Radni debatowali z działaczami o finansowaniu sportu
Na brak pieniędzy narzekają w Szamotułach w zasadzie wszyscy. Także sportowcy. – Żebrzemy o pieniądze od przyjaciół, przedsiębiorców. Na szczęście pomagają – mówi Karol Pieczak, członek zarządu szamotulskiej Sparty. Ten zasłużony dla miasta, ponad stuletni klub piłkarski, stanął ostatnio w obliczu bankructwa i wycofania drużyny z rozgrywek. W miniony poniedziałek o przyszłości gminnego sportu działacze dyskutowali z samorządowcami.
Życie klubów sportowych, a piłkarskich w szczególności, nie jest w gminie Szamotuły usłane różami. Co je trapi? Przede wszystkim notoryczny brak pieniędzy. Koszty rosną bowiem znacznie szybciej niż gminne dotacje, a o sponsorów też nie jest łatwo. Przykładem może być właśnie Sparta. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku, mimo kiepskiej sytuacji finansowej, prezes klubu Maciej Bździel zachowywał optymizm, był dobrej myśli. W grudniu optymistą już nie był, mówił o groźbie wycofania drużyny z rozgrywek.
Temat sytuacji finansowej i przyszłości Sparty pojawił się niespodziewanie na grudniowej sesji rady miejskiej. Pojawił się wraz z grupą kibiców i działaczy klubu, którzy tłumnie przybyli na obrady.
Marian Płachecki, przewodniczący rady miejskiej, narzekania na zbyt niską dotację gminną oraz wysokie koszty użytkowania obiektów sportowych uciął krótko: – Sesja rady nie jest od rozstrzygania tego typu spraw. Dostaniecie odpowiedź na piśmie. Płachecki zapowiedział jednocześnie spotkanie władz gminy z władzami klubu piłkarskiego: – Zapraszam działaczy na rozmowę w cztery oczy i sobie powiemy, co nam się nie podoba, a co wam, bo o to tu idzie.
Do spotkania doszło w miniony poniedziałek.
A gdzie burmistrzowie?
W sali sesyjnej magistratu pojawiła się spora grupa działaczy sportowych, reprezentująca różne kluby i stowarzyszenia, kilkoro radnych, prezes Centrum Sportu Szamotuły Rafał Krzykała. Nie pojawił się natomiast żaden z burmistrzów.
– Radnych, jak widać, wszystkich nie ma, burmistrza nie ma, tak to działa – komentował sarkastycznie brak Włodzimierza Kaczmarka Maciej Lesicki.
– Burmistrz, jak widzimy, nie ma ochoty cokolwiek w tym temacie zrobić. Dziwię się też, że oprócz burmistrza nie ma przedstawicieli urzędu. To są niezrozumiałe rzeczy – mówił Piotr Michalak. Zarówno Lesicki, jak i Michalak, zapowiedzieli chęć ubiegania się o fotel burmistrza w kwietniowych wyborach. Jeden i drugi deklarują zrozumienie dla potrzeby świata sportu.
Już na wstępie Marian Płachecki zapowiedział, że „rozmowy z radnymi o pieniądzach nie będzie”. Jeśli nie o pieniądzach, to o czym chciał przewodniczący rady rozmawiać? – To nie nasza działka. Uchwalony jest budżet na rok 2024 i jeżeli chodzi o zmiany, to może o nie tylko wystąpić burmistrz, nie rada – wyjaśnił wymijająco i nie do końca zgodnie z prawdą. – Chcieliśmy pójść w kierunku złagodzenia tych opłat za halę, za boisko, na które tak narzekacie – dodał sugerując jakiś kompromis.
Nie do końca wiedział jaki jest cel spotkania Rafał Krzykała. Mimo to prezes CSSz starał się przedstawić swój punkt widzenia na kwestię finansowania sportu. Przede wszystkim przypomniał zebranym, że centrum sportu jest spółką działającą na zasadach rynkowych. – Wśród naszych zadań mamy utrzymanie obiektów sportowych na odpowiednim poziomie, a na to są potrzebne ogromne środki finansowe. Wysokim czynnikiem kosztotwórczym jest energia elektryczna. I trudno jest mówić o znaczącym obniżeniu kosztów, które ciągle rosną – tłumaczył.
