Rozmowa ze starostą Beatą Hanyżak oraz wicestarostą Rafałem Zimny
– To jest sprawa polityczna! – skomentował Stanisław Gawłowski, polityk PO, fakt postawiana mu przez prokuraturę zarzutów korupcyjnych. – To jest sprawa polityczna! – skomentował Paweł Kolat, kupiec, fakt wstrzymania przez starostwo rewitalizacji szamotulskiego rynku.
„To jest sprawa polityczna!” – te słowa brzmią złowrogo, prawda? Trochę tak w stylu słusznie minionej epoki. Późny Gomułka, wczesny Gierek. O to, czy sprawa remontu szamotulskiego rynku jest „sprawą polityczną”, pytamy starostów Beatę Hanyżak i Rafała Zimnego.
Czy to jest sprawa polityczna?
Beata Hanyżak: – Zaprzeczam jednoznacznie. Nie jest to sprawa polityczna. Prosiłabym, żeby tego z polityką nie łączyć. Sprzeciw w sprawie zgłoszonych przez burmistrza Szamotuł robót na rynku to efekt badania wniosku, jaki złożył, pod kątem zgodności z przepisami jakie obowiązują. Nasza decyzja wynika z tego, że my przestrzegamy przepisów.
Rafał Zimny: – Wszystko, co się w tej sprawie do tej pory działo, absolutnie z żadną polityką nie miało nic wspólnego. Miejmy na uwadze, że powstanie coś – rynek – co będzie funkcjonowało przez długie lata w niezmienionej formie. I jeżeli na tym etapie popełnimy błąd, albo dopuścimy do tego, że zaistnieją jakieś wadliwe rozwiązania, to bierzemy na siebie odpowiedzialność względem przyszłych pokoleń. Nie możemy do tego dopuścić.
Burmistrz Szamotuł zarzuca wam, że 1 lipca zatwierdziliście gminie projekt stałej organizacji ruchu na rynku, na którym ta oparła swoje zgłoszenie zamiaru przystąpienia do robót budowlanych, a następnie, już po zgłoszeniu sprzeciwu, uznaliście tę organizację ruchu za wadliwą i zwróciliście się do wojewody o uchylenie jej w trybie nadzorczym. Podstępnie działacie…
Rafał Zimny: – Przygotowany przez gminę projekt organizacji ruchu badał najpierw wydział komunikacji starostwa pod kątem bezpieczeństwa ruchu, a więc m.in. sprawdzał prawidłowość ustawienia znaków drogowych na rynku po jego rewitalizacji. I tu opinia była pozytywna. Następnie projekt trafił do wydziału budownictwa i tam projekt był weryfikowany pod kątem przepisów budowlanych, a więc tego, czy m.in. są zachowane odległości od miejsc postojowych do skrzyżowań i przejść dla pieszych. I tu opinia była negatywna. Doszło do naruszenia Prawa o ruchu drogowym. Zresztą sam projektant miał świadomość uchybień, bo w lutym zwrócił się do nas o wyrażenie zgody na odstąpienie od wymogów dotyczących tych odległości. Ostatecznie sprawa oparła się o ministra rozwoju, który w maju stwierdził, że w kwestii bezpieczeństwa nie ma odstępstw od norm ustawowych. I mimo takiego stanowiska ministra, gmina w żaden sposób nie zmieniła projektu. Czyli gmina mając wiedzę o uchybieniach, że coś jest nie tak, brnęła w to dalej i 29 lipca zgłosiła wadliwy projekt oczekując wydania zgody na prace na rynku. Chcę podkreślić, że nie tylko odległości miejsc postojowych od skrzyżowań i przejść dla pieszych były wadliwe. Uchybień w projekcie organizacji ruchu było więcej. Proszę zwrócić uwagę, że po złożeniu przez gminę odwołania od naszego sprzeciwu do wojewody, pan wojewoda zgłosił burmistrzowi długą listę kilkunastu uchybień w projekcie.
