„Pan Białasik obiecał…”
Kępa. Ulica Aroniowa. Piękna, pozbrukowa nawierzchnia nagle urywa się i tonie w brudnej, gigantycznej kałuży. – Jedna ulewa, druga ulewa i tak to wygląda – mówi mieszkanka Kępy. I pyta retorycznie: – Ja nie jeżdżę samochodem, moim pojazdem jest rower. I pytam się, jak ja mam z tym rowerem wyjść z posesji?
Ulica Aroniowa budowana jest trochę dziwnie, bo po kawałku. Kiedyś, na którejś sesji szamotulskiej rady miejskiej, mieszkaniec Aroniowej apelował do radnych o zmiłowanie i zarezerwowanie w budżecie jakiejś okrąglej sumki na budowę solidnej nawierzchni. Bo życie w kurzu, czy błocie, jest raczej mało ekscytujące. Usłyszał, że są starsze ulice w kolejce, że trzeba czekać. No więc ludzie czekają… Gmina zaproponowała budowę drogi pasowej, ale dumni mieszkańcy propozycję odrzucili uważając, że lepiej poczekać za „normalną”. W 2019 r. powstał pierwszy odcinek „normalnej”. Ładnej, z pozbruku, za 600 tys. zł.
Błoto
W miejscu, w którym kończy się pozbrukowa jezdnia, rozciąga się tafla gigantycznej kałuży, zajmującej całą szerokość drogi. Pieszo, suchą nogą, przejść się nie da. Samochodem, owszem…
Z jednej strony Aroniowej posesja ogrodzona metalowym płotem. Pokrytym szarą warstewką błota. Z drugiej – parkan murowany, otynkowany na biało. Wygląda jak półtora nieszczęścia. Biały tynk oblepiony strugami błota. Do gruntownej renowacji. Żal patrzeć.
Na podwórku posesji, tej z metalowym płotem, krząta się mieszkanka. Grabi zeschłe liście. Jutro „komunalka” ma odebrać „zielone”. Rozmawiamy o wszechobecnym błocie.
– Pan Białasik był tu przed godziną (wtorek, 9 listopada – red.) ze swoim współpracownikiem z urzędu miasta. Robili nawet zdjęcia – relacjonuje mieszkanka.
I dodaje: – Ja już dwa miesiące temu monitowałam w urzędzie problem gromadzącej się wody opadowej na ulicy i tworzących się gigantycznych kałuż. Pan Białasik mi obiecał, że ta sprawa będzie załatwiona. Po czym dzisiaj się dowiedziałam, że naprawa jezdni została zlecona jakiemuś panu, z którym urząd miasta ma podpisaną umowę na wykonywanie takich prac, no i pan Białasik był przekonany, że ta sprawa została załatwiona. A tymczasem ten pan wykonawca robi mnóstwo innych prac, natomiast zaniedbał naszą ulicę.
Sześć lat w polu
Ulica Aroniowa w gruncie rzeczy powstała w szczerym polu. Z jednej strony widać stolicę powiatu, z drugiej – Baborówko. Pomiędzy – hula wiatr. Czasami Aroniowa tonie w kurzu, czasami w błocie. Decyduje aktualna pogoda.
– Mieszkam tu już sześć lat – opowiada właścicielka posesji z metalowym płotem (nazwisko zastrzega do wiadomości redakcji). – Teraz się jeszcze sprawa pogorszyła, ponieważ latem, pod koniec czerwca, gmina zbudowała kolejny odcinek nawierzchni pozbrukowej. No i teraz woda spływa z pozbruku i gromadzi się wprost przed moim domem.
Faktycznie, przed posesją naszej rozmówczyni widać wyraźne obniżenie terenu. Kraniec Aroniowej wyłożony kostką, jak i ten drugi, gruntowy, wyraźnie wznoszą się w stosunku do środka ulicy. I trudno się dziwić, że gromadzą się tu wody opadowe, utrudniające mieszkańcom normalne życie.
– A do tego – dodaje nasza rozmówczyni – dochodzi uciążliwość ze strony transportu ciężkiego. Na tych polach, za Aroniową, buduje się mnóstwo domów. Ciężkie auta dodatkowo wybijają dziury. Pół biedy, kiedy ktoś jedzie wolno… Kolega z przeciwka ma płot otynkowany na biało, jest cały w błocie. Mój też jest ubłocony tak, że zrezygnowałam z czyszczenia go, bo to bez sensu.
Pan Białasik obiecuje…
– Jest tutaj podobno takie stowarzyszenie budowy ulicy Aroniowej – przypomina mieszkanka. – Nie wiem, czy to stowarzyszenie spoczęło na laurach – nie chcę tu niczego osądzać… No i widzi pan, jeszcze była taka historia, że jak zakończono ten etap układania nawierzchni pozbrukowej, to podobno miały być pieniążki na ciąg dalszy, w kwocie 100 tysięcy złotych. Dzisiaj się pytałam panów z urzędu, co się stało z tymi pieniążkami, na co oni odpowiedzieli, że oni nie mieli na to wpływu, ale prawdopodobnie zostały przekazane na coś innego. No ale tu jest palący temat bym powiedziała. Jedna ulewa, druga ulewa i tak to wygląda. A tu są takie nieudolne próby naprawiania tej drogi, że jadą równiarki, niby wyrównują dziury, potem jedzie walec, aż się domy trzęsą. A tu się powinno nasypać ziemi. Ja o to prosiłam, żeby nawieźć tu jakiegoś kruszywa. No niech opanują jakoś tę sytuację! Ja nie jeżdżę samochodem, moim pojazdem jest rower. I pytam się, jak ja mam z tym rowerem wyjść z posesji?
Musi pani sprawić sobie rower wodny – podpowiadamy.
– Oooo! Albo amfibię najlepiej – śmieje się. – Tak sytuacja wygląda. Tu jest ewidentne zagłębienie, tu się tworzą ciągle doły. I te doły niby są wyrównywane, ale nie są niczym zasypywane. Jest tu nawet burzówka, ale nie można zrobić studzienki do tej kanalizacji, ponieważ całe błoto spłynie do niej i ją zamuli. Taki jest problem.
Co na to urząd?
A co na to urząd miejski? Chcieliśmy porozmawiać o Aroniowej z kierownikiem wydziału inwestycji, Romanem Białasikiem, ale – jak zwykle – nie odbierał telefonu. Na pytanie „Gazety” odpowiedział natomiast Tomasz Grabowski, rzecznik prasowy magistratu. Zapewnił, że w ciągu najbliższych dni na Aroniowej pojawią się ciężarówki z kruszywem i dziury zostaną zasypane. Problem, przynajmniej doraźnie, powinien zostać załatwiony.
Marek Libera
Na zdjęciu u góry: Nie wszyscy kierowcy przejeżdżają kałuże tak spokojnie jak widoczna na zdjęciu właścicielka renaulta. Niektórzy, niestety, ochlapują błotem posesje