Prezes podkreślał, że fundusze, które spółka otrzymuje z budżetu gminy, są niewystarczające na utrzymanie obiektów. Część potrzebnych pieniędzy centrum musi więc sobie wypracować samo, choćby poprzez wynajem hali, czy boisk. A ostatnie dwa lata nie były dla spółki łaskawe, kończyły się stratą, pokrywaną ze środków wypracowanych wcześniej.
– Gdyby stowarzyszenia, kluby, otrzymały prawo do bezpłatnego korzystania z obiektów, to koszty musiałoby wziąć na siebie miasto i pokryć je spółce. Jeżeli takiego pokrycia nie ma, to takie środki spółka musi wypracować we własnym zakresie, pobierając należności od klubów – objaśniał.
Aby obniżyć chociaż trochę opłaty, od stycznia CSSz wynajmuje sztuczną płytę boiska równocześnie dwóm użytkownikom, po połowie. Zdaniem Krzykały, jeśli spółka miałaby całkowicie zrezygnować z opłat i bezpłatnie udostępniać obiekty klubom, budżet gminy musiałby dodatkowo zasilić konto centrum kwotą około pół miliona złotych. – Wtedy wyszlibyśmy na zero – zaznaczał.
„Wy nie umiecie zarabiać?”
Wiesław Małyszka, prezes UKS Szamotulanin, nie ma najlepszej opinii o centrum sportu. – Wy nie umiecie zarabiać pieniędzy? – dziwił się. – Ja pamiętam czasy SzOSiR-u z Tadeuszem Błaszykiem, czasy Romka Wieczorka w urzędzie miasta, Jacka Libery w powiecie – oni umieli zarządzać sportem – wytykał Rafałowi Krzykale.
Krzykała wyjaśniał cierpliwie, że centrum sportu nie zostało powołane do organizowania życia sportowego w gminie, bo to jest zadaniem klubów, tylko do zarządzania obiektami oraz inwestowania w rozbudowę bazy.
– My pozyskujemy środki na ile możemy i te środki można pozyskiwać na inwestycje. Pozyskaliśmy środki na budowę zadaszonych kortów, ale trafiliśmy na bardzo zły czas, bo w 2020 zaczęła się pandemia, a w 2021 ceny materiałów budowlanych drastycznie skoczyły w górę, wynagrodzenia też. I okazało się, że obiekt, który był wyceniony na 2,5 miliona, ostatecznie miał kosztować 3,8 miliona. W związku z tym nie udało się inwestycji wykonać – mówił. – Podkreślam, my nie organizujemy sportu, takie zadanie mają stowarzyszenia. My mamy obiekty udostępniać i udostępniamy, i to po cenach możliwie najniższych.
O tym, jak wygląda codzienność organizatorów życia sportowego w gminie, opowiedział Jarosław Michalski z Akademii Talentów Sporteko. – Mamy pod opieką 160 dzieci trenujących piłkę nożną i koszykówkę. W styczniu wydaliśmy całą dotację, jaką przyznano nam na rok 2024, na wynajem obiektów sportowych. To kwota 5600 złotych. Koszty wynajmu w styczniu tę kwotę przekroczyły. Dla mnie to jest skandaliczne. Nie wiem, czy w Polsce jest jeszcze taka organizacja, która w miesiąc wydała całoroczną dotację na wynajem obiektów gminnych. Mimo, że zgłaszaliśmy potrzeby burmistrzowi, nasz głos nie został wysłuchany. Musimy sobie radzić sami i niestety, koszty przerzucamy na rodziców. Tymczasem w opinii publicznej my zarabiamy na dzieciach, bo mamy najwyższą składkę. To fakt. Ale dlaczego najwyższą? Bo nie starcza dotacja – wyjaśniał.
