15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Dyrektorzy placówek oświatowych mówią, co ich trapi

Problemów wiele, a pieniędzy nie za wiele

Koniec wakacji zbliża się nieubłagalnie, na horyzoncie majaczy już nowy rok szkolny. Jakimi problemami żyją szamotulskie szkoły i przedszkola?

Tomasz Runowski, dyrektor popularnej „trójki” przy ul. Szczuczyńskiej, zwraca uwagę na kwestie finansowe, a dokładniej na wynagrodzenia pracowników.

Ludzie chcą dobrze zarabiać

Problemem szkoły jest kwestia finansowa. Mam tutaj na myśli to, że pracownicy, którzy na chwilę obecną mają zrównane pensje, coraz częściej mówią o tym, że nie mają kompletnie motywacji do pracy w oświacie i prawdopodobnie będą szukali innego zatrudnienia – mówi dyrektor. – Różnica w pensji między administracją szkoły, a osobami z obsługi wynosi na chwilę obecną brutto jakieś 100 – 120 złotych. Intendentka, która ma naprawdę bardzo dużą odpowiedzialność finansową, nie ma adekwatnie do tego wyższego wynagrodzenia, i nie wiem, czy nie pójdzie pracować do innej firmy, a ma propozycje. Zdarzają się nauczyciele, którzy rezygnują z pracy w szkole. Miałem świetnego plastyka, ale stwierdził, że odchodzi, co jest stratą dla szkolnictwa, bo był świetnym animatorem działań plastycznych. Poszedł pracować do sektora reklamowego i zdecydowanie ma tam lepsze warunki finansowe niż w szkole. Ale i spokój, jeśli chodzi o pracę. Wynagrodzenia w oświacie to jest duży problem – wskazuje Runowski.

I dodaje: – Część nauczycieli lokuje swoją przyszłość w szkołach średnich, bowiem są tam korzystniejsze warunki wynagradzania niż w podstawówkach. Na chwilę obecną udaje nam się jeszcze zapewnić obsadę nauczycielską, ale jeśli te negatywne dla nas tendencje będą się utrzymywały, to możemy mieć kłopoty.

Na problemy z kadrą zwraca też uwagę Wojciech Kaczmarek, dyrektor „jedynki”. – Mamy panią psycholog, mamy pedagoga specjalnego. Ale pani psycholog jest przy nadziei, na ten moment mamy zastępstwo, ale na jak długo? Tymczasem potrzeby są większe. Każdy po trochu jest wychowawcą, każdy się stara. Mam nadzieję, że będzie dobrze – zachowuje optymizm.

Ławki spodobały się mieszkańcom

Dla Marzenn Kędziory, dyrektor Szkoły Podstawowej w Otorowie, problemy wiążą się z budynkiem szkoły, jego ogrzewaniem i wyposażeniem.

Warto pomyśleć o termomodernizacji budynku. Szkoła korzysta z kotłowni olejowej. Na razie jest ona sprawna, ale za każdym razem, kiedy przyjeżdża serwisant, mówi, że sprzęt jest ponad trzydziestoletni i mimo, że najważniejsze części zostały wymienione, to warto rozważyć inne źródło ogrzewania w szkole. Może pompy ciepła? – zastanawia się dyrektor. – Może nie w tym, czy następnym roku, ale warto o tym pomyśleć.

Kolejny wydatek wiąże się z koniecznością wymiany sprzętu komputerowego.

Szkole zużywa się sprzęt komputerowy, konieczne będzie stworzenie pracowni komputerowej. Nie mamy nowoczesnej skoczni do skoku w dal. Brakuje ławek  wokół szkoły – część się zużyła, a część spodobała się mieszkańcom… Mamy pomysł, aby wokół szkoły ustawić takie siedziska, jak na szamotulskim Rynku, bo takich nie wyniosą, nikomu się nie przydadzą – wylicza dyrektor otorowskiej uczelni niezbędne zakupy.

Jesteśmy starą szkołą, przeszło stuletnią, mamy dużo do zrobienia jeśli chodzi o kwestie przeciwpożarowe – mówi Justyna Białasik, dyrektor Szkoły Podstawowej w Baborowie. – Wielkim problemem jest dach budynku. Naszym problemem są także lekcje wychowania fizycznego, a konkretnie brak sali gimnastycznej.

