Morsy chłodziły się dla Szymka
Takich tłumów dawno nie widziano nad Jeziorem Samołęskim. W niedzielę 25 lutego w samo południe rozpoczęło się charytatywne morsowanie dla 5-miesięcznego Szymona Bąka z Poznania, cierpiącego z powodu ciężkiej wady serca i kilku współistniejących schorzeń. I znów okazało się, że pomaganie jest fajne. Nawet jeżeli to zastępowanie kulawo funkcjonującego systemu opieki zdrowotnej w Polsce.
W trakcie badań prenatalnych okazało się, że Szymek cierpi na zespół Fallota. W jego sercu jest otwór między prawą i lewą komorą (co skutkuje niepożądanym mieszaniem się krwi tętniczej i żylnej), zwężenie odpływu krwi z prawej komory (powodujące jej przerost) i inne niedoskonałości zakłócające sprawność krwiobiegu. Przyczyniają się do chronicznego niedotlenienia. Lekarze zdiagnozowali u Szymka także plagiocefalię (asymetryczne spłaszczenie głowy) i spodziectwo (wadę układu moczowego). Część zabiegów rehabilitacyjnych i wizyt u specjalistów nie jest refundowana przez NFZ. Rodzicom trudno jest udźwignąć ich koszty.
Ludzi dobrej woli nie brakuje
Inicjatorami morsowania w Samołężu byli Natalia i Mariusz Jeziorni z sąsiedniego Koźmina. Wokół nich zebrało się mnóstwo ludzi dobrej woli, którzy postanowili pomóc w organizacji i przygotowaniu imprezy. Efekt? W niedzielę 25 lutego na drodze dojazdowej nad jezioro i równoległej do niego drodze gminnej zaparkowały szpalery samochodów.
Kto przyjechał po południu, ten musiał iść na plażę nawet 1,2 km od wolnego miejsca, gdzie pozostawił swój pojazd. Zauważyliśmy numery rejestracyjne nie tylko z okolicznych powiatów, ale także z Gorzowa Wielkopolskiego i Poznania. Takiej frekwencji imprezy nad jeziorem w Samołężu nie pamiętamy.
Morsy z klubu „Wodne Niebo” zadały szyku i zarażały publikę entuzjazmem, tańcząc z niebywałą gracją „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego
Dla widzów małych lub dużych organizatorzy przygotowali nadmuchiwaną zjeżdżalnię, animatorów malujących twarze, klejących tatuaże i kręcących balony, oprawę muzyczną didżeja, muzykę na żywo, stoisko medyczne (z możliwością bezpłatnego zbadania poziomu cukru, pomiaru ciśnienia i konsultacji specjalisty), watę cukrową i popcorn. Swoje stoisko miał twórca budek lęgowych dla ptaków i myśliwi z koła „Drop”.
Wozami bojowymi podjechali strażacy z OSP. Zapowiedziano pokaz Akademii Piłkarskiej Reissa. Okoliczne koła gospodyń wiejskich zadbały o domowe wypieki, kawę, herbatę, pachnącego z daleko grzańca, grochówkę wojskową, bigos, kiełbasę i kaszankę z grilla, chleb ze smalcem i ogórki kiszone. Na każdym stoisku czekała puszka, do której można było wrzucić datek. Pracownia „Słodka Sowa” z Ostroroga przygotowała unikatowy tort. Do wspólnych fotografii pozowały: wroniecka wrona, biały miś i klaun. Koło plaży parkowały eleganckie pojazdy z klubu „Klasyczne Perełki Ostroróg”. Konferansjerką zajął się z trzech szefów „Perełek” Robert Byliński.
Przy wtórze myśliwskich sygnałów
Kilkanaście minut przed godziną pierwszą, po fachowej rozgrzewce z Anną Rychczyńską-Dolatą, stado morsów reprezentujących kluby z całej Wielkopolski zanurzyło się w zimnej wodzie, przy wtórze myśliwskich sygnałów.
Przed wieczorem był znany policzalny efekt niedzielnej zbiórki. Do puszek uzbierano 22 825,40 zł i 7 euro (warte 29,16 zł), które trafiły na szymkowe konto prowadzone przez fundację SiePomaga. Z licytacji voucherów i magicznych kubeczków uzyskano kolejne 22 725 zł. Do przeliczenia była jeszcze brzęcząca zawartość dwóch wielkich plastikowych butli z drobnymi monetami, przytarganych przez morsy z klubu „Wodne Niebo”. Ostatecznie okazało się, że mieściły grosze o niebagatelnej wartości 432,95 zł. Wszystko to dało sumę ponad 46 tys. zł. W piątek 1 marca na szymkowym koncie fundacji SiePomaga było ponad 61 tys. zł. Można wciąż wesprzeć odpisem 1,5% podatku (nr KRS 0000396361, cel szczegółowy – 0464180 Szymon).
RB
Na zdjęciu:
Do jeziora weszło kilkadziesiąt morsów. Ci, którzy byli nad Jeziorem Samołęskim pierwszy raz, dziwili się, że woda przy plaży jest płytka i czysta