Kandydatka broni spółki
Politykę finansową centrum sportu rozumie Joanna Gzyl, kandydatka na burmistrza Szamotuł. – Stanę w obronie spółki. Spółka została powołana do realizacji zadań własnych gminy, spółka jest tylko narzędziem do wykonywania zadań własnych gminy, zatem ma obowiązek utrzymania obiektów – argumentowała skarbnik gminy Oborniki. – Pan prezes mówi, że nie ma zysku. Nie ma, bo nie ma z czego czerpać tego zysku. Boiska nie są towarem dochodowym, spółka funkcjonuje, ma możliwość odzyskiwania VAT od realizowanych inwestycji. I to jest istotne. A państwo powinniście rozmawiać z burmistrzem, a nie z prezesem centrum sportu, bo to burmistrz odpowiada za budżet. To w gestii burmistrza i rady jest zapewnienie środków finansowych na rozwój sportu w gminie. I tutaj powinien być zaproszony burmistrz i wysłuchać państwa głosów – tłumaczyła działaczom.
– A pieniądze na rozwój sportu powinny być z budżetu gminy – dodała.
Na trudną sytuację stowarzyszeń sportowych narzekali w zasadzie wszyscy ich przedstawiciele. Szkoła Piłki Nożnej Szamotuły dostała z gminy 10 tys. zł dotacji rocznej, a tylko za wynajem obiektów w styczniu otrzymała fakturę na 5 tys. zł. Sparta Szamotuły z 60 tysięcy dotacji, 55 tysięcy zwraca gminie w formie opłat za boiska i szatnię.
– Zeszliśmy z kosztów, zmniejszyliśmy liczbę treningów, w większym stopniu korzystamy z Orlika. My wcale nie będziemy potrzebowali dotacji, o ile obiekty będą za darmo – mówił Jarosław Lesicki, prezes SPN. Nie ukrywa, że jest pesymistą. – Spotkaliśmy się już w tej sprawie 8 lat temu. I nic się nie zmieniło. Problem jest non stop ten sam. Środki na sport muszą być większe – podkreśla.
– Moje zdanie jest takie, że powinno się zwiększyć nakłady na sport – zgadzał się z działaczami Marian Płachecki.
– Gdyby radni, którzy mieli większość w radzie, przyznali 3 miliony centrum sportu, to by było 3 miliony. Po prostu żeście państwo podnosili rękę jak chciał burmistrz – wytknął Płacheckiemu, radnemu z ugrupowania burmistrza Kaczmarka, Bogdan Maćkowiak. – Są tu dzisiaj ważne sprawy poruszane, a gdzie ma pan jakiegoś burmistrza? O czym my mówimy panie przewodniczący? Od 8 lat, jak powiedział Jarosław Lesicki, nic się nie zmieniło. I przykre to jest! Taka Sparta, to jest miejski klub sportowy. To jest zadanie własne gminy, aby te kluby, te wszystkie stowarzyszenia utrzymywać – przekonywał.
Co robić?
Co robić, aby było lepiej? Wie to Maciej Lesicki. Wie też, dlaczego jest źle.
– Jak już kiedyś powiedziałem, organizacje w tym mieście się boją. Boją się odezwać głośno, żeby czasem nie stracić dotacji – diagnozował. – Z tego dzisiejszego spotkania nic nie wyniknie. Dlatego, że nie ma protokołu, listy obecności. Gdyby nie media, „Gazeta Szamotulska” i Rysiu Kurczewski, może by się nawet nikt nie dowiedział, że się tutaj spotkaliśmy. Włączcie myślenie, przestańcie się bać – zachęcał. – Kiedyś, 10 lat temu, była taka piękna idea. Zorganizowałem galę sportu. Dlaczego ta piękna idea nie była kontynuowana? Tylko dlatego, żeby was nie jednoczyć, żeby was dzielić. To nie wy tu dzisiaj powinniście przyjść, to radni powinni dzisiaj chodzić do was i mówić: zobaczcie, to dla was zrobiliśmy. Nie robią tego, bo dla was nic nie robią – ostro recenzował pracę samorządowców.