Problem braku sali szkoła rozwiązuje w ten sposób, że raz w tygodniu młodzież  jeździ ćwiczyć do hali Wacław w Szamotułach. Ale to dość uciążliwe rozwiązanie i raczej trudne do stosowania na stałe w sytuacji, kiedy szkole systematycznie przybywa uczniów. Jeśli pogoda pozwala, dzieciarnia ćwiczy też na szkolnym boisku.

Szkoła się rozrasta, ma 170 uczniów, co roku średnio przybywa nam 10 osób. W tym roku po raz pierwszy w historii placówka ma dwie klasy pierwsze. Szkoła pęka w szwach – podkreśla dyrektor Białasik.

Brakuje specjalistów

Szamotulskie przedszkole „Jarzębinka”, podobnie jak szkoła w Baborowie, mieści się w starym, zabytkowym budynku. Wymagającym remontu. Szczególnie elewacji, dziury po odpadniętym tynku widać z daleka.

– Nie opłaca się nam remontować jednej ściany, ponieważ wiąże się to ze zdemontowaniem instalacji odgromowej, a poza tym konserwator zabytków sugeruje remont całości – wskazuje dyrektor „Jarzębinki”, Maria Echaust-Kiełpińska. – Pomieszczenia do przygotowywania i wydawania posiłków powinny być co dwa lata odnawiane. Problemem są brudne sale, trzeba je systematycznie malować. Miałam sanepid, ale udało się trochę te panie przegadać. Nie do końca budynek spełnia wymagania i zawsze pojawia się w nim wilgoć. Mamy zgodę konserwatora, pozwolenia na zrobienie całej elewacji, ale nie mamy pieniędzy. A pozwolenia ważne są trzy lata, więc należałoby w tym czasie wykonać prace remontowe.

Kondycja budynku głównego przedszkola to nie jedyny problem z jakim zmaga się dyrekcja. – Mamy dosyć duży teren wokół przedszkola, tam znajduje się tak zwane pomieszczenie gospodarcze. Rynny i dach na nim zaczął lecieć. A że z terenu korzystają dzieci, trzeba to zabezpieczyć. Mam nadzieję, że uda się ten budynek naprawić w tym roku, zwłaszcza wymienić dach – dodaje Maria Echaust-Kiełpińska.

Podobnie jak dyrektorzy szkół, dyrektor „Jarzębinki” wskazuje na niedostatki kadrowe: – Brakuje specjalistów, a przybywa dzieci z orzeczeniami. Po pandemii stało się to zjawiskiem nagminnym. Mam logopedę, osoby, które prowadzą terapie. Cały rok wisiała oferta pracy dla psychologa – nie ma zainteresowania. Potrzebni są nauczyciele wspomagający.

Maria Echaust-Kiełpińska jest kolejnym dyrektorem, który zwraca uwagę na zbyt niskie wynagrodzenia zarówno dla pracowników administracji, jak i nauczycieli.

Młodzi nauczyciele znają swoją wartość – podkreśla. – Mają rodziny i stąd mają oczekiwania. Przychodzą na rok i za chwilę mówią: do widzenia. Pieniądze, które mamy na dodatki motywacyjne, to kropla w morzu potrzeb. Odrębnym problemem są wakacyjne dyżury z dziećmi. Dwa lata temu „Jarzębinka” miała dwie grupy przedszkolaków, w zeszłym trzy, a w tym – cztery. A jednocześnie nauczyciele chcą korzystać z urlopów.

Dzięki kreatywności dyrektorów, placówki oświatowe udaje się utrzymać w dobrej kondycji. Ale jak długo?

(mal)

Zdjęcie u góry: Ściany „Jarzębinki” straszą liszajami po odpadniętym tynku

 

 

– Mamy pomysł, aby wokół szkoły ustawić takie siedziska, jak na szamotulskim Rynku, bo takich nie wyniosą, nikomu się nie przydadzą – mówi dyrektor otorowskiej szkoły

Poprzedni
Następny