Beata Hanyżak: – 17 sierpnia wezwaliśmy gminę do uzupełnienia wniosku. 19 sierpnia otrzymaliśmy od gminy odpowiedź, która nas nie zadowalała. Gmina nie uzupełniła dokumentów na które czekaliśmy. Jednocześnie gmina poinformowała nas, że 20 sierpnia rozpoczyna roboty na rynku. W tej sytuacji wydaliśmy sprzeciw. Ale – trzeba to podkreślić – gdyby nasze uwagi były bezzasadne, to wojewoda nie wykazałby tylu uchybień i braków we wniosku burmistrza. Podeszliśmy do sprawy poważnie, zgodnie z prawem, nie ma tu żadnej polityki.
Czy sugerowaliście burmistrzowi, że powinien wystąpić z wnioskiem o wydanie pozwolenia na budowę?
Rafał Zimny: – Była taka sugestia i był złożony przez gminę taki wniosek, po czym został wycofany.
Skąd taka sugestia?
Rafał Zimny: – Wzięło się to stąd, że pracownicy wydziału budownictwa po weryfikacji złożonych przez burmistrza dokumentów zgłoszeniowych i przy ogromnym zakresie prac jakie tam były wskazane, doszli do wniosku, że powinno to być zrobione w trybie pozwolenia na budowę.
Dlaczego gmina wycofała wniosek?
Rafał Zimny: – Nie wiemy. Dowiedzieliśmy się, że wniosek gmina złożyła „przez pomyłkę”.
Beata Hanyżak: – Od początku uważamy, że gdyby gmina dostarczyła nam wszystkie dokumenty i wszystko byłoby zgodne z prawem, to mogłaby przystąpić do robót w trybie zgłoszenia. Tak się nie stało. Uważam, że jeśli gmina uzupełni u wojewody te kilkanaście braków, to otrzyma zgodę na rozpoczęcie robót.
Co spowodowało, że gmina tak późno, bo 29 lipca, zgłosiła zamiar rozpoczęcia prac na rynku?
Rafał Zimny: – Pytanie zasadne, ale nie do nas.
Pozornie. Wielokrotnie mówiliście o wzorcowej współpracy na linii powiat – gmina. To może – w ramach tej znakomitej współpracy – trzeba było szepnąć burmistrzowi na ucho: – Hej, Włodek, ogarnij się, czas ucieka, a terminy gonią!
Beata Hanyżak: – My nie mamy sobie nic do zarzucenia. Pan burmistrz wszystko wie dokładnie, jest zobligowany umowami, zna terminy. Wiem, że wyjechał na urlop, później sprawy prowadził jego zastępca. No ale to jest kontynuator tego, co burmistrz zadecyduje. Współpraca, współpracą, ale… Traktujemy wniosek burmistrza jak każdy – bardzo poważnie. Mamy też z tyłu głowy, że rewitalizacja rynku to projekt dofinansowany ze środków unijnych i zależy nam na tym, żeby wszystko było przejrzyste i czytelne.
Rafał Zimny: – Warto podkreślić, że my wydajemy pozwolenia, czy też przyjmujemy zgłoszenia od wszystkich gmin w powiecie. I my nie śledzimy, kto, kiedy i na co dostaje pieniądze i do kiedy musi je skonsumować. To beneficjent danego programu musi wiedzieć, do kiedy powinien zdążyć z dokumentacją, kiedy wystartować z robotami, do kiedy rozliczyć projekt. Jeśli ktoś liczy na to, że będziemy go popychać i mówić: – Słuchaj, dostałeś pieniądze, czemu jeszcze nie składasz wniosku? – to zbyt daleko idące oczekiwanie.
Beata Hanyżak: – My do rewitalizacji szamotulskiego rynku podeszliśmy poważnie. Opierając się na liście braków i uchybień, jakie gminie wytknął wojewoda, widać, że to my mieliśmy rację wnosząc sprzeciw. Widać, że wniosek gminy dobry nie był.
Rozmawiał Marek Libera