Co zaproponował Lesicki? Przygotowanie petycji do burmistrza z prośbą o niezwłoczne zwiększenie puli pieniędzy na sport na rok bieżący. Za przyznaniem klubom większych dotacji optuje również Piotr Michalak, ale na nowych, czytelnych zasadach. Kandydat na burmistrza uważa też, że centrum sportu nie powinno ograniczać się wyłącznie do administrowania obiektami, lecz w większym stopniu organizować się w życie sportowe, inicjować działania.
– Maciej Lesicki mówił o swojej inicjatywie z galą sportu, wy też macie wiele pomysłów, i gmina powinna z tego korzystać. Ale tak naprawdę, wszystko sprowadza się do braku kilkuset tysięcy złotych na sport – zaznaczał Michalak.
– Myślałem, że będą burmistrzowie, że to będzie merytoryczne spotkanie, że do jakichś wniosków dojdziemy. O czym mamy tu rozmawiać? Gdzie są osoby decyzyjne? Dlaczego ich nie ma? – pytał Jakub Starosta.
– Prawda jest tego typu, że musicie występować jako jeden głos w różnych kwestiach. I dopóki tu, w urzędzie, nie zmieni się klimat dla sportu, którego w tym momencie nie ma, to nic się nie zmieni. Jeśli będzie wola rady i burmistrza, jeszcze wszystko może się wydarzyć – przewidywał radny Bartosz Węglewski.
Zjednoczenie się klubów sportowych doradzała też radna Anna Wicher. – Może wreszcie stowarzyszenia pójdą ławą i ta ich solidarność spowoduje, że zmienią się te relacje między gminą a stowarzyszeniami sportowymi. I, jak powiedział Piotr Michalak, trzeba sformułować czytelne zasady przyznawania dotacji – sugerowała.
– Tu, w Szamotułach, nie da się funkcjonować. Nie mamy żadnych perspektyw. Żadnych. Co mogliśmy, to zrobiliśmy. Żebrzemy o pieniądze od przyjaciół, przedsiębiorców. Na szczęście pomagają. A gmina? Dała 60 tysięcy i zabrała z tego 55 tysięcy – dzielił się smutnymi refleksjami Karol Pieczak ze Sparty.
I zaapelował do radnych: – Wiele razy uczestniczyłem w kiełbasach wyborczych, było klepanie po plecach, deklarowanie, że pomożemy – i nikt nam nie pomógł. My chcemy coś robić, ale wy musicie nam pomóc.
Sparta jak zespół folklorystyczny
Piotr Michalak sugeruje, aby do Sparty podejść tak, jak gmina podeszła przed laty do przeżywającego kryzys Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły”. Zbudowano markę, m.in. poprzez odpowiednie finansowanie. – I dlatego potrzebne jest zaangażowanie urzędu w budowanie marki Sparty, żeby można było się Spartą chwalić. Ja proponuję, aby centrum sportu było sponsorem strategicznym Sparty i wtedy spółka bez problemu może zwolnić klub z opłat – proponuje.
Co dalej z finansowaniem szamotulskiego sportu? Na poniedziałkowej debacie odpowiedzi na to pytanie nie usłyszeliśmy, choćby dlatego, że zabrakło burmistrza Kaczmarka. Działacze, mając mimo wszystko nadzieję na poprawę sytuacji, przygotowali petycję do burmistrza. „My, niżej podpisani przedstawiciele organizacji pozarządowych, apelujemy do Pana Burmistrza i Radnych Miasta i Gminy Szamotuły o jak najszybsze zwiększenie kwot na dotacje dla organizacji sportowych w roku 2024. Proponujemy zwiększenie kwot o 100 procent” – napisano w piśmie. Jak do tak sformułowanej prośby odniesie się Włodzimierz Kaczmarek, być może dowiemy się na najbliższej sesji rady miejskiej, już w najbliższy wtorek.
Marek Libera
MSPART09A: Zdaniem Krzykały, jeśli spółka miałaby całkowicie zrezygnować z opłat i bezpłatnie udostępniać obiekty klubom, budżet gminy musiałby dodatkowo zasilić konto centrum kwotą około pół miliona złotych
– Nie wiem, czy w Polsce jest jeszcze taka organizacja, która w miesiąc wydała całoroczną dotację na wynajem obiektów gminnych – mówił Jarosław Michalski (na zdjęciu)