczornych. Często wychodzą po nie mąż, ojciec, matka – opisuje realia „nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych”.
Na razie jest jasno (godzina 15.20), więc żwawo i bez obaw maszerujemy z radnymi z węzła na nowy peron.
– Ja dziękuję tu chodzić – komentuje spacerek Grażyna Augustyniak. Podobnego zdania jest pani Ania, mieszkanka Baborówka, która właśnie wysiadła z pociągu, z Poznania.
Tymczasem radny Najderek wskazuje na kolejny minus usytuowania peronu w nowym miejscu. Otóż peron w gruncie rzeczy jest przecięty w połowie drogą Baborówko – Kąsinowo. Co ma szereg negatywnych konsekwencji. Na przykład wysoki peron z mnóstwem barierek mocno ogranicza widoczność na lewo, dla jadących osobówkami od strony Baborówka.
– Gdyby szlaban był uszkodzony, to trzeba by wyjść z samochodu i zobaczyć, czy pociąg jedzie. Z kolei, żeby przejść na drugi peron, to trzeba przejść przez szosę – wylicza mankamenty.
Zdaniem Najderka dobrze byłoby przenieść węzeł przesiadkowy na gminny grunt sąsiadujący z peronem, wykorzystywany do tej pory przez miejscowy ośrodek jeździecki na parking.
– Żeby ludzie przyjeżdżający autami, rowerami, mogli w godnych warunkach zaparkować, wyjść z pojazdu i by nie musieli za każdym razem zmieniać obłoconych butów na czyste przed wejściem do pociągu – podkreśla Najderek. W tej chwili podróżni parkują na przylegających do peronu błotnistych łąkach. To jest faktyczny punkt przesiadkowy w Baborówku.
– Aż się prosi, żeby to zrobić. Tu jest idealne miejsce na węzeł – popiera pomysł kolegi Ilona Kaluga.
A miało być pięknie…
Marek Libera
– Jako mieszkańcy składaliśmy petycje do pana burmistrza Kaczmarka i odnośnie peronu, i odnośnie dworca, pytaliśmy, dlaczego zostało to tak zrobione. I nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Jesteśmy bezsilni – żali się Jerzy Najderek
Kuriozum! Nowy peron oddalony jest od węzła przesiadkowego o pół kilometra
– Aż się prosi, żeby to zrobić. Tu jest idealne miejsce na węzeł – wskazuje na przylegający do nowego peronu plac Ilona Kaluga
Upadający znak drogowy to dobry symbol węzła przesiadkowego w Baborówku
Podróżni zostawiają swoje pojazdy gdzie się da, byle przy nowym peronie. Węzeł przesiadkowy jest martwy
– Co to jest, nie wiadomo… – zastanawia się Ilona Kaluga
– Ja tam nie idę – stwierdza stanowczo Ilona Kaluga, odwracając się od stacyjnej toalety
Czy w toalecie dworcowej w Baborówku wybuchła bomba?